Dr Marek Głowacki jest autorem 8 wystaw indywidualnych, brał udział w ponad 70 konkursach i wystawach zbiorowych w Polsce i za granicą, a także w wielu interdyscyplinarnych projektach artystycznych. Jest stypendystą Elizabeth Greenshields Foundation. Bazą doświadczeń artystycznych jest rysunek kreacyjny oraz sztuka figuratywna. W swoich pracach skupia się na problemie wizerunku człowieka, „nadprzyrodzonej” kondycji ludzkiej tożsamości. Jego zainteresowania twórcze wywodzą się z rysunku i krążą wokół komiksu i popkultury.
Dr Marek Głowacki ukończył studia w Instytucie Sztuki UŚ w Cieszynie z dyplomem grafiki warsztatowej pod kierunkiem prof. Eugeniusza Delekty oraz aneksem z rysunku w pracowni prof. Anny Kowalczyk-Klus. W 2016 roku otrzymał stopień doktora w dziedzinie sztuk plastycznych, w ramach którego zaprezentował cykl wielkoformatowych prac i rozprawę pt. Wizerunek człowieka w epoce uprzedmiotowienia ciała. Opiekunem przewodu była prof. Anna Kowalczyk-Klus. Z Uniwersytetem Śląskim jest związany od 2007 roku. Obecnie pracuje w Instytucie Sztuk Plastycznych Wydziału Sztuki i Nauki o Edukacji UŚ.
Droga kariery zawodowej może wydawać się pozornie prosta, a jej kolejne etapy oczywiste. Początek związków dr Głowackiego ze sztuką, jak i Uniwersytetem Śląskim nie był jednak oczywisty.
– To może źle zabrzmieć. Nie ukończyłem liceum plastycznego i byłem pewnego rodzaju świeżakiem. Wiedziałem, że swoją przyszłość chcę związać ze sztuką i tylko nią się zajmować, ale jednocześnie nie miałem dużego doświadczenia. Postanowiłem złożyć teczkę na Uniwersytet Śląski i sprawdzić, czy da mi szansę, by nadrobić braki w zakresie różnych dyscyplin artystycznych. W liceum poświęcałem czas na rozwój własny, swojej ekspresji, lecz brakowało mi techniki – twierdzi dr Głowacki.
Dla artysty ważne było uzyskanie możliwości w kształceniu się na polach różnych dyscyplin, co Uniwersytet oferował. Przez pierwsze dwa lata studiów interesował się rzeźbą i uczył rozumienia i znaczenia materiału. Pod wpływem dr. hab. Tomasza Tobolewskiego, prof. UŚ ciężar zainteresowań przeniósł jednak na szkołę rysunku akademickiego, z mocnym naciskiem na ekspresję, szukanie własnego języka i wypowiedzi graficznej. Ostatnie dwa lata studiów pracował z prof. Anną Kowalczyk-Klus, która wniosła nieoceniony walor intelektualny i edukacyjny, a później wprowadziła w rolę wykładowcy.
– Jest ona ważną osobą, z którą do tej pory utrzymuję kontakt i której wiele zawdzięczam, bo o wielkości wykładowcy świadczy właśnie umiejętność stworzenia przestrzeni dla podopiecznego. Czas powstawania doktoratu był dla mnie przełomowy. Jeszcze przed nim uległem poważnemu wypadkowi. Przymusowe roczne wolne dało mi czas na przemyślenie spraw związanych z pracą na uczelni, Uniwersytetem i ze sztuką. Nabrałem dystansu. Po powrocie zrealizowałem cykl wielkoformatowych rysunków, wykonanych w technice własnej tematycznie związanych z figuracją i sylwetką człowieka – wspomina dr Marek Głowacki.
Dyplom magisterski był żywiołowy, pełny młodzieńczego wigoru i odnosił się do wcześniejszego etapu z jego życia. Zaznacza, że istotne są takie momenty, jak zakończenie kolejnych etapów rozwoju twórczego. Daje to szansę na przemyślenie swojej drogi, jej negację i przykładowo zmianę kierunku.
Ważnym momentem było powstawanie pracy doktorskiej. Sam temat realizowanego doktoratu może brzmieć dość ogólnie: Wizerunek człowieka w epoce uprzedmiotowienia ciała. W pracy tej autor chciał podkreślić kwestie, które w dyplomie magisterskim nie wybrzmiały tak bardzo.
– Chodziło o figurę ludzką. Zastanawiałem się, czym jest postać, czym jest wizerunek człowieka, co się w nim zawiera, a także czym jest tożsamość wizerunku człowieka. W ramach doktoratu prowadziłem szerokie badania filozoficzne, szukając odpowiedzi na te pytania oraz na pytania o dwoistość natury ludzkiej. Rysując, przedstawiając postać człowieka, znowu mamy przed sobą pytanie, czy także rysujemy jego ducha i pozamaterialną formę. W sztukach współczesnych nie tworzymy czegoś na zasadzie fotografii, czyli lustrzanego odbicia – wyjaśnia artysta.
Dr Marek Głowacki realizował artystyczną część doktoratu przez duże formaty, które nawiązywały do rzeźby i malarstwa materii. Nawiązał także do idei ikony, zawierającej w sobie przebóstwione ciało, czyli mające wymiar duchowy. Sztuka figuratywna porusza ten problem. Naturalnie ucieka się w świat emocji, próbuje się dowiedzieć, co kryje się za nimi, i przechodzi do uduchowionej części człowieka.
