Kiedy pod koniec ubiegłej kadencji władz Uniwersytetu zapadła uchwała Senatu o przejęciu od Skarbu Państwa, z poparciem władz miasta Chorzowa, rozległych terenów zielonych wraz z obiektami tworzącymi architektonicznie doskonale skomponowaną całość, wielu z nas, członków społeczności akademickiej powątpiewało w słuszność takiej decyzji. Koronny argument, jaki zawsze się pojawia w takich okolicznościach to odległość od centrum uniwersyteckiego. Rozlegały się głosy malkontentów, że "za daleko". Ale zaraz padało pytanie, zawierające odpowiedź: a jeśli pokonamy barierę odległości dogodną komunikacją? Wątpliwości topniały nieco. Ale zaraz pojawiły się następne pytania: o zakres koniecznych remontów, ich tempo no i nieodłączne od tego i oczywiste w obecnych czasach pytanie o koszty. Skąd brać fundusze na pokrycie kosztów znacznie przekraczających możliwości finansowe Uniwersytetu.
W umowie z władzami miasta Chorzowa znalazła się klauzula o współfinansowaniu w stosunku 1: 2 odpowiednio przez Miasto i Uczelnię niezbędnych remontów, które zapewniłyby budynkom pełniącym dotąd rolę koszarów wojskowych standard wymagany przez instytucję akademicką. Okazało się jednak, że co innego słyszeć o podarunku, a co innego zobaczyć na własne oczy.
Gdy Senacka Komisja ds. Dydaktyki w nowej kadencji postanowiła zwizytować chorzowski obiekt jako szansę dla rozrastającej się szybko Uczelni miała dwojakie odczucia. Obiekt zachwycił wszystkich swymi potencjalnymi możliwościami. Dwa gmachy, z których jeden o powierzchni ogólnej 7204 m2, a drugi o powierzchni 2. 785 m2 pobudzał wyobraźnię, mimo że wnętrza użytkowane przez cały powojenny (a nawet przedwojenny) okres przez jednostkę wojskową - 72 Pułk Piechoty, a następnie Jednostkę Wojskową Telekomunikacji, były oględnie mówiąc, dalekie od stanu, jakiego wymagałaby dydaktyka. Wszyscy jednak byliśmy wówczas przekonani o wartości obiektu i o słuszności podjętej uchwały senackiej oraz decyzji uniwersyteckich władz.
Przez te trzy lata widać wyraźnie, że decyzja była słuszna. Chorzów powoli staje się miastem akademickim. Dzieje się to nie tylko dzięki temu, że wyremontowano w znacznej mierze jeden (mniejszy) gmach, w którym znalazła siedzibę Szkoła Zarządzania, uruchomiona zgodnie z perspektywicznymi planami Uniwersytetu. Szkoła ta przeniosła się z Katowic opuszczając skromne, gościnnie użyczone przez Instytut Fizyki pokoje i przenosząc się do przestronnych, wygodnie i estetycznie zaprojektowanych sal wykładowych w obiekcie chorzowskim. Warto dodać, że na wniosek Uniwersytetu władze komunikacji miejskiej uruchomiły specjalną linię autobusową. Jakoś nie słychać narzekań na to, że za daleko. Byłe koszary stały się zalążkiem kampusu uniwersyteckiego. W imponującym parku (ściana zieleni) zamiast żołnierzy spacerują studenci. Obiekt zmienił swoje funkcje, ale batalia o jego właściwe przeznaczenie i pełne wykorzystanie dopiero się zaczęła.
