Pracownia Konserwacji Książki na Uniwersytecie Śląskim nie jest agendą znaną, ukryta w końcu korytarza w gmachu przy Placu Sejmu Śląskiego nie zdradza łatwo swych sekretów. Ale wytrwały tropiciel śladów niecodziennych zainteresowań naukowych może tam jednak trafić.
Potrzeba prowadzenia tej pracowni pojawiła się w efekcie znanej powszechnie małej trwałości papieru współczesnego. Jest to związane z kwasowością papieru, czyli ze zmianami w technologii jego otrzymywania; jest on gorszy do papieru historycznego - czerpanego. Nie ma mowy o tym, aby dokumenty sporządzone na nim zachowały się w dobrej kondycji prze 300-400 lat, w jakiej przetrwały starodruki, jego trwałość można szacować od 40 - 60 lat.
Wcześniej badania nad fizykochemicznymi i wytrzymałościowymi własnościami papieru prowadził prof. dr hab. Bronisław Zyska. Zainteresowania Profesora ograniczały się do badań czysto technicznych. A egzamin z tego przedmiotu był dla studentów tego kierunku sporym przeżyciami - Profesor nie żartował. To był początek pracowni.
Obecnie kierownikiem pracowni jest prof. dr hab. Leonard Ogierman: "Otrzymałem po profesorze Zysce cały cykl wykładów, ale obok tego starałem się rozszerzyć badania o element konserwatorski. To jest związane z chemią i mikrobiologią, ale jest to bardziej spektakularne niż suche, dla humanistów, wiadomości fizykochemiczne czy mechaniczne. "
Prof. Leonard Ogierman
Konserwacja jest więc pewnego rodzaju pomostem pomiędzy nauką ścisłą a nauką humanistyczną, to specjalizacja interdyscyplinarna. W tej dziedzinie potrzebne są pewne uzdolnienia plastyczne, do uzupełnienia warstwy malarskiej, szczególnie dla dzieł iluminowanych.
"Lekarz książki" musi mieć bardzo szczególne kompetencje. Kierownik pracowni: "Jestem z wykształcenia chemikiem, ale także - bibliofilem i kolekcjonerem. To może nie jest typowa droga chemiczna, ale chemik w tym środowisku nikogo nie zaskakuje. Moje zainteresowanie posiada więc pewne elementy uczuciowości. Zawsze interesowałem się książką. Po raz pierwszy pracuję na Wydziale Filologicznym, choć na Uniwersytecie Śląskim już pracowałem - w Instytucie Chemii zaczynałem swoja karierę naukową. Pierwsza moja samodzielnie napisana praca naukowa dotyczyła papieru".
Studentów bardzo interesują badania profesora "Varietas delectas - jest to coś nowego. Zawsze mam tu pełną obsadę na seminariach magisterskich, rocznie przeżywam 12 dyplomów (więcej osób się w pracowni nie zmieści). Skromne zaplecze tej pracowni musi to jakoś znieść, każda praca ma na celu opracowanie jakiegoś materiału badawczego". W pracowni są wykorzystywane urządzenia do mierzenia kwasowości papieru, oraz do badania własności wytrzymałościowych papieru, adepci tej sztuki muszą opanować wiele technicznych umiejętności.
Oczywiście zakres wykonywanych prac podlega sporym ograniczeniom. Problemem jest brak zaplecza do badań, placówka jest młoda i nie dysponuje spektakularnymi starodrukami. Takie dzieła niezbędne do pisania prac magisterskich i dyplomowych trzeba zdobywać. Prof. L. Ogierman: "Najstarszy egzemplarz, jaki w tej chwili robimy, to "Historia Polski" z czasów Zygmunta Augusta - czyli rok około 1570 z frontyspisem króla, wydana w oficynie w Bazylei.
Do konserwacji trafiają książki prywatne (np. omawiany wyżej starodruk), czasami są o depozyty z parafii np. stary mszał XVII-wieczny, obecnie pracujemy nad mszałem potrydenckim z 1630 roku. Bardzo sobie cenię pracę nad "Historią naturalną" - to ostatnie wydanie takiej dużej encyklopedii na papierze czerpanym z 1803-go roku - tzw. wydanie napoleońskie, funkcjonujące obok Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, dzieło ma bardzo ciekawą luksusową oprawę. Dwa lata później odkryto współczesną technologię".
