Drugie posiedzenie Senatu bieżącej kadencji (5 listopada) było długie, pracowite i nie w pełni owocne, a w dodatku - bez przerwy na choćby pół regenerującego papierosa. Ale cóż - sami sobie wybraliśmy niepalący kwintet rektorski.
Senatowi nie udało się zamknąć koniecznymi decyzjami wszystkich kwestii mieszczących się w punkcie porządku obrad zatytułowanym "Uchwała w sprawie zasad i kryteriów przyjmowania na pierwszy rok studiów w roku akademickim 1997/98". Konkretnie zaś: odłożono do następnego posiedzenia (3 grudnia) decyzję o ustanowieniu (bądź nie) limitu przyjęć na zaoczne studia prawnicze. Ale po kolei. Obszernego wprowadzenia do tego punktu porządku posiedzenia dokonała Pani Prorektor Ratajczakowa. W największym skrócie sens owego wystąpienia był taki: w uczelni naszej proporcja liczby studentów stacjonarnych do studiujących zaocznie i wieczorowo jest jak 1 : 2 i nie ma uniwersytetu tak bardzo otwartego na studentów płacących. W świetle poglądów Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego i polityki MEN jest to niewłaściwe. RGSzW uważa, że uczelnie nie powinny przekraczać równowagi między obiema grupami, a optymalną byłaby relacja odwrotna do tej jaka mamy u nas.
Znane są finansowe uwarunkowania tej sytuacji i znana jest społeczna presja na otwieranie się uczelni. Ale znaleźliśmy się chyba w punkcie krytycznym, w którym mimo presji i opresji powinniśmy się zastanowić nad sposobem odwrócenia tej wciąż utrzymującej się tendencji. Konkluzją wprowadzenia było pytanie: czy nie powinniśmy jednak ustanawiać jakichś bezpiecznych limitów na te kierunki studiów płatnych, na które dotąd ich nie ustalaliśmy, co, rzecz jasna, wiązać się musi z dokonywaniem selekcji kandydatów. Pani Prorektor nie pozostawiła wątpliwości co do tego, iż sama uważa to za wręcz konieczne.
A oto najbardziej charakterystyczne stanowiska w dyskusji. Pan Profesor Piecha (WT) podzielił obawy wyrażone we wprowadzeniu, pokazując na przykładzie swego kierunku (informatyka), że w całym uniwersytecie kształcimy, wprawdzie tylko na poziomie licencjackim, znacznie więcej informatyków niż kształci się na Politechnice Śląskiej, która ma wielekroć więcej niż my przygotowanych do tego nauczycieli akademickich. Pani Dziekan Grabowska (WPiA) stwierdziła, iż Rada jej Wydziału bardzo rozważnie podjęła uchwałę o nie wprowadzeniu limitu przyjęć na zaoczne studia prawnicze, kierując się między innymi tym, że inne krajowe wydziały prawa raczej się otwierają, po wtóre - że z roku na rok na studia te zgłasza się coraz mniej kandydatów (spadek na przestrzeni lat od prawie 3 tys. do 1900 w roku obecnym) i wreszcie - że wydział jest w stanie zapewnić studiującym w trybie zaocznym wszystko do czego ten tryb zobowiązuje, a poziom wymagań wobec studentów zaocznych jest nie mniejszy niż wobec studentów stacjonarnych. Jeśli zaś chodzi o wyrażoną troskę o nadmiar studentów zaocznych w stosunku do stacjonarnych to Wydział Prawa, wychodząc niejako naprzeciw, właśnie likwiduje zaoczne studia magisterskie na kierunku administracja, co zmniejszy ogólną liczbę studiujących w tym trybie o 1000 osób. Pan Prorektor Jania zwrócił uwagę, że często argumentujemy, iż studia zaoczne i wieczorowe czyli płatne są dla uczelni i wydziałów koniecznością finansową (stanowią w budżecie uczelni 30 proc. dochodów) i że w gruncie rzeczy jesteśmy do tego przymuszeni, ale nie wiele robimy aby pieniądze pozyskiwać w inny sposób - zwłaszcza zabieganiem o granty KBN-owskie i z funduszy wspólnot europejskich. Przewodniczący Samorządu Studentów Dariusz Szostek (V Prawo) powiedział, że jeszcze 2 lata temu uważał, iż studentów rzeczywiście jest za dużo i że w takich warunkach trudno studiować, ale z biegiem czasu zmienił stanowisko, ponieważ teraz jednak się rozluźniło, jakoś się to dotarło. Największe jednak wrażenie wywarły na nim spotkania w szkołach średnich, w trakcie których przekonał się jak bardzo młodzież chce studiować - i w związku z tym uważa, że nie powinniśmy zmniejszać naboru na uczelnię.