Na temat Szkoły Zarządzania, jej aspiracji rozwojowych, inicjatyw dydaktycznych i niezaprzeczalnych osiągnięć można by już napisać monografię. Tu warto tylko wspomnieć, że Szkoła Zarządzania dysponuje obecnie 2 aulami mieszczącymi 120 osób każda, 6 salami ćwiczeń (na 40 osób każda), laboratorium komputerowym na 16 stanowisk, laboratorium technik audiowizualnych oraz 2 mniejszymi salami seminaryjnymi. Uruchomiono tymczasową małą infrastrukturę socjalną: jest barek, księgarenka, xero i pokój dla nauczycieli akademickich. Po zakończeniu trwającej obecnie adaptacji przyziemia i II piętra Szkoła uzyska dodatkowe, a niezbędne - ze względu na rosnącą liczbę studentów sale wykładowe oraz czytelnie, szatnie i klub studencki.
Z tej infrastruktury skorzystać może również Szkoła Kultury i Języka Polskiego, która stara się o przejście z Katowic, z Placu Sejmu Śląskiego do Chorzowa (do wolnej jeszcze części budynku w obiekcie mieszczącym Szkołę Zarządzania). Szkoła uzyskała więc nie tylko godziwe, ale wręcz komfortowe warunki pracy.
"Królewski podarunek", jak wówczas nazwałam publicznie ów nowy, choć wymagający remontów i nakładów ośrodek, nabiera blasku, ale objawi wszystkie swoje walory dopiero wówczas, gdy do użytku zostanie oddany główny gmach. Napawa radością fakt, że Rada Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska podjęła uchwałę o gotowości przejścia do Chorzowa i wykorzystaniu m. in. tego gmachu dla celów dydaktyczno-naukowych, z mającym szczególną wartość dla biologów zapleczem terenowym, na którym można budować nowe obiekty. Jest to perspektywa rozwojowa, jakiej nie ma żaden polski Uniwersytet dla swego wydziału biologicznego.
Bogactwo Uniwersytetu mierzy się wieloma tzw. parametrami. Przede wszystkim różnorodnością aspiracji, kompetencji i zapału wspólnoty akademickiej. Tej różnorodności nam nie brak, na liczbę studentów nie narzekamy (może tylko na niewłaściwą proporcję liczby studentów stacjonarnych i zaocznych). Ale także mierzy się stanem majątkowym, liczbą gmachów, obiektów użytecznych dla wszelkiego rodzaju działalności akademickiej. W tej dziedzinie znanym potentatem jest Uniwersytet Adama Mickiewicza, ale swoje dobra posiada także Katolicki Uniwersytet Lubelski, Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet Warszawski. Nazwiska darczyńców, sponsorów i dobrodziejów zapisane są na kartach i wyryte na tablicach złotymi literami. Nasza Uczelnia pod tym względem nie może współzawodniczyć z innymi i w rankingu najbogatszych uczelni nie zajęlibyśmy zbyt wysokiej lokaty.
Przyszłość Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska w Chorzowie zależy od zdobycia funduszy na remont, na adaptacje istniejącego obiektu i budowę laboratoriów niezbędnych na wydziale eksperymentalnym. Skąd je brać?
Oczywiście przede wszystkim niezbędne są starania o dotacje i poszukiwaniu funduszów celowych w MEN-ie, KBN-ie, Funduszu Ochrony Środowiska, u władz samorządowych i przez gromadzenie środków własnych wydziału i uczelni. Jest to operacja zakrojona na 5-10 lat, a obecnie najważniejszy jest by potencjalny obiekt nie ulegał degradacji, by wydział miał gospodarza i jeśli to możliwe, był źródłem dochodów własnych.
Stąd ciągłe próby ożywienia tego obiektu przez znalezienie współużytkownika na czas określony. Sytuację znakomicie ułatwiło niedawne doprowadzenie do obiektu - przez Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej - ciepłociągu umożliwiającego ogrzewanie budynku bez uruchamiania starej kotłowni węglowej.
Odpowiedzi na pytanie, kto chce zainwestować w budynek na poczet dalszej w nim działalności stała się nieco prostsza i ofertę zgłosiła Fundacja "Serce Szkole".
