Świat wokół nas się zmienia. Tego raczej nikt nie kwestionuje. Zmiany w gospodarce, polityce, kulturze rzucają się w oczy, w dodatku dokonują się coraz szybciej i są coraz mniej przewidywalne, rzadko kiedy wspierając resztki optymistycznych przekonań, jakie niektórzy z nas żywią jeszcze w stosunku do nadchodzącej przyszłości. W takiej zmieniającej się coraz szybciej – i bez wyraźnej wewnętrznej logiki – rzeczywistości niektórzy ludzie czują się zagubieni. Inni przeciwnie - wykorzystują nowe możliwości, jakie otwiera przed nimi takie środowisko, do osiągania indywidualnych sukcesów w różnych systemach społecznych, często nie zastanawiając się nad przyszłymi skutkami podejmowanych przez siebie działań. Jeszcze inni próbują odsunąć od siebie zachodzące przemiany i funkcjonować tak, jak gdyby wszystko dookoła trwało w określonym i niezmiennym porządku; albo kwestionują istnienie niepokojących przemian, albo też ich naturę – chaotyczną i rodzącą obawy u innych. Jednak coraz częściej sama rzeczywistość koryguje takie poglądy i zmusza do otwarcia oczu - kto uporczywie chowa głowę w piasek, ląduje w końcu na marginesie życia społecznego. Sytuacja wielu ludzi jest jeszcze gorsza. Choć nie kwestionują metamorfozy współczesności, nie posiadają możliwości działania w nowych systemach społecznych i mogą tylko przyglądać się temu, jak reszta świata oddala się coraz bardziej i coraz szybciej. Takim ludziom powinni by pomóc ci, którzy widząc, ku czemu to wszystko zmierza, są w stanie podjąć działania powstrzymujące tendencje do wykluczenia połowy ludzkości z nurtu dokonujących się przemian. Jeśli takie możliwości istnieją, to trzeba koniecznie działać, ale jak?
Każdy z nas, aby w miarę sprawnie funkcjonować w życiu prywatnym, zawodowym, kulturowym, politycznym, musi ustosunkować się w jakiś sposób do swojego otoczenia i zachodzących w nim przemian. Musi przyjąć jakieś rozumienie tego, co i jak się dzieje, i założyć, jaki będzie prawdopodobny dalszy bieg wypadków. Tylko określony (co nie oznacza niezmienny i optymistyczny) stosunek do rzeczywistości umożliwia planowanie własnych działań w systemie społecznym i nadaje im jakiś sens. Wielu ludzi reaguje na swoje otoczenie niejako automatycznie, nie zdając sobie sprawy z przyjmowanych założeń. Niektórzy przeciwnie – całe życie poświęcają poszukiwaniu sensu tego, co obserwują wokół siebie, często bezskutecznie. Natomiast niewielu (w perspektywie całej ludzkości) świadomie, w wyniku wielu obserwacji i przemyśleń jednoznacznie określa swój stosunek do otoczenia społecznego i ujmuje swoje poglądy w spójne koncepcje.
Do tej grupy należą tzw. futurolodzy (określenie dziś znowu modne) - systematycznie i profesjonalnie obserwujący przemiany zachodzące we współczesnym świecie, próbujący odczytać ich sens na tle przyjętych przez siebie założeń. Sytuacja wyglądałaby względnie prosto, gdyby ich koncepcje pozostawały ze sobą w zgodzie, i co do opisywanych faktów, i co do ich interpretacji teoretycznej. Wystarczyłaby lektura ich dzieł, aby uzyskać w miarę spójny obraz rzeczywistości, który moglibyśmy przy pewnej dozie ryzyka przyjąć za własny. W końcu jeżeli tylu ludzi zawodowo analizujących społeczne przemiany w ten sam sposób by je tłumaczyło, to istniałoby duże prawdopodobieństwo, że mają rację i szkoda samodzielnie zaprzątać sobie głowę niepotrzebnymi rozważaniami na ten sam temat; już lepiej zająć się własnym życiem. Niestety (z innej strony patrząc - może na szczęście? bo gdyby tak jednolita koncepcja zawierała błąd, to skutki jej przyjęcia mogłyby być katastrofalne) jednak koncepcje futurologiczne różnią się. Ich autorzy udzielają odmiennych, w dodatku niejednoznacznych odpowiedzi na nurtujące nas pytania o naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Różnią ich nie tylko teoretyczne założenia i wyprowadzane z nich wnioski. Jest jeszcze gorzej z punktu widzenia czytelników, szukających jednolitych odpowiedzi na pytania dotyczące ich otoczenia i zachodzących w nim zmian. Często już opis rzeczywistości społecznej w ramach tych koncepcji wypada zupełnie inaczej. Nie mówiąc o tym, iż stosunek futurologów do tego, co się ich zdaniem dzieje w systemach społecznych świata, jest łagodnie mówiąc zróżnicowany. Na tym nie kończą się jednak odmienności. Każdy futurolog, prognozujący przyszłość na podstawie analizy przeszłości i teraźniejszości społecznej, przyjmujący własne założenia co do natury zachodzących przemian, innym aspektom funkcjonowania społecznego przypisuje naczelną rolę w ogóle zjawisk i inne procesy poddaje szczegółowej analizie.