Pierwszym etapem w konserwacji książki jest podjęcie decyzji. Nie jest to łatwe ! Zależy tu wiele od "zawodowej subtelności" podejmującego decyzję.
Trzeba mieć świadomość tego, że taka interwencja konserwatorska w jakiś sposób nieodwracalnie likwiduje pewne symptomy starości, które są urokiem starej książki. Jeśli np. są tylko wybarwienia należy się zastanowić czy je rzeczywiście koniecznie trzeba zlikwidować. Oczywiście choroby mikrobiologiczne dotykają wszystkich książek.
Kiedy zmiany są poważne, niszczące powierzchnię papieru i bez interwencji konserwatorskiej dzieło zniszczeje nieodwracalnie, to wtedy naturalnie jest ona konieczna. Na ogół ratuje się oprawę, bo ona szczególnie jest podatna na choroby i uszkodzenia. Dobrze jeśli ingerencje konserwatora ograniczą się do tego - większość prac konserwatorskich jest w zasadzie pracami introligatorskimi. Ingerencja związana z całkowitą "rozbiórką" książki i kąpielami w roztworach wybielających, gdzie operuje się materiałem mokrym mającym konsystencję bibuły. Jest to szalenie trudne, bo istnieje zawsze ryzyko zniszczenia, rozdarcia. Dlatego takie prace podejmuje się wobec dzieł o dużej wartości, które należy bezwzględnie zachować. Jest to duże przedsięwzięcie np. ratowanie 1000 - stronicowego mszału trwa 2, 3 - lata.
Kolejnym etapem jest wybielenie i ponowne zaimpregnowanie dzieła, po tych zabiegach można już przewracać strony. Potem następuje praca czysto introligatorska, ponowne sklejenie i uzupełnienie wszystkich ubytków papieru poprzez sporządzenie zawiesiny celulozy w wodzie, wypełnienie nią tych dziur, próżniowym odciągnięciu wody; osadzone na sicie włókna celulozowe wiążą się ze starymi włóknami. Można tę zawiesinę tak dobrać kolorystycznie, by nowy "papier" nie różnił się od reszty strony barwiąc ją odpowiednio np. herbatą. Oczywiście druku uzupełnić już nie można, ale iluminacje tak.
Jeśli książki są zalane - opowiada prof. Ogierman - to pierwszą czynnością, jaką należy wykonać jest osuszenie. Należy je zamrozić, można poddać je konwencjonalnemu suszeniu w strumieniu ciepłego powietrza, przekładając zamoczone strony arkuszami bibuły, papieru, gazety. Ten proces przebiec musi jak najszybciej, ponieważ w ciągu 3 dni po zamoczeniu następuje rozwój zarodników grzybów. Wymarzoną metodą, która nie deformuje książki jest liofilizacja. Polega na umieszczeniu książki w komorze, w której pod wpływem bardzo wysokiej próżni następuje odparowanie wody poprzez sublimację. Czas zabiegu jest dość długi - trwa to kilka dni samo urządzenie jest bardzo kosztowne.
Dzieła chorują - prawda ta znana jest każdemu ich miłośnikowi, ale że można je leczyć, z tego zdają sobie sprawę jedynie niektórzy . Ocena organoleptyczna powinna skłaniać do zaniesienia książki do "lekarza". Oznacza to po prostu dyskomfort zapachowy sugerujący grzyby pleśniowe lub zabarwienie szare podobne do kurzu, ale mocniej przytwierdzone do podłoża. Tak choruje papier czerpany, papier współczesny jest mniej podatny.
Pracownia konserwacji książki tworzy pomost pomiędzy wiedzą teoretyczną a jej jakże praktycznym wykorzystaniem, . W przyszłości będzie pewnie mogła wyjść ze swoja ofertą poza mury uczelni. Księgozbiorów do ratowania nie brakuje, a rzeczywistość sprzyja konserwatorom stale dostarczając materiału ( szczególnie "cenne" klęski : powódź, wylanie Rawy, pęknięta rura). Działalność pracowni jest przykładem na to, w jaki sposób krzyżówka chemii i humanistyki może być przydatna w pracy bibliotekarskiej, muzealnej, naukowej, wreszcie jak może służyć zwykłemu miłośnikowi książek.