Rozważania o czasie geologicznym

PUKAJĄC DO DRZWI KAMIENIA

Magnificencjo, Szanowni Państwo,

Wykłady przyrodnicze zwykle ilustrowane są kolorowymi przezroczami ułatwiającymi ich percepcję. Tutaj wobec braku wizualnego wspomagania, muszę odwołać się do najlepszej techniki multimedialnej jaką jest nasza wyobraźnia. Zatem zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, że stoimy na krawędzi Wielkiego Kanionu rzeki Kolorado. Przed nami roztacza się rozległa panorama płasko ułożonych różnokolorowych warstw skalnych, które tarasowato opadają na głębokość ponad półtora kilometra ku niewidocznej stąd turkusowej rzece. Pod wpływem sił przyrody formy skalne przybrały fantastyczne kształty piramid, iglic, buddyjskich świątyń, mostów skalnych. I kiedy tak stoimy porażeni pięknem i majestatem tego miejsca to nieodparcie nasuwają się pytania o czas: kiedy powstał ów majestatyczny twór Natury, ile czasu zabrało cierpliwej rzece wyżłobienie tej gigantycznej rozpadliny, ile lat mają te białe, czerwone, beżowe i szarozielone warstwy skalne i o czym zaświadczają? Jeśli zdecydujemy się na wędrówkę w dół, ku rzece to będzie to podróż nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. W ciągu kilku godzin potrzebnych wytrawnemu piechurowi aby zanurzyć stopy w chłodnej rzece przebędziemy kilkaset milionów lat ziemskiej historii od płytkiego ciepłego morza sprzed 250 milionów lat do piekła rozżarzonej magmy sprzed ponad 2 miliardów lat. I to, proszę Państwa jest geologia – nauka o czasie zamkniętym w skałach.

V Koncert Akademicki

Tytuł mojego wystąpienia zaczerpnąłem z wiersza Wisławy Szymborskiej „Rozmowa z kamieniem”. Wiersz ów bowiem metaforycznie ilustruje dążność geologów do wyjaśnienia tajemnic tkwiących w skałach. „Pukam do drzwi kamienia. – To ja , wpuść mnie. Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków na wejście pod twój dach.” Pisze poetka wyrażając właściwą nam niecierpliwość i chęć poznania historii Ziemi zapisanej na skalnych stronach. „Nie mam drzwi – mówi kamień”. No właśnie, jak wejść do czegoś co nie ma drzwi? Geolog zaczyna dialog z kamieniem od siarczystych uderzeń młotkiem. Stuka w kamień młotkiem nie dlatego, że odzywa się w nim atawistyczna chęć tłuczenia kamieni, ale wykonuje on czynność porównywalną do odkurzania starych ksiąg. Tylko świeża próba skalna nadaje się do odczytywania zapisanej w niej historii.