Jest to istniejąca już 10 lat i aktywnie działająca (także we współpracy z poszczególnymi jednostkami Uniwersytetu m. in. ze Szkołą Zarządzania) na terenie Śląska i Zagłębia. Ta inicjatywa zbiegła się z inicjatywą utworzenia "szkoły ćwiczeń", czyli uniwersyteckiego laboratorium dydaktycznego, jakie powstały np. przy Uniwersytecie w Toruniu i Uniwersytecie Jagiellońskim. Tam działają one jako integralne części składowe Uczelni. Ma to swoje dobre i złe strony, ponieważ nauczyciele muszą mieć nie tylko status pracowników Uczelni, ale zobowiązani są do robienia stopni naukowych. Nie wszyscy tego pragną. Ale objęcie patronatem, jako pierwszy krok w kierunku zintegrowania Uniwersytetu ze szkolnictwem średnim - to oferta bardzo trafiona i słuszna. Komisja do Spraw Dydaktyki jednomyślnie tę inicjatywę zaaprobowała, wyszli jej naprzeciw dziekani, których kierunki studiów pokrywają się z przedmiotami nauczanymi w liceum i stanowił to podstawę do porozumienia zawartego przez Uniwersytet z Fundacją.
Trudno się dziwić, że szkoła pod patronatem Uniwersytetu prowadzi aktywną promocję w mediach. To jej prawo, a nawet obowiązek, inaczej nie będzie kandydatów i cała sprawa może upaść. Byłaby to duża strata dla obu stron, a nawet więcej niż obu, nie tylko Uniwersytetu, Fundacji, ale i młodzieży i ich rodziców.
Śląskie Liceum Ogólnokształcące i Śląskie Gimnazjum oferuje i zapewnia:
kształcenie zgodnie z pełnym programem nauczania według wymogów
reformy oświatowej,
wysoki poziom kadry nauczycielskiej,
nauczanie języka angielskiego, niemieckiego, łacińskiego,
zajęcia w nowoczesnej pracowni komputerowej,
nowoczesny zestaw pomocy naukowych,
organizację kół zainteresowań zgodnych z potrzebami uczniów,
szeroką działalność poza dydaktyczną: wyjazdy, obozy letnie i zimowe,
zespoły muzyczne i sportowe,
Uniwersytet Śląski nie powinien zignorować szansy autentycznej współpracy z szkolnictwem średnim. Odstawałby od ogólnokrajowej polityki zaprzyjaźnionych uczelni w tym zakresie. Istnieje wszak niesłabnące zainteresowanie kształceniem na poziomie wyższym, masowym, ale i elitarnym. Liceum ma przygotowywać młodzież dla Uniwersytetu, torować drogę wybitnym uczniom. Takie instytucje są na każdym szanującym się uniwersytecie zachodnim, ale powyższa inicjatywa nie jest pierwszym i, zapewne nie ostatnim krokiem w tym zakresie. Uniwersytet jest gotów zawierać dalsze porozumienia edukacyjne z partnerami reprezentującymi szkoły średnie.
Ośrodek w Chorzowie potrzebny jest już, i już spełnia swoje funkcje, ale może być czymś znacznie większym i ważniejszym, gdy stanie się siedzibą Wydziału Biologii, Szkoły Kultury i Języka Polskiego oraz przyjmie pod swoje skrzydła Śląskie Liceum Ogólnokształcące. Pamiętajmy, że Fundacja w umowie patronackiej zapewniła remont 1/3 budynku i to już od najbliższego roku szkolnego. Budynek zacznie żyć, oddychać, a nie zamierać w oczekiwaniu na właściwego, troskliwego gospodarza i użytkownika.
Ważnym jest dla przyszłości ośrodka jako części Uniwersytetu jego stabilny rozwój, zgodny z duchem porozumienia zawartego przez Uczelnię i Miasto celem utrzymania dotychczasowej dobrej współpracy i życzliwości władz Miasta i Uczelni.