Wielki koncert Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy można uznać za ważne wydarzenie w naszym życiu kulturalnym. Używając tradycyjnego języka można powiedzieć, że młodzi odnieśli sukces. Powstają pytanie, jak to się stało, że się tak udało, na czym polega i co oznacza ten sukces.
Moim zdaniem impreza się udała przed wszystkim dlatego, że miała konkretny, bardzo wymierny cel. Był on tak oczywiście pozytywny, tak jasno postawiony i tak godny powszechnej akceptacji, że trudno byłoby pokłócić się o jego sens. Ale to jeszcze nie wszystko. Okazało się ponadto, że organizacja tak gigantycznego przedsięwzięcia je możliwa dziki temu, że młodzież swoją kulturę rockowego muzykowania włączyła do działania na rzecz innych i zrobiła to nie rezygnując ze swojej tożsamości. Więcej. Młodzi narzucili styl własnej "branży" generacyjnej, zarażając starszych swoim entuzjazmem, spontaniczności i umiejętnością bycia razem. Tak wiec dzięki koncertowi Wielkiej Orkiestry Świąteczne j Pomocy młodzi wkroczyli na społeczna sceny w sposób triumfalny, sympatyczny i niesłychanie konkretny. Ożył na chwilę dawny duch solidarności, już nie podziemnej, nie konspiracyjne j, lecz otwartej, hucznej i niepoddajacej się sterowaniu władz, instytucji i organizacji. Jeśli była w tym jakaś ideologia - to tylko jeden jej rodzaj: ideologia pomocy.
Zabawa przy tym rozwijała się na wielu poziomach i w wielu miejscach jednocześnie: w bezpośrednim " byciu razem'; w salach koncertowych i klubach studenckich, w studiach telewizyjnych i na ulicach miast dużych i małych. Więcej było informacji o tym co już ofiarowano niż apeli o jeszcze. Tą feerią zachowań prospołecznych odbywających się w samym środku zabawy młodzież dała wszystkim poczucie, że oto bariera niemocy została przełamana, że można "mierzyć siły na zamiary". Ta współczesna ludyczna wersja "Ody do młodości" wywarła tak duże wrażenie być może także dlatego, że wydarzenia ostatnich dni i tygodni, a nawet więcej ostatnich trzech "zwycięskich" lat nie dawały okazji do świętowania i żywiołowej radości. Podziały, podziały na górze, na dole, gra interesów, walka o władz, popularnie nazywana walką o stołki, afery i intrygi, spadek nastrojów społecznych, wreszcie kulminacja strajkowa przygnębiająca swoją gigantyczną roszczeniowością słusznych skądinąd postulatów. Gdy wydawało się, że już na zawsze pozostaniemy w kręgu niemocy, wobec problemów nierozwiązywalnych, pozostawieni własnej bezradności, z żałosną satysfakcją "rraczkującej" demokracji - młodzież wkroczyła na scenę i zafundowała pewni porcję optymizmu, pokazując, że bez szumnych deklaracji, możnych protektorów i ideologicznych e przywódców jest w stanie pokierować sama sobą, nie po to aby "mieć'; lecz aby "być" i "dać" coś z siebie innym. Jerzy Owsiak - jego I- rola i jego sposób zachowania się - także wymyka się potocznej ocenie. To nie jest typ lidera, przywódcy, cechuje go prostota i plebejskość, jest w każdym momencie jednym z nich, jednym z nas. Wierzy się mu, gdy swoim, szybkim "zadyszanym" i jakby w biegu tworzonym tekstem dzieli się sobą w naturalny, pozbawiony wszelkiej pretensjonalności sposób. Powiedzmy szczerze - Jerzy Owsiak jest osobą bez cienia pretensjonalności, pozy, zadęcia a jednak indywidualnością i to bardzo telewizyjną. Swoje dodatkowe "humanistyczne" oblicze pokazała także telewizja, środek masowego przekazu stał się środkiem przekazu treści nośnych moralnie i tak widowiskowych w formie. Bez telewizji - nie byłoby i zabawy i możliwości dotarcia z informacja o tym co się dzieje w tak różnych miejscach kraju do milionów ludzi. Pękła więc bariera nieufności wobec młodzieży tak odmiennie artykułującej swoje potrzeby kulturowe i tak ekscentrycznie demonstrujacej swoje odmienność, budząc niejednokrotnie Ięk. Ogladając ten swoisty „turniej miast" i turniej orkiestr i zespołów poczatkowo czekałam z niecierpliwości na relację z Katowic. Udzielił mi się nastrój swoistego kibicowania "swoim”; a potem pomyślałam, że wcale nie o to chodzi kto da więcej, lecz o to jak całość się złoży. A jednak nie mogę powstrzymać się od podzielenia się informacja że nasz Wydziałowy klub "Pod Rura" uzbierał kwotę 8 milionów złotych. A może ten klub na moment zmienił nazwę i stał się klubem "Spod serca"?