Badania geologiczne przeszłości Ziemi odkrywają przed nami minione światy tak różne od tego który znamy, że możemy mówić o światach alternatywnych. Rekonstruowanie krajobrazów z zamierzchłej przeszłości na podstawie śladów w skałach wymaga nie tylko dużej wiedzy, ale i sporej wyobraźni. Geolog tworzy model minionego świata stale udoskonalany w wyniku nowych odkryć. Ten alternatywny miniony świat pobudza także wyobraźnię pisarzy i poetów. Oto fragment Ludzi Bezdomnych Żeromskiego, w którym główny bohater powieści w czasie pobytu w Zagłębiu zwiedza kopalnię węgla kamiennego. Wyobraźnia Judyma nasuwa mu krajobrazy lasu karbońskiego „Zdawało mu się, że stoi w cudownym lesie... Rosły naokół olbrzymie paprocie z pniami jakich nie obejmie trzech ludzi, skrzypy w drzewa wybujałe, straszne widłaki i inne, niewidzianych form, mistycznej piękności albo potwornej brzydoty, jakieś sigillaria, odontopterydy, lepidodendrony...Te wielkie potwory, splecione między sobą łańcuchami lian, krzewiły się na pulchnym trzęsawisku, gdzie mchy przepyszne i niewysłowione kwiaty pachniały w czarnym gorącu wieczystych cieniów.” Przyznaję, że tak pięknie karbońskiego lasu nie opisałby żaden geolog. Ale też żaden geolog, nie mówię tutaj o studentach geologii, nie popełniłby wszakże błędu jaki przydarzył się wielkiemu mistrzowi pióra. Oto nie dość, że Judym dostrzega w wyobraźni kwiaty, których w Karbonie być nie mogło, to jeszcze dobiega go „niespodziewany krzyk wojenny jaguara”, a ciszę „rozdzierał wrzask, śmierć głoszący, bezlitosnego orła” (Stefan Żeromski „Ludzie bezdomni” Czytelnik, 1974). W czasach Żeromskiego doskonale wiedziano, że karbońskie lasy milczały. Nie tylko bowiem nie było tam jaguarów, ale nawet najnędzniejszych ryjówek czy innych drobnych ssaków, na które Przyroda musiała zaczekać jeszcze ponad dwieście milionów lat. Paleontologia uczy nas, że były tam natomiast ważki rozmiarów mew i jadowite krocionogi osiągające rozmiary człowieka. Niezbyt przyjemne towarzystwo na spacerze po mokradłach.

Geolog ma dużo szacunku dla swojego obiektu badań. Nie używa słowa kamień. Zauważmy bowiem, że „kamień” ma negatywne znaczenie. Kamieniem można w kogoś lub w coś rzucić, kamień można pogardliwie kopnąć jako coś bezwartościowego. Geolog mówi o skałach, nawet jeśli przedmiotem jego badań jest piasek. Wyjątkiem są kamienie szlachetne. Skała ma wydźwięk znacznie pozytywniejszy. Mówimy twardy jak skała, choć skały często są bardzo miękkie. Skała jest dla geologa synonimem czasu. Czas ma bowiem dla geologów wymiar materialny. Trawestując znane potoczne powiedzenie można powiedzieć, że dla geologa czas to skała.

V Koncert Akademicki

Najważniejszy wkład geologii w myśl XX wieku polegał na zmianie poglądów na wiek Ziemi oraz na stwierdzeniu ruchu kontynentów. Historyczne pojmowanie dziejów przyrody jest podejściem stosunkowo nowym. W świecie zachodnim poglądy na ten temat zostały ukształtowane przez biblijne pojmowanie stworzenia. W 1654 roku irlandzki prałat James Ussher (1581-1656), znawca języków semickich, po wnikliwych studiach ogłosił, że stworzenie świata nastąpiło w 4004 roku przed narodzinami Chrystusa 26 października o godzinie 9 rano. Precyzja z jaką Arcybiskup Ussher określił datę stworzenia świata wzmocniła wiarę w powstanie Ziemi i wszelkich istot żywych w ciągu sześciu biblijnych dni. Konsekwencją wyliczeń Ushera było przyjęcie katastroficznej wizji historii dziejów Ziemi. Jeśli Ziemia liczy sobie niecałe 6000 lat, rozumowano, to potężne masywy górskie jak Alpy, znane przecież już starożytnym Grekom i Rzymianom, musiały powstać w bardzo krótkim czasie!

