- Powiedzmy otwarcie: obecne w eterze od 20 stycznia "Radio R" działa na pirackich warunkach. Ustawa o radiofonii i telewizji wchodzi w życie dopiero z dniem 1 marca br. a wydawanie licencji nowym stacjom bidzie możliwe dopiero od lipca 1993 roku. Słyszałem, że wami już interesowała się Państwowa Agencja Radiotelekomunikacyjna z Katowic. Co będzie dalej?
- Wejście ustawy w życie z dniem 1 marca bezpośrednio niczego nie zmieni ponieważ licencje będzie przyznawać Krajowa Rada Radiofonii, która musi się zebrać do lipca, w co zresztą nie wierzę.
Na jakich zasadach działamy? Na pewno nie na pirackich. "Piraci" będzie można o nas mówić gdy zostanie wydana ostateczna decyzja o zamknięciu stacji. To prawda, mieliśmy kontrolę z Państwowej Agencji Radiotelekomunikacyjnej z Katowic. Brak licencji, co zrozumiałe, spowodował wydanie decyzji o zaprzestaniu emisji w ciągu 14 dni. Sprawdzono również czy nadajnik ma homologację Ministerstwa łączności oraz czy usytuowanie anteny nie jest szkodliwe dla otoczenia. Tu nie stwierdzono żadnych uchybień. Dwa tygodnie od wizyty minęły 11 lutego. Postanowienie PAR-u z Katowic nie jest ostateczne. Odwołaliśmy się do Zarządu Krajowego PAR w Warszawie, który podejmie decyzję ostateczną - czy stacja może działać czy też nie.
- Sytuacja jest więc niepewna.
- Tak jak wszystkich rozgłośni. Nie jestem przekonany czy Zarząd Krajowy PAR zareaguje na nasze odwołanie ponieważ takich spraw jak nasza jest mnóstwo. Zobaczymy.
- A co powiesz na taki zarzut: radio działa przy Uniwersytecie, powstało z jego wydatna pomocą. Reprezentujecie zatem instytucję poważną i godną, a działacie nieprawnie.
- Nie zgadzam się z tym. Tak będzie można powiedzieć gdy otrzymamy ostateczną decyzję z Warszawy. A decyzji nie ma i mówienie, że coś jest nieprawne, nielegalne jest pozbawione sensu.
- A po otrzymaniu odmownej decyzji z Warszawy będziecie dalej działać?
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
- Dlaczego?
- To zależy od wielu czynników. W nowej Ustawie o radiofonii i telewizji jest zapis, zgodnie z którym działające nielegalnie stacje będą miały kłopoty z uzyskaniem licencji. A więc gdy przyjdzie odmowna decyzja z Warszawy należy się dobrze zastanowić. Jeśli nie zaprzestaniemy nadawania audycji możemy mieć kłopoty z uzyskaniem licencji na nowych warunkach. Na razie wykorzystujemy wszystkie możliwości odwołań ponieważ "wyrok skazujący" nie został ostatecznie potwierdzony. W każdym razie nikt nie może naszego studia opieczętować i nikt zresztą tego od dłuższego czasu nie robi w innych wypadkach.
- Radio "Rezonans" było radiem i radiowęzłem studenckim, "przedszkolem" dla dziennikarzy studenckich. Obecnie, po przekształceniu się - by się utrzymać - musi postawić na komercję i profesjonalizm. Jak się to ma do dotychczasowej funkcji szkoły dziennikarskiej, którą Radio" R" (moim zdaniem) nadal powinno być?
- Radio "R" nie tylko powinno ale musi być szkołą dziennikarską, ponieważ działa przy uniwersytecie i w 90 proc. robione jest przez studentów. Nikt chętny do pracy, zwłaszcza student, nie został i nie będzie odprawiony z kwitkiem. W tej chwili trzon zespołu radia tworzy kilka osób, które prowadzą i realizują audycje już parę lat. Resztę stanowią studenci uczący się sztuki radiowej i im poświęcamy bardzo wiele czasu.
- Komercja i profesjonalizm - nie będzie przeszkadzać studentom?
- Powiedzmy więcej - studenckość radia - w obsadzie kadrowej i w podejmowanej tematyce - zostanie zachowana bo będzie to naszą siłą.
W najbliższym czasie w regionie pojawi się wiele nowych stacji. Komercja spowoduje, że upodobnią się one do siebie - reklama, szybka informacja, muzyka. A my oprócz tego będziemy eksploatowali tematykę studencką i w ten sposób - liczymy - będziemy się wyróżniać w przewidywanym dosyć monotonnym krajobrazie regionalnej radiofonii.
- Ze studenckością wiąże się kwestia waszych kontaktów z samorządem studenckim UŚ. Jakie są te kontakty i zależności?
