V.V. Severski to pseudonim ppłk. Włodzimierza Sokołowskiego, emerytowanego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Wywiadu. Po odejściu ze służby w 2007 roku zajął się pisaniem powieści sensacyjnych, w których tworzeniu wykorzystuje swoje blisko 30-letnie doświadczenie w pionie operacyjno-rozpoznawczym polskiego wywiadu. Do tej pory opublikował 6 książek – debiutował w 2011 roku Nielegalnymi, najnowsza powieść nosi tytuł Odwet i ukazała się w kwietniu 2019 roku.
Jednak to nie kulisom działalności pisarskiej, lecz charakterystyce działalności wywiadowczej poświęcone było spotkanie zorganizowane w auli im. Kazimierza Popiołka.
– Z wywiadu tak naprawdę nigdy się nie odchodzi – w sensie psychicznym, etycznym i moralnym. Przez wiele lat żyje się w świecie czystej adrenaliny, od której człowiek się po prostu uzależnia. Nie wszyscy pracownicy wywiadu po przejściu na emeryturę dobrze radzą sobie z zastaną codziennością – szarą, nudną, wypełnioną nieciekawymi ludźmi – i dlatego często chorują na depresję – relacjonował ppłk Sokołowski. – Na Zachodzie z reguły proponuje się takim osobom pracę na rzecz kraju na innych stanowiskach, w Polsce jest niestety inaczej. Moim sposobem na pozostanie w tym świecie jest pisanie książek.
Severski przez lata pracował w wydziale zajmującym się Rosją i wciąż uważa, że świętą księgą służby wywiadowczej jest Archiwum Mitrochina, czyli zbiór 300 tys. tajnych i poufnych dokumentów sowieckich zebrany przez archiwistę KGB Wasilija Mitrochina wywiezionych na Zachód w 1992 roku (w Polsce zostało wydane w roku 2001).
– Rosja zawsze była, jest i będzie najpotężniejszym na świecie przeciwnikiem, niezależnie od jej koloru. Ingerowała już w wojnę secesyjną, nieprzerwanie od lat 60. XX wieku, oczywiście również jako ZSRR, wpływa na politykę wielu państw: Meksyku, USA, Francji, Holandii… Prawdopodobnie maczała palce w referendum brexitowym, stoi również za Edwardem Snowdenem – przekonywał były oficer wywiadu.
Pojawienie się internetu poszerzyło wachlarz możliwości (zwiększając jednocześnie liczbę zagrożeń), ale metodologia i cel pracy wywiadowczej pozostały te same: chodzi o inspirację, dezinformację i zdobywanie informacji, a nawet najnowocześniejsze technologie nic nie dadzą, jeśli na końcu nie zadziała człowiek, który na przykład ma nacisnąć klawisz Enter. Pozyskiwanie takich osób, czyli werbunek agentów, jest kwintesencją pracy wywiadowczej. Agent musi spełniać trzy warunki: 1) być obywatelem obcego kraju, 2) przekazywać informacje ważne dla swojego kraju i 3) robić to dobrowolnie. Aby skutecznie werbować, wykorzystuje się szereg narzędzi – pieniądze (praktycznie zawsze, i to ogromne sumy), alkohol, kobiety (przy czym jakiekolwiek kontakty intymne oficerów wywiadów z potencjalnymi agentami są surowo zakazane – nie należy zatem wierzyć filmom o Jamesie Bondzie), słowem – wszystko, co może zaspokoić jakąś potrzebę potencjalnej wtyczki.
– Werbunku nigdy do końca nie uda się wyuczyć, trzeba mieć do tego odpowiednie predyspozycje, w tym do manipulacji, a ponadto sporo doświadczenia – uważa ppłk Sokołowski. – Jeśli na dziesięć prób werbunku agenturalnego udadzą się dwie, to jest to bardzo dobry wynik. Ja sam rozpracowywałem jednego dżentelmena przez 10 lat. Zwerbowałem kilka osób z jego otoczenia. Kiedy dostałem rozkaz z góry, aby przystąpić do werbunku, a mój podopieczny przyjechał do Polski, zamieszkałem w jego hotelu, sprawiłem, że kojarzył mnie z widzenia, aż w końcu zapukałem do jego pokoju. A on mówi: „Czekałem na was od lat. Teraz nie mam już tych informacji” – wspominał gość WNS, którego zachodnie służby próbowały – bezskutecznie – zwerbować w 1988 roku.
Dodał też, że agent to dla werbującego nie człowiek, a jedynie osobowe źródło informacji, które w każdej chwili może zostać zlikwidowane, a wszystkie działania przedstawicieli wywiadu biorą się ze świadomości nadrzędnego celu, jakim jest bezpieczeństwo własnego kraju.
– To może zabrzmieć cynicznie, ale aby wykonywać zawód werbownika, trzeba mieć bardzo dobrze ustawione poczucie moralności i patriotyzmu. Jesteśmy szkoleni w łamaniu prawa innych państw, ale robimy to dla dobra naszej ojczyzny – podsumował ppłk Sokołowski, wielokrotnie odznaczany przez władze Polski, Izraela i Wielkiej Brytanii, a także przez Baracka Obamę.