Bramy czasu otworzył cywilizacji zachodniej sto lat później Georges-Louis Leclerc hrabia Buffon (1707-1788). Buffon nie był usatysfakcjonowany obliczeniami Usshera i sam zajął się dynamiką procesów ziemskich. Inspirowany pracą Newtona na temat stygnięcia komet, Buffon wykonał obliczenia poparte serią eksperymentów. W piecu podgrzewał tuzin kul metalowych, które rozżarzone wyjmował z pieca i mierzył czas ich stygnięcia. Na podstawie swoich eksperymentów i obliczeń Buffon określił wiek Ziemi na 74,832 lata. Zauważył przy tym, że im bardziej rozciągana będzie skala czasu tym bardziej będziemy zbliżali się do prawdy o wieku Ziemi. Wspominał nawet o trzech milionów lat jako prawdopodobnym wieku Ziemi. Po obliczeniach Buffona Ziemia nie była już produktem aktu kreacji, który miał miejsce niedawno.[Daniel J. Boorstin „The Discoverers” Vintage Books, 1985]. W drugiej połowie XIX wieku skala czasu geologicznego uległa kolejnemu rozszerzeniu. Angielski fizyk William Thompson, znany jako lord Kelvin oszacował wiek Ziemi na 20-30 mln lat. Choć ogromny, to wielu geologom ten wiek wydawał się za krótki. Nie pasował do obserwacji grubych serii warstw skalnych, które musiały tworzyć się w znacznie większym przedziale czasowym niźli wynikało to z obliczeń szacownego lorda. Geologom brakowało jednak czasomierza geologicznego. Dostarczyło go odkrycie w 1896 roku zjawiska naturalnej promieniotwórczości i wyjaśnienie jej natury przez Ernesta Rutherforda. Rozpad pierwiastków promieniotwórczych odbywa się ze stałą, miarową prędkością, której nic nie może zmienić. Z czasem stopniowo rośnie ilość niepromieniotwórczych produktów rozpadu. Mierząc zawartość pierwiastków promieniotwórczych oraz produktów ich rozpadu w skałach można określić ich wiek. Najdonioślejszą rolę w określeniu wieku Ziemi odegrał uran i produkt jego rozpadu ołów. W roku 1907 Bertram Boltwood, chemik z Uniwersytetu Yale po raz pierwszy oznaczył wiek skał metodą radiometryczną określając ich wiek na ponad 400 mln lat. Sugerował, że wiek Ziemi może wynosić nawet 2 miliardy lat. W latach następnych systematycznie i bardzo szybko wzrastał obliczany wiek Ziemi. Z końcem lat czterdziestych mówiono o 2 miliardach lat, później 3.5 miliardach lat, a pod koniec lat pięćdziesiątych ustalono wiek Ziemi na ponad 4.5 miliarda lat. Choć liczby te wydają się niewyobrażalnie wielkie, to wiek Ziemi wobec wieku Wszechświata szacowanego na 15 miliarda lat jest nieomal dziecięcy.

Często aby ogarnąć trudny do wyobrażenia ogrom dziejów naszej planety, autorzy popularnonaukowych opracowań dokonują konwersji czasu geologicznego do 1 roku kalendarzowego. Powstanie Ziemi przypada na godzinę zero 1 stycznia. Najstarsze ślady prymitywnych form życia pochodzą z 16 kwietnia, człowiek pojawił się 31 grudnia na sześć godzin przed północą, cztery minuty przed północą zakończyło się ostatnie zlodowacenie, a historyczne dzieje ludzkości trwają 30 sekund (Tjeerd H. van Andel „Nowe spojrzenie na starą planetę”. PWN, 1997). Historia człowieka i jego działań została zredukowana do nieistotnego ułamka dziejów Ziemi; 30 sekund w skali roku! Warto uświadomić sobie ten fakt.

V Koncert Akademicki

Zegar geologiczny nie jest zbyt precyzyjny. Niestety nie osiągamy takiej dokładności w datowaniu skał jak w anegdocie, kiedy to turysta pyta górala o wiek Tatr. 30 milionów lat i dwa tygodnie - odpowiada góral. Skąd taka dokładność pyta zdumiony turysta. Ano dwa tygodnie temu był tutaj taki jeden z młotkiem i mówił, że Tatry powstały przed 30 milionami lat. Im starsze skały tym mniejsza jest dokładność oznaczeń wieku mimo coraz większej precyzji pomiarów. Za dokładne uznaje się oznaczenia z błędem pomiarowym rzędu 1 procenta. Oznacza to, że jeśli skała datowana jest na 500 mln lat to rzeczywisty jej wiek zawiera się w przedziale 495 – 505 mln lat. Te 10 mln lat to olbrzymi przedział czasu. Ileż różnych doniosłych wydarzeń miało miejsce w ciągu 10 milionów lat?