- Jak powiedziałem liczymy przede wszystkim na studentów. To jest siła naszej rozgłośni. Radio z założenia promujące kulturę studencką muszą tworzyć studenci.
Nie uczestniczyłem w styczniowym posiedzeniu Senatu. Przekazano mi, że Samorząd miał zastrzeżenia do zmian w naszym radiu, głównie jednak mieli pretensje, że nikt z nimi o tych zmianach nie rozmawiał. Nie miałem dotąd do czynienia z pracą samorządu. Nie ubiegałem się również o jego pomoc. Myśl, że Samorząd powinien się cieszyć, że dostaje do ręki "publikator", którego wcześniej nie posiadał. Wszelkie z tego wynikające problemy myślę, że uzgodnimy w najbliższym czasie.
- Porozmawiajmy o programie. Czy profil studencki jest już widoczny w tematyce waszych audycji?
- Szczerze mówiąc - nie. Nie stać nas jeszcze na wyraźne zróżnicowanie w porównaniu z Flashem czy RMF. Brak nam odpowiedniego sprzętu i kadry do pracy, tematyka studencka będzie się pojawiać coraz częściej na antenie - za miesiąc, półtora. W tej chwili program robimy dosyć schematycznie, tzn. reklama, muzyka, szybka informacja, przede wszystkim lokalna. Świetnie trafiliśmy w rynek. Nie wiem czy to dobrze ale zadziałały tu pewne patriotyzmy lokalne - powstała przecież pierwsza stacja radiowa w Zagłębiu. Mieszkańcy bardzo się z tego cieszą a my staramy się mówić o sprawach lokalnych na bieżąco - na ile starcza nam sił by wszędzie dotrzeć. Musimy zwracać uwagę na to co dzieje się na ulicy czy nawet w kamienicy, w której mieszka słuchacz, to bardzo przyciąga do odbiornika. Co godzinę prezentujemy serwis ogólnopolityczny, który musi być w radiu lokalnym, a w międzyczasie prezentujemy informacje lokalne.
- Jakie są proporcje między informacjami lokalnymi a ogólnopolskimi czy ze świata.
- Serwis ogólnopolityczny trwa 2-3 minuty, w zależności od ilości informacji. Informacje lokalne są prezentowane na bieżąco. Mamy kontakty z policją, strażą pożarną. Zdarzają się przypadki, że służby te same przekazują nam informacje i to takie z ostatniej chwili, prosząc o pomoc. W ten sposób stajemy się praktyczni i pożyteczni. Np. 11 lutego zadzwoniła wieczorem policja i poinformowała nas, że w okolicy Łagiszy na drodze szybkiego ruchu samochód potrącił śmiertelnie pieszego a kierowca zbiegł z miejsca wypadku. Poinformowaliśmy o tym natychmiast kierowców znajdujących się w okolicy miejsca zdarzenia prosząc o współpracę w ujęciu sprawcy.
- Reklama to główne źródło stacji komercyjnej, jaką niewątpliwie jesteście. Jak się do tego zabieracie?
- Jesteśmy w trakcie druku cennika reklamowego. Sami musimy poszukać reklamodawców. Zarobiliśmy na reklamie trochę pieniędzy - nie duto ale przecież też nie mało. Myślę, że do końca lutego nazbieramy może nawet 30 milionów złotych. A przecież, gdy radia zaczynają swą działalność, muszą obyć się w ogóle bez reklam. Nasze założenie było podobne. Biznesmen musi się przekonać czy radio jest słuchane, jaka jest jego popularność, a potem dopiero podejmuje decyzje o inwestowaniu w reklamę.
- Możliwości reklamowania się są dość duże. Czy nie obawiacie się, że może kiedyś zabraknąć dla was zleceń. Co wtedy z finansowaniem waszej działalności?
- Mamy bardzo specyficzną reklamę, której odbiorcą jest słuchacz z Sosnowca, Będzina czy Dąbrowy Górniczej. Firmy z naszego regionu wolą się zaprezentować na naszej antenie aniżeli szukać możliwości reklamy np. w radiu ogólnopolskim, bo konkretna oferta trafia do z góry określonego odbiorcy. Jeżeli stacja jest słuchana, to ma reklamę. Obawa, że źródło finansowania wyschnie, jest wtedy mniejsza. Chociaż zawsze pozostaje niepewność tak jak to jest w każdym biznesie.
- Co z pieniędzmi zarobionymi na reklamach. Uniwersytet jako główny sponsor przedsięwzięcia ma prawo do wpływów z reklam.
- To oczywiste. Ale co z tymi zarobionymi pieniędzmi - to pytanie nie do mnie a do władz uczelni. W każdym razie od miesiąca "robimy" profesjonalne radio zupełnie społecznie, podczas gdy inne ruszające rozgłośnie od samego początku oferują swoim zespołom niezłe wynagrodzenie.
- Dziękuję za rozmowa życzę powodzenia.