Lubię miesiące wakacyjne. Nie tylko dlatego, że są wakacyjne, słoneczne, sprzyjają slow life. Powodem sympatii dla lata jest też to, że w czerwcu zaczyna się na Nikiszowcu trwający do początku sierpnia festiwal sztuki naiwnej. W ogromnej, powściągliwej przestrzeni postindustrialnej wiszą obrazy: małe, duże, wielkie, o intensywnych barwach, a czasem utrzymane w słodkich pastelach lub minimalistycznie monochromatyczne. Artyści nieprofesjonalni tworzą światy diametralnie różne od obrazów świata płynących z mediów masowych, bo budzące pozytywne emocje i pogodny uśmiech, kojące duszę zabieganego, przebodźcowanego surfera sieciowego i użytkownika smartfona, który przemodelowuje relacje międzyludzkie.
Poza czasem festiwalowym oglądam też takie dziełka na ekranie laptopa, w tematycznych albumach i katalogach, ale w tym zapośredniczonym kontakcie zwykle brakuje czegoś, co od wieków stanowi integralny składnik dzieła malarskiego: ramy. Stanowią ją połączone listwy, zwykle drewniane, okalające obraz, także lustro, szyby, nie pomijając coraz bardziej płaskich telewizorów. Definicja prozaiczna, choć chyba w powiedzeniu Rama czasem mówi więcej niż obraz (Sławomir Kuligowski) tkwi ziarno prawdy.
Obraz tworzy artysta, ramę – rzemieślnik, który ją produkuje i oprawia w nią obraz, czasem na zlecenie samego twórcy, czasem zaś to posiadacz obrazu chce do niego dobrać oprawę. Słownik pomija jedną czynność ramiarza: projektowanie; może dlatego, że ten rodzaj pracy nie pasuje do stereotypu rzemieślnika.
Nie muszę jechać do Bolonii, gdzie odbywa się FamaArt, ważne w skali światowej targi ramiarskie wyznaczające trendy i mody w segmencie produkcji i zastosowania ram we wnętrzarstwie. Wizyta w Galerii Szyb Wilson daje przegląd użycia różnych form listew do stylizacji obrazów. Drewniane, metalowe, szklane, marmurowe, z tworzyw sztucznych, z papier-mâché, szerokie i wąskie, płaskie i głębokie, w kolorze naturalnego drewna, złocone, srebrzone, w dowolnym kolorze, inkrustowane, rzeźbione. Jako ramy używane są wtórnie różne przedmioty; upcycling współgra z malarstwem naiwnym: drewniany lufcik czy bulaj, felga, kompozycja z części jakiegoś zużytego urządzenia itp., itd.
Ramy wyznaczają granicę dzieła malarskiego, są pomiędzy obrazem a otoczeniem. Niekiedy malarz anektuje ramę, malując także na niej. Bywają zharmonizowane z formą i przekazem obrazu albo stanowią wobec nich kontrapunkt. Chyba podobnie jak treść książki i jej okładka.
Są też obrazy bez ram, w postaci surowej, jakby prosto z atelier malarskiego. Ale przecież prehistoryczne malowidła jaskiniowe były otwarte, ograniczała je tylko powierzchnia, którą miał do dyspozycji twórca. A może ten brak to przekaz artysty, zadanie dla potencjalnego nabywcy: stań się współtwórcą, dokończ to, co ja zacząłem?
Rama, która ma długą historię, choć pozostaje w cieniu obrazu (Gioconda wyjęta z ramy pozostaje arcydziełem, a czym będzie rama bez portretu damy o tajemniczym uśmiechu?), doczekuje się rehabilitacji, zyskując autonomię. Współczesny polski artysta Kamil Kuskowski w przestrzeni miejskiej stawia zaimprowizowaną ścianę z otworem otoczonym złoconą ramą o pustym wnętrzu: można zatem oglądać to, co jest za murem. Obramowany, realny krajobraz zamienia się w pejzaż.