Na Ziemi nie znamy skał zaświadczających o jej wieku. Najstarsze datowane skały ziemskie liczą sobie „tylko” 3940 mln lat. Jest to zrozumiałe zważywszy, że Ziemia jest planetą o dynamicznie zmieniający się obliczu. Najpierwotniejsze skały ziemskie zostały zniszczone lub przetopione. Najstarsze znane nam skały spadają z nieba i to dosłownie. W 1969 r. nieopodal meksykańskiej wioski Allende spadł meteoryt, co już samo w sobie jest interesującym wydarzeniem. Ale meteoryt Allende był niezwykły. Nie tylko zawierał dużą ilość substancji węglistej (sklasyfikowano go jako chondryt węglisty), ale znaleziono w nim fragmenty prymitywnego materiału skalnego o składzie chemicznym takim samym jak Słońce. Wiek tego materiału określono na 4.6 mld lat! Jest to zatem niezmieniony materiał z czasów tworzenia się Układu Słonecznego. Załogowe loty na Księżyc, począwszy od historycznego lotu Apollo 11 w lipcu 1969 r. dostarczyły na Ziemię około 0.5 tony księżycowych skał. Wśród nich były odłamki skał budujących tzw. kontynenty (jasne obszary widoczne na tarczy Księżyca) zwane anortozytami. Wiek anortozytów określono na 4.6-4.4 mld lat.

Choć na Ziemi skał tak starych nie ma to pozostali wszakże świadkowie najdawniejszych dziejów naszej planety. Najstarszymi obiektami ziemskim są kryształy minerału cyrkonu o wieku 4.3 mld lat. Występują one w zachodniej Australii skałach znacznie młodszych (o wieku 3,6 mld lat), ale zachowały pamięć o wydarzeniach najdawniejszych. Cyrkon, związek tlenu, krzemu i pierwiastka cyrkonu odegrał kluczową rolę w określeniu wieku wielu skał. Cyrkon charakteryzuje się niezwykłymi właściwościami. Potrafi, jak wiele innych minerałów, wbudowywać w swoją strukturę uran. W odróżnieniu jednak od innych minerałów uran jest w cyrkonie zamknięty jak w sejfie bankowym. Cyrkon to prawdziwy twardziel w świecie minerałów. Może być poddany w cyklu geologicznym wielu torturującym procesom, które niszczą skały. Ale ani erozja czy wietrzenie, ani topienie skał w głębi ziemskiej skorupy nie są w stanie zniszczyć tego minerału ani usunąć jego wewnętrznego zegara. Kryształy cyrkonu powstające w różnych środowiskach mają ponadto różne kształty. Wszystko to powoduje, że cyrkon zachowuje pamięć o czasie i miejscu swojego powstania. Geolodzy jak wytrawni śledczy dysponują metodami, które powodują, że cyrkon przyznaje się do swojego wieku i pochodzenia. Ziarnka cyrkonu w piasku bałtyckiej plaży zachowały pamięć o skałach magmowych, w których krystalizowały przed miliardami lat. Z kolei cyrkony z gnejsów sowiogórskich pamiętają czasy kiedy były ziarnkami piasku na dnie płytkiego morza przed ponad pięciuset milionami lat.