– To jest najciekawsze w sztuce figuratywnej. Stojąc na wprost takiego dzieła, w pewnym sensie wchodzimy w interakcję z tą figurą, czyli modelem. Szukamy jakiegoś pierwowzoru, oczywiście przez własny pryzmat. Stąd też istotna była dla mnie skala, format części artystycznej – dodaje.
Mimo iż dr Głowacki obronił doktorat w 2016 roku, wraca do tej problematyki. Szczególnie teraz, gdy panująca pandemia sporo zmieniła w temacie wizerunku człowieka i od ponad roku widzimy się głównie na ekranie.
– Dość nieśmiało pisałem o tym w doktoracie. Zaznaczałem, że inspiracją czy też punktem wyjścia dla obrazu może być fotografia, ale i wizerunek z ekranu komputera. Nawet całkowicie przypadkowy. Wciąż jest to jednak wizerunek przetworzony, który szczególnie dziś jest tak obecny i powszechny. To znowu rodzi inne pytania i problemy, jak kwestia poprawności np. politycznej, co szczególnie po ostatnim roku w Polsce wywołuje dyskusję. Możliwe, że to stanie się punktem wyjścia do mojej habilitacji – mówi dr Głowacki. – Obecnie rzadziej zajmuję się rysunkiem wielkoformatowym, zamiłowanie do skali przeniosłem na realizacje w przestrzeni publicznej – mural i od czasu do czasu podejmuję tego rodzaju wyzwanie.
Dla dr Głowackiego istotne są kolejne projekty i wchodzenie w nowe obszary. W poszukiwaniu inspiracji przegląda katalogi, wraca do swoich mistrzów, najistotniejsze jednak jest samo wyzwanie. W pracy artysty jest ważne, by być na bieżąco z tym, co robią inni. To pozwala uniknąć powtarzalności, ale i błędów, a także skonfrontować swoje pomysły. Po doktoracie zrealizował projekt książki S jak Śląsk – superbohaterowie po Śląsku. Jest to publikacja popularnonaukowa w formie monografii artystycznej, skupiająca się na etosie pracy na Śląsku i na obecnym wyobrażeniu tego różnorodnego regionu. Została nagrodzona na XII Warszawskich Targach Książki Akademickiej i XXII Poznańskich Targach Książki Naukowej i Popularnonaukowej.
– Wyróżnienia były zaskoczeniem ze względu na jej formę i popkulturowy, komiksowy charakter. Komiks de facto stanął u podstaw moich zainteresowań rysunkowych. Po zamknięciu zobowiązań artystyczno-naukowych postanowiłem do niego wrócić – wyjaśnia autor.
Zainteresowanie komiksem jako formą artystycznego wyrazu zaowocowało powstaniem autorskiej Pracowni Komiksu i Sztuki Narracji, którą współtworzy z mgr Karolina Sroką. Zauważalny jest renesans komiksu, chociaż, jak zauważa dr Głowacki:
– On wciąż jest postrzegany jako coś plebejskiego, nieelitarnego. Ja jednak nie mam z tym problemu. Postrzegam tę formę wyrazu jak każdą inną. Można zrobić cepeliową rzeźbę i wiemy, że to nie będzie sztuką. Podobnie jest z komiksem czy powieścią graficzną. Jakiś utwór będzie dziełem sztuki, a tysiące innych po prostu nimi nie zostaną. Podobna historia była z sitodrukiem, który na początku był wiązany z mechaniczną pracą, powielaniem, a dopiero lata 60. przyniosły inne spojrzenie za sprawą m.in. Andy’ego Warhola. Sitodruk stał się medium artystycznym. Mam wrażenie, że obecnie podobnie dzieje się z komiksem. Daje wiele możliwości, bo pozwala wykorzystać więcej niż jedną umiejętność. Tutaj należy wykazać się sztuką opowiadania historii, ale przede wszystkim zdolnościami rysunkowymi!
Komiks jest dziedziną, której artysta obecnie poświęca swój czas na uczelni, ale również w ramach otrzymanego stypendium ministra na realizację powieści graficznej Myszy Calhouna.
– Nie chcę zdradzać zbyt wiele z historii, nad którą pracuję. Pomaga mi ją skonstruować dr Grzegorz Majchrowski. Bazuje na moich doświadczeniach, jednak zupełnie niezauważalnie stawia pytanie o kondycję współczesnego społeczeństwa opartego na emocjach oraz układu geopolitycznego. Usnułem w niej wizję świata dystopicznego, wręcz Orwellowskiego. Świat znacznie zmienił się w ciągu ostatniego roku i sądzę, że moja wizja jest bardzo możliwa do zadziania się w świecie rzeczywistym. Niestety. Najistotniejsze jest pytanie, które budzi obawy: o świat po pandemii, choć sam wirus nie ma za wiele wspólnego z moją powieścią graficzną.
Istotną kwestią jest łączenie roli wykładowcy akademickiego z rolą aktywnego artysty. Dr Głowacki zauważa, że trudno byłoby udzielać rad, nie mając doświadczenia również z prozą życia – zleceniami, umowami czy organizacją wystaw.
– Artysta pracujący na uniwersytecie kategorycznie musi zajmować się sztuką czy projektowaniem. Istotne są badania naukowe oraz własne doświadczenie, którym dzielenie się jest potrzebne i buduje szacunek dla branży – podsumowuje dr Marek Głowacki.