Adam Chmielowski, malarz, twórca pełnego tajemnic obrazu Ecce Homo, bywalec europejskich salonów artystycznych, najtrwalszy swój ślad pozostawił nie w panteonie XIX-wiecznej bohemy, ale wśród świętych Kościoła, a jego najcenniejszą spuścizną stała się posługa najuboższym.
Burzliwe, pełne zwrotów, życie brata Alberta wciąż inspiruje nie tylko teologów, do życiorysu świętego sięgają także psycholodzy, filozofowie, socjolodzy, historycy. W 2019 roku ukazała się publikacja pt. W zderzeniu z naturą – świętość Brata Alberta. Naturalne uwarunkowania życia duchowego świętego Alberta Chmielowskiego (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego) pióra ks. dr. Krzysztofa Matuszewskiego, adiunkta na Wydziale Teologicznym UŚ. Autor jest teologiem (magisterium na Wydziale Teologicznym UŚ), psychologiem (Wydział Nauk Społecznych w Instytucie Psychologii KUL), doktorem teologii duchowości, ukończył także w Warszawie czteroletnie szkolenie specjalistyczne z psychoterapii integratywnej, od 2018 roku kieruje Archidiecezjalną Poradnią Psychologiczną „Przystań”. Niemal wszystkie zainteresowania naukowe badacza skupiły się na bogatej osobowości brata Alberta. Warsztat naukowy teologa wsparty wiedzą psychologiczną i praktyką terapeutyczną pozwoliły na przygotowanie dogłębnego studium uwarunkowań życia duchowego Alberta Chmielowskiego.
– W koncepcji teologicznej uznajemy, że pierwszorzędna jest łaska Boża, choć nie możemy jej zmierzyć, bo pozostaje nieuchwytna empirii, ale możemy badać glebę, na którą oddziaływała. Analiza życiorysów mistrzów życia duchowego pozwala uchwycić, co oddolnie (od strony natury) warunkowało sposób udzielania się łaski. Czynniki psychologiczne i społeczno-kulturowe życia duchowego stały się w ostatnich latach obszarem moich naukowych zainteresowań. Transformacja, która dokonała się w życiu Adama Chmielowskiego, i nieprzeciętny układ cech jego osobowości stanowiły duże wyzwanie. Niezwykle pomocne okazały się wskazówki profesor KUL, psycholog społecznej i religii, siostry albertynki Beaty Zarzyckiej, dzięki której wziąłem do ręki dzienniki brata Alberta oraz listy z czasów pobytu w Monachium, studiów, a także z okresu już jego dojrzałego życia zakonnego.
Podstawową metodą badawczą naukowca była analiza pism i opracowań poświęconych bratu Albertowi, na podstawie której powstał obraz duchowej sylwetki świętego, następnie autor dokonał syntetycznej kategoryzacji pojedynczych jej elementów. Następny etap, również za pomocą analizy wybranych pism, pozwolił na charakterystykę poszczególnych aspektów osobowości Adama Chmielowskiego oraz cech środowiska społeczno-kulturowego, w którym żył.
Jakim człowiekiem był Adam Chmielowski? Dlaczego salony artystyczne zamienił na ogrzewalnie dla bezdomnych? Do decyzji dojrzewał blisko 40 lat. Psycholog, ks. dr K. Matuszewski, śledząc dramatyczne losy malarza, wykorzystuje w pracy m.in. model badawczy Dana McAdamsa, który opisując osobowość, poddaje analizie poziom cech mających biologiczną konstytucję, dalej – uwarunkowania środowiskowe oraz tzw. autonarracje tożsamościowe. Te ostatnie, rozumiane jako opowieść, którą jednostka tworzy o sobie samym, traktuje jako istotną składową osobowości.
Życiorys brata Alberta jest pełen gorzkich doświadczeń zapoczątkowanych wczesną śmiercią obojga rodziców. Lata młodości pozostawiły także traumatyczne wspomnienia. Niespełna osiemnastoletni student bez wahania porzuca uczelnię zgłasza się do powstania styczniowego. Bitwa pod Mełchowem kończy się dramatem, utratą nogi, którą na skutek odniesionych ran trzeba było w polowych warunkach amputować. Kolejne lata, począwszy od przymusowej emigracji do Paryża, poprzez próby zaspokojenia żądań rodziny i podjęcie studiów politechnicznych, po Akademię Sztuk Pięknych w Monachium, są poszukiwaniem własnej drogi życiowej. Pobyt w stolicy Bawarii wnosi w życie Adama nowe treści: przyjaźń z braćmi Maksymilianem i Aleksandrem Gierymskimi, Józefem Brandtem, Stanisławem Witkiewiczem, Leonem Wyczółkowskim, bujne życie towarzyskie, ale także kolejny cios – śmierć przyjaciela Maksymiliana Gierymskiego. Zbliża się kryzys, który później wybuchnie w formie głębokiej depresji i zaburzeń lękowych. Chmielowski wprawdzie nie chce przestać malować, ale w służbie sztuce dostrzega zagrożenie bałwochwalstwem. Coraz bardziej ponure pejzaże zaczynają ustępować tematyce religijnej. Niewiele zmienia powrót do Warszawy, gdzie porywa Adama stołeczna bohema skupiona w salonie artystyczno-literackim Heleny Modrzejewskiej. Piętrzące się jednak wątpliwości doprowadzają malarza do ostatecznej decyzji. Kilka dni przed wstąpieniem do zakonu jezuitów (1880) w liście do Heleny Modrzejewskiej 35-letni Adam Chmielowski pisze: „Już nie mogłem dłużej znosić tego złego życia, którym nas świat karmi, nie chciałem już dłużej tego ciężkiego łańcucha nosić. Świat, jak złodziej, wydziera co dzień i w każdej godzinie wszystko dobre z serca, wykrada miłość dla ludzi, wykrada spokój i szczęście, kradnie nam Boga i niebo. Dla tego wszystkiego wstępuję do zakonu; jeżeli duszę bym stracił, cóż by mi zostało?”. Idealistyczna decyzja okazała się początkiem kolejnego cierpienia. Choroba psychiczna spowodowała wydalenie z zakonu i wielomiesięczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym w Kulparkowie. Leczenie nie przyniosło oczekiwanego skutku i w stanie utrzymującej się depresji z elementami nerwicy natręctw Adam zamieszkał z bratem Stanisławem w Kudryńcach. Dopiero po głębokiej spowiedzi u ks. Pogorzelskiego wraca odmieniony – aktywny. Uczestniczy w życiu rodziny, maluje, restauruje malowidła, odnawia przydrożne kapliczki i prowadzi działalność apostolską jako tercjarz.