Zastosowanie metod izotopowych do określania wieku skał, paradoksalnie przyczyniło się do odmłodzenia wielu formacji skalnych w stosunku do naszych wyobrażeń. Pamiętam jak w liceum i na studiach uczyłem się, że najstarszymi skałami w Polsce są gnejsy gór Sowich. Miały powstać w na przełomie Archaiku i Prekambru, czyli co najmniej 2,5 miliarda lat temu. Tą informację powiela jeszcze Encyklopedia Geograficzna wydana w 1997 r. Tymczasem najnowsze datowania cyrkonów z gnejsów sowiogórskich wskazują na wiek raptem 500 – 600 mln lat. W latach dziewięćdziesiątych Sudety dramatycznie odmłodniały.

Mając do dyspozycji 4.5 miliarda lat wydawać by się mogło, że procesy geologiczne zachodzą stopniowo a nie katastroficznie. Nie ma potrzeby pośpiechu. Jednak wiedza geologiczna podpowiada nam, że najistotniejsze procesy kształtujące oblicze naszej planety zachodzą szybko, oczywiście w perspektywie czasu geologicznego. Nieporozumienia między zwolennikami ewolucyjnego rozwoju Ziemi a katastrofistami często tkwią w semantyce. Pojęcie „katastroficzny” oznacza natychmiastowość i niesie w sobie ogromny ładunek negatywnych emocji. W rzeczy samej wybuchy eksplozywnych wulkanów, trzęsienia Ziemi, gwałtowne powodzie są w każdym tego słowa znaczeniu katastrofalne. Tylko w czasie pierwszych trzydziestu powojennych lat trzęsienia ziemi pochłonęły 190 tysięcy istnień ludzkich, a ofiarami katastrofalnych zjawisk pogodowych (tajfuny, huragany, trąby powietrzne) padło 760 tysięcy ludzi. W przeszłości geologicznej mamy dowody na katastrofy geologiczne o globalnym wymiarze. Jednakże to nie te katastrofalne wydarzenia w ludzkim tego słowa znaczeniu odgrywały najistotniejszą rolę w kształtowaniu oblicza Ziemi. Tworzenie się kontynentów, powstawanie gór również zachodzą szybko tyle, że w geologicznym wymiarze czasu. Powstanie wielkich masywów górskich wymaga od 2 do 4 milionów lat. Cztery miliony lat to raptem jedna tysięczna długości skalnej historii Ziemi. Z drugiej strony niektóre procesy są powolne nawet w skali czasu geologicznego. Osady morskie gromadzą się w głębinach oceanów w tempie od 1mm do 1 cm na tysiąc lat. Przy takim tempie 10 metrowa warstwa osadu nagromadzi się w ciągu 1 miliona lat lub 10 milionów lat. Choć jest to tempo wolne to 10 milionów lat stanowi niecały dzień na „rocznej” skali czasu geologicznego. Widzimy zatem, że procesy geologiczne kształtujące oblicze Ziemi przebiegają zaskakująco szybko w stosunku do wieku Ziemi.

Amerykańscy geolodzy Ager i Dot nieco żartobliwie spuentowali historię Ziemi jako długie okresy nudy i krótkie chwile horroru. Prawda jest bardziej złożona. Procesy geologiczne zachodzą cały czas, ale mają swoje kulminacje, które odbieramy jako wydarzenia katastroficzne. W czasie kiedy piszę te słowa Europa nieustannie oddala się od Ameryki z szybkością około 3-4 cm na rok. Oznacza to, że od czasu odkrycia Ameryki przez Kolumba odległość między obu kontynentami zwiększyła się o 1.5 do 2 metrów, a w niektórych miejscach Atlantyk poszerzył się o 20 metrów. Galop płyty Indie około 110 milionów lat temu rozpoczęły galop z szybkością około 15 cm na rok w stronę Euroazji, aby przed 40 milionami lat zwolnić do dzisiejszego tempa około 5 cm na rok. Odległość między Hiszpanią i Afryką w ciągu ostatnich 9 milionów lat zmniejszyła się o 100 km. Płyta Afryki podsuwa się pod Euroazję w rejonie morza Egejskiego w tempie 27 mm/rok.