Co począć w tej sytuacji? Czy nie ma koncepcji, na której moglibyśmy się śmiało oprzeć, bez konieczności stałego zastanawiania się, czy przyjęliśmy tę właściwą? Czy każdy z nas jest skazany na samodzielne poszukiwanie, w dodatku bez pewności, że istnieje jedno zadowalające wytłumaczenie? Czy zawsze będą nas dręczyć wątpliwości? Czy nie zniechęcimy się, gdy przyjmiemy pewne założenia i będziemy budować na nich swoje życie, a w obliczu nieprzewidzianych zmian zachodzących w naszym otoczeniu będziemy musieli je odrzucić jako nie przystające do faktów? I znowu poszukiwać nowych? Jakkolwiek by było, „naginanie” faktów do teorii w ogólnym myśleniu o świecie wielkiej szkody może nie przynosi, a nawet ułatwia życie, ale w prywatnym działaniu jednostkowym opieranie się na fikcji raczej nie da dobrych rezultatów. Co rozsądniejsi będą zmuszeni ją odrzucić i poszukiwać nowych rozwiązań teoretycznych, lepiej tłumaczących to, co się dzieje.
Oczywiście rodzi się pytanie, po co sami futurolodzy tworzą koncepcje, o których wiedzą, że żadna nie jest pozbawiona luk i arbitralnych założeń, co uniemożliwia ostatecznie przyjęcie jednej z nich, a obalenie innych. Przecież sami na owe „luki” zwracają uwagę. Otóż podkreślają raczej inny cel, który przyświeca ich pracy – chcą sprawić, aby hasło Hegla „Sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu” nie sprawdziło się. Mówiąc wprost, chcą zmobilizować wszystkich czytelników i słuchaczy do samodzielnego zastanawiania się nad charakterem przemian zachodzących w naszym otoczeniu społecznym i do przyjmowania nie tylko określonego stosunku do świata, ale również do podejmowania aktywnych działań mających na celu ulepszanie sytuacji ludzkości. Wszyscy są zdania, iż tylko świadome przyjęcie pewnych teoretycznych założeń dotyczących rzeczywistości społecznej (innych jednak w każdej z koncepcji) umożliwi nie tylko zrozumienie przeszłości, ale też ułatwi funkcjonowanie w teraźniejszości i pozwoli na rozumne budowanie przyszłości. Nasza przyszłość zdaniem większości z nich nie jest ostatecznie i jednoznacznie zdeterminowana i może okazać się lepsza od tej, jaką sugerują proste obserwacje otaczającego nas świata, takie w nim zjawiska jak chaos, tempo przemian, rosnące rozbieżności między ludźmi, nowe choroby, katastrofy ekologiczne. Aby jednak przyszłość okazała się inna, nie taka jak w jej pesymistycznych wizjach, sami ludzie muszą podjąć odpowiednie działania i aktywnie wpływać na jej kształt. Oprzeć się przy tym muszą na jakiejś – możliwie najrzetelniejszej – prognozie przyszłego biegu zdarzeń, który by niechybnie nastąpił, gdyby nie zostały podjęte żadne próby ingerencji.
Czy chcąc wpłynąć na faktyczny kształt przyszłości – o ile w ogóle nie uznać tego za daremny trud – należy się oprzeć na jednej z proponowanych futurologicznych koncepcji, czy też trzeba by połączyć elementy niektórych z nich i zbudować własną wizję świata? Odpowiedź pozostanie zapewne po części arbitralna. Jeśli jednak nie wytworzymy na swój użytek żadnego spójnego obrazu rzeczywistości pod pretekstem, że przy braku stuprocentowej pewności nie warto w ogóle wszczynać działań, pozbawimy się wszelkiej szansy na wywarcie korzystnego wpływu na naszą przyszłość. Będziemy wówczas mogli jedynie biernie przyglądać się światu. A jeśli zajdą w nim przemiany przekreślające w ogóle dalsze możliwości życia na ziemi, pozostanie już tylko pogratulować sobie własnej głupoty. Dlatego polecam lekturę futurologów! Dzięki nim nie tylko łatwiej zbudować sobie w miarę spójny wewnętrzny obraz świata. Można też dostrzec nasze otoczenie w zupełnie nowym świetle, w perspektywach, o których często zapominamy lub których wcześniej nie znaliśmy. Z jednej strony niejedno z tego, co było dla nas oczywiste, stanie pod znakiem zapytania. Z drugiej zaś strony pesymizm i sceptycyzm, do których często prowadzi obserwowanie świata, mogą ustąpić przed optymizmem. Koncepcje futurologiczne odsłaniają bowiem przed nami ukryte porządki rzeczy, które być może nadają sens pozornemu chaosowi wokół nas.