Przeżyty kryzys psychiczny i duchowy stał się źródłem ufności w Opatrzność Bożą, odkryciem Boga bliskiego. Nawrócenie Adama zdaniem autora nie polegało na przejściu od niegodziwego do świętego życia, ale na przestawieniu akcentów, m.in. na odkryciu i doświadczeniu, czym jest miłosierdzie Boże rozumiane jako dar łaski dotykający człowieka bez żadnej jego zasługi. Powrót do Krakowa znów rzuca Adama w wir życia miejscowej elity artystyczno-intelektualnej. Według relacji kronikarza Czesława Bogdalskiego pewnej nocy po zakończonym raucie u hr. Potockiej Adam Chmielowski i hr. Wodzicki postanowili zobaczyć, jak działa ogrzewalnia dla bezdomnych. Widok nędzarzy, prostytutek i kryminalistów, zszokował rozbawionego artystę. Kilka miesięcy później, 28 sierpnia 1887 roku, przywdział on habit tercjarski, przyjmując imię Albert. Rok później złożył śluby zakonne, tworząc równocześnie Zgromadzenie Braci Posługujących Ubogim III Zakonu św. Franciszka. Tworzył przytuliska dla bezdomnych we Lwowie, Jarosławiu, Przemyślu, Stanisławowie, a także jadłodajnie i domy dla sierot. Równolegle do przytulisk zakładał domy pustelnicze, m.in. w Zakopanem na Kalatówkach. Zmarł 25 grudnia 1916 roku w Krakowie. Jan Paweł II w 1983 roku beatyfikował brata Alberta, a w 1989 roku kanonizował.
Wiele biografii zdaniem badacza pozostawia szereg wątpliwości, dotyczy to szczególnie pobytu Chmielowskiego w szpitalu psychiatrycznym. O głębokiej depresji zdecydowało kilka czynników, w tym pewne predyspozycje osobowościowe, na które nałożyły się doznane urazy psychiczne. Potwierdzili to na potrzeby procesu beatyfikacyjnego znakomici psychiatrzy, m.in. prof. Antoni Kępiński i prof. Zdzisław Ryn.
– Chmielowski to niezwykle wrażliwy introwertyk, typ artysty z silnie rozbudowaną sferą wyobrażeniową, do tego perfekcjonista. Przepaść między Ja idealnym i Ja realnym Adama była powodem silnego konfliktu, sprawiając, że z początku wymagał od siebie ponad możliwości natury, co w połączeniu z doświadczeniem strat i urazów osiągnęło kulminację w postaci kryzysu. Ten kryzys był jednak początkiem pozytywnej transformacji mającej znamiona dezintegracji pozytywnej w rozumieniu psychiatry i filozofa Kazimierza Dąbrowskiego. Przeprowadzone analizy czynników psychofizycznych uwidaczniają oddziaływanie ich na niektóre obszary życia duchowego św. Alberta. Serdeczność, idealizm, sumienność, wysoka wrażliwość uczuciowa, otwartość na doświadczenie, niezależność w myśleniu i działaniu – te dominujące cechy zostawiły ślady w duchowości św. Alberta. Wysoka wrażliwość i wyobraźnia sprzyjały m.in. rozwojowi życia kontemplacyjnego, zwłaszcza głębokiego przeżywania więzi z Chrystusem Ecce Homo. Serdeczność stanowiła naturalne podwaliny dla rozwoju miłości bliźniego, a sumienność i indywidualizm oddziaływały przede wszystkim na ewangeliczną actio, z całą jej oryginalną formą odnoszącą się do sposobu organizacji przytulisk oraz życia w ścisłym ubóstwie pod jednym dachem z bezdomnymi, nawet kosztem niezrozumienia ze strony otoczenia – przekonuje ks. dr K. Matuszewski.
Chmielowski połączył w sobie cechy romantyka i pozytywisty. Przełomowe doświadczenia epoki pozwoliły mu zachować idealizm romantyka i sumienność w pracy u podstaw w duchu myśli pozytywistycznej, syntezę jednak znalazł nie w świecie, ale w chrześcijaństwie.