Symbolem ewolucji Ziemi mogą być ślady pozostawione przez łapy dinozaurów czy ślady stóp pierwotnych ludzi odciśnięte w popiele wulkanicznym w Afryce przed trzema milionami i sześciuset tysiącami lat. Odciśnięcie śladu stopy na piasku lub w mule zajmuje sekundę. A ślad tej sekundy może przetrwać miliony lat.

Zajmowanie się przeszłością geologiczną Ziemi nieuchronnie prowadzi do pytania o przyszłość geologiczną naszej planety. I tutaj wkraczamy na śliski grunt. Łatwo bowiem popaść w trywialną spekulację. Jest bowiem oczywiste, że przeznaczeniem naszej planety jest jej przemiana w martwą planetę, taką jak dzisiejszy Mars. Procesy geologiczne muszą ustać z chwilą, kiedy wyczerpie się wewnętrzne źródło energii. Kiedy to nastąpi tego nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Jednakże przewidywanie przyszłych wydarzeń geologicznych jest konieczne. Chodzi tutaj nie tylko o zjawiska krótkookresowe jak trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, ale i o dalszą perspektywę czasową, np. kilku czy kilkuset tysięcy lat. Jest to zadanie niesłychanie trudne. Pamiętamy, że dla geologa czas to skała, a przecież nie znamy przyszłych skał. Pozostaje nam jedynie dogłębne poznanie procesów, które zachodziły w przeszłości geologicznej i które zachodzą obecnie. Na tej podstawie możemy dokonywać ekstrapolacji, najczęściej jakościowych, na odległą przyszłość naszej planety. Trawestując znane powiedzenie ojca geologii, szkockiego naturalisty Jamesa Huttona, geologiczna przeszłość jest kluczem do zrozumienia przyszłości. Niestety nasze zrozumienie procesów geologicznych nie jest wystarczające aby dokładnie przewidywać takie krótkookresowe dynamiczne zjawiska jak trzęsienia ziemi czy wybuchy wulkanów. Większe zaufanie mamy do prognoz zjawisk wynikających z procesów zachodzących w stałym tempie w długim okresie czasu.

Ze znajomości tempa procesów geologicznych można dedukować trwałość różnych konstrukcji. Możemy na przykład pokusić się o oszacowanie czasu po jakim znikną z powierzchni Ziemi piramidy faraonów. Podlegają one niszczącemu działaniu czynników atmosferycznych – wietrzeniu. Angielski geolog Emery oszacował tempo naturalnego usuwania budulca (wapieni) piramidy Cheopsa na 50 m3 na rok, co jest równoważne usunięciu warstwy skalnej o grubości 0.2 mm z całej powierzchni piramidy. Znając obecne rozmiary piramidy Cheopsa (137 m wysokości i 227 m długość podstawy) można obliczyć, że zniknie ona z powierzchni Ziemi po około 47 tysiącach lat. Nie ma zatem istotnego powodu aby w panice biec do najbliższego biura podróży w celu wykupienia wycieczki do Egiptu. Istnieje wszakże jeszcze jedno naturalne niebezpieczeństwo, które poważnie zagraża piramidom i może przyczynić się do ich przedwczesnego zrujnowania. Jest nim krystalizacja soli w spoinach między blokami wapieni budujących piramidy. Zmineralizowana woda podsiąka kapilarnie szczelinami między blokami wapieni i pod wpływem intensywnego nasłonecznienia paruje. Wytrącają się sole (gips, halit, kalcyt) a siła ich krystalizacji rozpycha bloki skalne nawet ponad 3 centymetry. Proces ten szczególnie intensywny u podstawy piramid może doprowadzić do ich częściowego zawalenia się. Oczywiście jeszcze poważniejsze zagrożenie może grozić piramidom ze strony ludzi. Destrukcyjna działalność człowieka znacznie wyprzedza siły Natury. Dość powiedzieć, że w średniowieczu piramidy stanowiły doskonałe źródło materiału budulcowego dla miejscowej ludności w wyniku czego wysokość piramidy Cheopsa zmniejszyła się o 10 m. Nigdy nie można przewidzieć, czy w imię jedynie słusznej sprawy nie zostaną wysadzone w powietrze. W tym sensie działania istot ludzkich są znacznie bardziej nieprzewidywalne niż sił natury.