Dzieła futurologów często odstraszyć mogą czytelnika swoją objętością - rzadko kto w dzisiejszych czasach „cierpi” na nadmiar czasu, który mógłby poświęcić lekturze. Przy tym najciekawsze idee i ich zwięzłe ujęcie można znaleźć raczej w artykułach, do których nie zawsze łatwo dotrzeć, a nie w opasłych tomach futurologicznych. Liczba autorów wypowiadających się na temat przyszłości jest spora i komuś nie zorientowanemu trudno ocenić, kiedy ma się do czynienia z prekursorem jakiegoś oryginalnego nurtu futurologicznego myślenia, a kiedy tylko z kompilacją lub ewentualnie poszerzeniem poglądów innych. Brak też niejednemu potencjalnemu czytelnikowi czasu – nawet przy najlepszych chęciach – aby samodzielnie wgłębiać się w sens przemyśleń poszczególnych futurologów i wyciągać z nich wnioski. Biorąc to pod uwagę, a także ewentualne pożytki osobiste i wspólnotowe, jakie przynosi moim zdaniem znajomość myśli futurologicznej, nie mówiąc już o prostym zaspokojeniu poznawczej ciekawości, chciałabym ułatwić zadanie tym, którzy zawodowo zajmują się inną problematyką i na nadmiar czasu nie narzekają
Poniżej przedstawię w zarysie kilka najważniejszych i moim zdaniem najciekawszych koncepcji futurologicznych doby współczesnej w nadziei, iż umożliwią czytającemu dostrzeżenie podstawowych podobieństw i różnic pomiędzy futurologami, wydobędą na powierzchnię wielostronność i wieloaspektowość możliwego postrzegania rzeczywistości społecznej, a nie wykluczone, że i jej faktycznej natury. Być może przedstawione przeze mnie prezentacje zachęcą do sięgnięcia po teksty oryginalne i przysporzą niektórym z futurologów zapalonych czytelników. Uważam, iż warto zrozumieć proponowane wizje przyszłości – nie dlatego, iż przyjmuję bez zastrzeżeń którąś z nich uważając ją za najlepszą. Przeciwnie, tworząc własny pogląd wiele można zaczerpnąć z konkurujących ze sobą koncepcji. Osobiście z omawianych lektur odniosłam ten pożytek, że przestałam postrzegać przyszłość świata w zdecydowanie ciemnych barwach. Są mimo wszystko podstawy do ostrożnego optymizmu. Zwłaszcza że ostatnio przeżyliśmy i milenijne zaćmienie słońca, i wejście ludzkości w nowy wiek i tysiąclecie (nawet dwukrotnie – w zależności od osobistego wyboru metody liczenia), ponadto prawie każdego dnia przeżywamy (jak długo jeszcze nam się to będzie udawało?) wiele katastrof ekologicznych, wahań gospodarczych i kryzysów politycznych oraz towarzyszących im wszystkim „czarnych przewidywań”. Nie możemy zapominać, iż jeśli aktywnie sami nie zaczniemy działać, kryzysy dopadną w końcu całą ludzkość i zapewne ją zniszczą. Chyba że ktoś wierzy w zbawienny determinizm historii z gwarantowanym szczęśliwym zakończeniem. Przebudzenie może przyjść, gdy na działanie będzie za późno. Sama dokonuję innego wyboru. Zwłaszcza w płaszczyźnie życia osobistego wolę mieć przynajmniej poczucie, że je w jakiś sposób kształtuję, nawet jeśli miałoby się okazać, że jest inaczej. Od strony subiektywnej efekt jest przynajmniej niewątpliwy – od razu czuję się lepiej. Tego, a także lektury bez poczucia traconego czasu, życzę wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom! W kolejnych odcinkach przedstawię koncepcje Benjamina R. Barbera, Francisa Fukuyamy, Samuela P. Huntingtona, Alvina Tofflera (i jego żony, Heidi), Georga Sorosa i innych, wybranych przeze mnie futurologów. Grono futurologów jest oczywiście znacznie większe, jednak nie sposób w kilku artykułach opisać i zanalizować wszystkich. Wybrałam tych, którzy zapoczątkowali ciekawe nurty w myśli futurologicznej i którzy wywarli wpływ na myślenie nie tylko wielu „zwykłych” czytelników, ale i na myślenie tych ludzi, którzy w mniej lub bardziej widoczny sposób decydują o charakterze zachodzących wokół przemian – polityków, menedżerów i innych. Ponadto taki a nie inny wybór wynika z moich prywatnych preferencji – właśnie ci, wyżej wymienieni futurolodzy, pomogli mi lepiej zrozumieć otaczający mnie świat, a przynajmniej mam taką nadzieję.