Głosowano limity i zasady rekrutacji odrębnie na każdy kierunek. W kilku przypadkach dziekani przyjęli sugestie Pani Prorektor aby ustanowić limity. Nie udało się osiągnąć kompromisu w przypadku naboru na studia prawnicze. Pani Dziekan Grabowska wyjaśniła raz jeszcze, że Rada Wydziału podjęła uchwałę po głębokim namyśle więc niemożliwa jest teraz zmiana decyzji Rady. Głosowanie Senatu nie dało rozstrzygnięcia. Pani Dziekan ponownie zaapelowała do Senatu aby nie zmieniać uchwały Rady Wydziału, argumentując iż - po pierwsze - nie przystaje to do powszechnie deklarowanej woli decentralizacji uczelni i zwiększania samodzielności wydziałów oraz - po drugie - iż w świetle ustawy i statutu głosowanie Senatu zmieniające uchwałę Rady Wydziału dotyczącą limitów jest bezprawne, ponieważ jest to wkroczenie w cudze kompetencje. Na to Pan Profesor Ger (WMFCh) zapytał : "To co my tu robimy? " A Pan Dziekan Iwanek (WNS) odrzucił tezę o niekompetencji Senatu do ustalania limitów, stwierdzając, że limity to jest szczegółowa kwestii mieszcząca w obrębie zasad i trybu naboru na studia - o których decyduje, w świetle ustawy, właśnie Senat. Pan Rektor Sławek w tej patowej sytuacji wyraził gotowość uczestniczenia, wraz z Panią prorektor Ratajczakową, w najbliższym posiedzeniu Rady Wydziału Prawa aby przedstawić tam racje zespołu rektorskiego, z nadzieją na przekonanie jej członków o potrzebie ustanowienia jakichś limitów, choćby stosunkowo wysokich. Zgodzono się sprawę pozostawić nierozstrzygniętą i powrócić do niej na następnym posiedzeniu, licząc na perswazyjną skuteczność Pana Rektora. (Jak się okazało była to nadzieja płonna - Rada Wydziału Prawa na swym posiedzeniu 19 listopada nie zmieniła stanowiska. Gdy się ukaże Gazeta będzie już po posiedzeniu Senatu, który coś w tej sprawie postanowił. )
Generalnie w zasadach naboru nie ma większych zmian. Jest znacząca nowość w postaci uruchomienia w naszej uczelni międzywydziałowych studiów humanistycznych (piszemy o tym odrębnie). Senat zatwierdził listę olimpiad uczniowskich i zakres uprawnień ich uczestników i laureatów przy ubieganiu się o przyjęcie na studia w UŚ.
Senat zatwierdził też kilka propozycji nazewniczo-reorganizacyjnych przedłożonych przez wydziały, m. in. Letnia Szkoła Języka, Literatury i Kultury Polskiej utraciła ze swej nazwy człon wskazujący mylnie jej sezonowość, bo też tak naprawdę od samego początku w Szkole dzieje się wiele, i to na okrągło, a kurs wakacyjny jest tylko jednym z przedsięwzięć.