Przestrzec należy przed nadmiernie uproszczoną ekstrapolacją znajomości tempa procesów geologicznych na geologiczną przyszłość Ziemi. Beskidy wznoszą się w tempie około 1 mm rok. Pokusa bierze aby obliczyć po jakim czasie osiągną wysokość Himalajów. Takie obliczenia będą w oczywisty sposób błędne gdyż nie uwzględniają tempa erozji i ruchów masowych, które jeśli większe niż tempo orogenezy mogą mimo wznoszenia masywu górskiego spowodować, że zamiast Himalajów staną się pofalowaną równiną. Ponadto nie wiemy, w którym momencie wewnętrzne siły górotwórcze ustaną. Nawiasem mówiąc Himalaje wypiętrzają się od 25 milionów lat w tempie od 2 do 4 metrów na tysiąc lat, a erozja niszczy je z szybkością 1 m na tysiąc lat.

Z koniecznością prognozowania geologicznej przyszłości Ziemi stykamy się, kiedy na przykład planujemy budowę podziemnego składowiska odpadów promieniotwórczych. Odpady te ze swojej natury są długowieczne poza skalą historycznych doświadczeń człowieka. Muszą być trwale odizolowane od kontaktu z biosferą przez okres co najmniej 10 tysięcy lat. Po takim czasie osiągną promieniotwórczość rudy uranu, a więc obiektu naturalnego, co nie znaczy, że bezpiecznego. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego co się wydarzy za dziesięć tysięcy lat, ale jesteśmy w stanie prognozować przebieg niekorzystnych i korzystnych procesów jakie mogą zaistnieć w takim podziemnym składowisku. Wiedzę na ten temat czerpiemy z obserwacji minionych procesów jakie zachodziły w starych złożach pierwiastków promieniotwórczych. Jeśli myślimy o złożeniu odpadów promieniotwórczych w słupach solnych na Niżu Polskim, które z głębokości kilku kilometrów wynurzyły się blisko powierzchni Ziemi, to musimy wziąć pod uwagę ich nieustający ruch ku górze. Mogłoby się zdarzyć, że słup solny przebije powierzchnię Ziemi i udostępni groźne odpady wodom, które je rozpuszczą i uniosą daleko. Z pomiarów tempa wznoszenia się słupów solnych obliczono, że w ciągu najbliższych 100 tysięcy lat wzniosą się one maksymalnie o 40 m, a ponieważ składowisko znajdowałoby się na głębokości co najmniej 600 m stąd oczywistym jest, że z tej strony nie ma żadnego niebezpieczeństwa.

Szanowni Państwo! Przez niezmiernie mały ułamek czasu geologicznego starałem się zwrócić uwagę Państwa na kamienie jako źródło informacji o tym co się zdarzyło w historii Ziemi, ale i o tym co może się zdarzyć w przyszłości. Przeto chciałbym moje wystąpienie zakończyć poetyckim apelem sformułowanym przez Panią profesor Marię Pulinową w eseju „Stawanie się Kamienia”: „Leżący na drodze kamień nie zasłużył na to przechodniu, abyś go minął obojętnie. Jest bowiem naturalnym synem Ziemi... Spojrzyj na niego choć raz uważnie”. I ja dziękując Państwu za uwagę również o to proszę.

Autorzy: Janusz Janeczek, Foto: W. Ziółkowski