„Najważniejsza wiadomość w historii ludzkości” – to powinno być coś wyjątkowego, coś, co stanowi o naszym być lub nie być, bez czego niemożliwe jest dalsze życie. Wprawdzie ta wiadomość jest ogólnie dostępna (w publikacjach naukowych i popularnonaukowych), ale nie znajdziemy jej na pierwszych stronach gazet, ludzie nie przekazują jej sobie drżącym głosem, gdy rozpoczynają rozmowę, dzieci nie poznają jej w szkole i prawdopodobnie nikt, kładąc się spać, nie roztrząsa jej w głowie i w sercu w taki sposób, by miało to skutkować bezsenną nocą. A jednak... Szóste wielkie wymieranie jest najważniejszą kontrolką, która pali się czerwonym alarmem na pulpicie naszej cywilizacji.
„Ziemia doświadcza obecnie epizodu spadku populacji i wytrzebiania gatunków w ich rodzimych środowiskach. Będzie to miało negatywne skutki dla funkcjonowania ekosystemu. Opisujemy to jako «biologiczną anihilację», aby podkreślić aktualną wielkość i wagę szóstego dużego wymierania gatunków” – napisali naukowcy w pracy opublikowanej na łamach „Proceedings of the National Academy of Sciences” w 2020 roku. Przez niecałe pół wieku łączna liczebność populacji dzikich zwierząt kręgowych na Ziemi zmniejszyła się o 68 proc. – wynika z raportu WWF Living Planet Report 2020. W 2012 roku dr Donald Levin z College of Natural Sciences szacował, że tempo ginięcia gatunków jest od 100 do 1000 razy większe od zwykłego wymierania tła. Średnio co 20 minut ginie kolejny gatunek rośliny lub zwierzęcia, czasem zanim w ogóle zdążyliśmy go poznać.
W długiej historii życia na Ziemi zdarzyło się pięć wielkich katastrof, w czasie których zdecydowana większość gatunków wymarła. Obecne wymieranie, w odróżnieniu od pozostałych, zostało spowodowane naszą działalnością. Czy nie powinniśmy się zacząć martwić?
Nigdy w historii ludzkości nie byliśmy jako gatunek w takim trudnym momencie. Nigdy jeszcze za naszej bytności na tej planecie biosfera nie była w tak złej kondycji. Dramatycznie zanikająca różnorodność biologiczna jest destrukcją planetarnego systemu życia, którego częścią sami jesteśmy. Właśnie patrzymy na naszą własną agonię.
Nam przyświecają jednak zupełnie inne priorytety. Trzeba się rozwijać, bogacić, budować nowe drogi, fabryki i domy. Gdy na drodze ku świetlanej przyszłości staną motyl lub żabka, nikt rozsądny (oprócz kilku nawiedzonych „ekoterrorystów”) nawet się nie zawaha, by zrobić z nimi porządek. Gdy doniesienia prasowe informują nas, że z powodu populacji motyli wielomilionowa inwestycja została zablokowana, to prawdopodobnie u większości ludzi pojawia się grymas politowania. Niemniej jednak akademicka ekologia nie pozostawia złudzeń: między innymi od tych motyli zależy nasze przetrwanie. To właśnie one razem z innymi niepozornymi istotami tworzącymi zróżnicowaną sieć życia są w stanie rozpiąć siatkę bezpieczeństwa, dzięki której unikniemy katastrofy.
Nasza gospodarka, dobrobyt i życie bezpośrednio uzależnione są od dzikiej przyrody – od oceanów, rzek, drzew, dżdżownic, wilków i motyli. Jeśli tego nie widzimy lub nie doceniamy, to działamy przeciwko sobie. Tak się obecnie dzieje, choć może się wydawać, że właśnie my jesteśmy na pierwszym miejscu. Ale to tylko oznacza – jak twierdzi Theodor Roszak, swego czasu profesor historii oraz dyrektor Instytutu Ekopsychologii w California State University – że industrialna kultura jest odpowiedzialna za odcięcie człowieka od świata naturalnego. A prawda jest taka, że każdy organizm stanowi jedność ze swym środowiskiem, co pokazuje, że i my jesteśmy częścią przyrody, powiązani z nią i od niej zależni. Wyparcie tej fundamentalnej prawdy jest najważniejszą przyczyną szaleństwa społeczeństwa przemysłowego, manifestującego się w degradacji środowiska naturalnego.
Dlatego doświadczamy, że przyroda ciągle nam jakoś przeszkadza w realizacji planów. Wygląda to tak, jakby nasze interesy były przeciwstawne jej interesom. Zasady ochrony przyrody ograniczają nasze działania, a bywa, że boleśnie je uniemożliwiają, ale to tylko świadczy o wspomnianym syndromie wyparcia. Kiedy odkrywamy swoje głębokie powiązania ze światem naturalnym, wtedy okazuje się, że potrzeby planety są naszymi potrzebami, a nasze potrzeby – potrzebami planety.