KTÓRY MIAŁEM WYGŁOSIĆ NA KOLEGIUM REDAKCYJNYM W DNIU 14.01.98 ALE NIE WYGŁOSIŁEM, BO ZAPOMNIAŁEM KARTKI
Drogie Koleżanki i Koledzy!!
Powiedzenie, iż nowe czasy wymagają od nas nowych poświęceń nie jest z pewnością dla Was zaskoczeniem. Ale o tym, że nowe czasy wymagają zdwojonej czujności, już zdążyliście zapomnieć!
Całe szczęście, że w tym naszym towarzystwie trzpiotów, lekkoduchów i szaławiłów jest ktoś taki jak Stefan Oślizło, który w porę dostrzega grożące nam niebezpieczeństwa i słusznie napiętnował w poprzednim numerze separatystyczne ciągoty miasta Czeladź. Obowiązek każe mi przypomnieć, iż to właśnie miasto przejęło Uniwersytet Warszawski - na razie jeszcze nie w całości, ale biorąc pod uwagę rozwój handlu w Czeladzi, to tylko kwestia czasu.
Nie przypadkiem nawołuję tutaj do czujności. Jak się okazuje V kolumna czyha tuż pod winietą naszej Gazety. Nasi podstępni przeciwnicy zmusili nas do tego, by w dziale "Granty badawcze" przypisać Wydziałowi Biologii i Ochrony Środowiska takie prace jak: "Chorwackie słownictwo sportowe" czy "Sytuacja językowa w miastach górnośląskich". Działania te, były perfidnie przemyślane i obliczone na podważenie wiarygodności naszej Gazety. Ale jak mówi poeta: "Cyt! - cyt!" (J. Słowacki, "Fantazy", akt I scena XI). Zostawmy na razie biologów zagrzebanych po uszy w słownikach i wróćmy, choć to bolesne do Czeladzi, a nawet, jeśli któryś z rdzennych Ślązaków to przeżyje do innych miast zagłębiowskiego regionu.
Już na wysokości Będzina słychać stukot maszyn do szycia. To szyje się togi dla senatu przyszłej będzińskiej Sorbony. Dzieje się tak zgodnie z zasadą: Nie będzie nam Czeladź sypać piaskiem w oczy! Nas też stać i to nie na taki uniwersytet.
W niedalekim Zawierciu natomiast odnaleziono ostatnio niewypał czy jak wolą puryści niewybuch. Stąd też wzięły się plotki, iż właśnie tam będą mieściły się wydziały Akademii West Point. To jeszcze nie wszystko. W Łazach skradziono 200 metrów przewodu doktorskiego, gdyż zaistniało podejrzenie, że jest on pokryty miedzią. Jak wykazało jednak śledztwo, była to jedynie patyna przebrzmiałych teorii. W Wojkowicach z kolei pewien mężczyzna habilitował się publicznie, za co słusznie został zatrzymany przez miejskie służby porządkowe. Jeśli dodamy do tego nie sprawdzoną jeszcze informację, jakoby opuszczone przez polonistykę pozostałości sosnowieckiego Wydziału Filologicznego zwróciły się o "bratnią pomoc" do Uniwersytetu im. Łomonosovva - to jest to aż nazbyt wyraźna przestroga.
Koleżanki i Koledzy!
Przekroczmy jednak Rubikon pod postacią rzeki Brynicy. I cóż tu widzimy? Z gardła wyrywa sie jęk, o którym pisał klasyk: "Laboga" (W. St. Reymont, "Chłopi", Warszawa 1958, t 1, s. 162).
Trwonimy lekkomyślnie powierzoną nam ojcowiznę, a biorąc pod uwagę nasze dochody, to nawet dziadowiznę. Cóż z tego, że w ubiegłym roku wzięliśmy szturmem chorzowski przyczółek? ! Szkoła Zarządzania mieści się niestety na terenie dawnej jednostki wojskowej, stąd też informacje o niej objęte są ścisłą tajemnicą wojskową.
A co z pozostałymi miastami? Takie dajmy na to Lipiny. Wyciągają w geście rozpaczy ręce i wołają: "Dajta nam jakom katedre, a możemy nazywać się choćby i Sławków!"
Rudzie Śląskiej grozi wyludnienie. Większość chciwych wiedzy obywateli (w wieku poprodukcyjnym) wyjeżdża do Niemiec, gdyż jako uczelnia nie jesteśmy w stanie zaprezentować im "efektu Mossbauera".
W Zabrzu na szybie dworca PKP ukazał się jednoznacznie szydzący z nas wizerunek dwóch skrzyżowanych zamiast uniwersyteckich insygniów - kijów baseballowych. Miała to być rzekomo prowokacja kibiców Górnika, o czym świadczył podpis: "Ruch to psy", ale my przecież wiemy lepiej.
Koleżanki i Koledzy!
To wszystko co do tej pory powiedziałem jest niczym wobec prawdziwego nieszczęścia, które łączy się z naszym wstąpieniem do NATO. NATO przypominam, to Nowe Administracyjne Tereny Oświatowe, które mają powstać w wyniku redukcji dotyczących województw. Przykład? Proszę. "Bitte" (Neckerman, Katalogwelt 1990, s. 774).
Jeśli Opole znajdzie się w woj. katowickim, to skutki tego anszlu... Anschlu... no wiadomo, będą nieobliczalne. Już w tej chwili trwa niepokojąca wymiana strzałów między nami i Opolem. Na razie strzelamy z tytułów honoris causa. Oni w nas Kutzem - my w nich Kapuścińskim. Oni w nas Lemem - my w nich Derridą. Na czym to się skończy Słychać plotki, że pierwsze grupy intelektualistów w obawie przed obstrzałem, pozostawiając cały dobytek, udają się w kierunku na Zaleszczyki.
Koleżanki i Koledzy!
Możecie śmiało zapytać: Po cóż to wszystko. "To mówię, bom rad, że cię boleć będzie!" (Dante Alighieri, "Boska Komedia", Piekło, pieśń XXIV w. 151) Kim będziemy jako "Gazeta", gdy znajdziemy się w kosmosie szkół, uniwersytetów, akademii? Ot małą prowincjonalną gazetką. A przecież 50 numerów to sporo jak na nasz niewielki organ uniwersytecki. Pokażemy, że stać nas jeszcze na niejeden numer...
I jeśli tak trzeba będzie krzykniemy wspólnie: Niech żyje Uniwersytet przy "Gazecie Uniwersyteckiej" !!!