Włączając Jedynkę od poniedziałku do piątku około godz. 6.00, widzowie – witani już z samego rana bardzo serdecznie – przez 21 lat spotykali wspaniałych i wyjątkowych gości w przytulnym, wręcz domowym studiu i zawsze w miłej atmosferze. Oto telewizyjna rzeczywistość, która wykreowana została w pierwszym ogólnopolskim programie śniadaniowym Kawa czy herbata?. Emitowana na przełomie XX i XXI wieku produkcja stała się przedmiotem badań dr Eweliny Tyc z Zakładu Lingwistyki Tekstu i Dyskursu Wydziału Filologicznego.
Kawa czy herbata? rozpoczynała się punktualnie o godz. 6.00 nieprzerwanie od 1992 do 2013 roku. Zgromadzony przez lata materiał stał się znakomitym przedmiotem badań dla dr Eweliny Tyc, która podjęła się analizy dyskursowej programu.
– Temat wydał mi się ciekawy przede wszystkim ze względu na popularność tego typu produkcji oraz na niesłabnącą mimo upływu lat oglądalność – przyznaje naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego.
Badając program, sprawdzała m.in., jak na przestrzeni lat zmieniały się: język, styl wypowiedzi czy środki wyrazu stosowane w scenariuszach produkcji w powiązaniu ze zmianami zachodzącymi w polskiej kulturze na przełomie XX i XXI wieku.
– Wybrałam analizę dyskursową, ponieważ tylko takie narzędzie pozwala uwzględnić wszystkie kody komunikacyjne w programie, takie jak słowo, obraz oraz dźwięk, i ująć je w perspektywie lingwistycznej – mówi autorka badań. Korzystając z dostępnych archiwów Telewizji Polskiej, dr Ewelina Tyc objęła analizą 100 odcinków Kawy czy herbaty? z lat 1994, 1995, 2001 i 2008–2013, co łącznie dało około 200 godzin materiału audiowizualnego.
Badaczka poddała analizie każdy szczegół programu. Znaczenie miały wygląd studia, sposób ubierania prezenterów, ich mimika i gesty oraz styl wypowiedzi, reakcje na różne wydarzenia, ale też konstrukcja gatunku. Z przeprowadzonych badań wyłonił się przede wszystkim sielankowy obraz radosnej rzeczywistości, która każdego ranka towarzyszyła widzom. Poranny program zwany śniadaniowym miał na celu wprowadzać w pogodny nastrój, oferując przede wszystkim zestaw dobrych wiadomości. Z analiz wynika, że w rozmowach z gośćmi nie poruszano tematów polityczno-gospodarczych, lecz rozmawiano o tym, co wiązało się z szeroko rozumianą, nieobciążającą codziennością. I nie miało znaczenia, czy prezenterzy opowiadali o gotowaniu, modzie, społeczeństwie czy pogodzie. Padał deszcz? Rosły rośliny. Sypał śnieg? Krajobraz stawał się piękniejszy. Panowały upały? Nareszcie nastało lato! To samo dotyczyło przygotowywanych potraw – zawsze pięknie wyglądających, wybornych, pachnących, takich, które chciało się podjadać… oczywiście na wizji.
– Programy śniadaniowe są konstruowane tak, że chcą być blisko swojego odbiorcy i jednocześnie jakby krok przed nim. Z jednej strony widz powinien czuć się bezpiecznie, oglądając rzadko zmieniające się studio, znajome twarze prezenterów, rozpoznając elementy scenariusza… Z drugiej – nie bez znaczenia pozostaje efekt nowości, zaskoczenia. Jeśli uda się wykreować przy okazji nowy trend, tym lepiej dla oglądalności produkcji – wyjaśnia dr Ewelina Tyc.
Jak dodaje, scenariusz programu nie był sztywno ustalony, podlegał stopniowym zmianom. Na przykład z porównania trwania poszczególnych fragmentów wynika, że scenariusz odzwierciedlał przyspieszające tempo życia Polaków. Rozmowy stawały się coraz krótsze, a program realizowano bardziej dynamicznie. Ciekawe wnioski wypływają również z obserwacji zmiany sposobu ubierania się prezenterów czy wystroju studia, co także było sygnałem zmian stylu życia w naszym kraju.
Główną rolę tworzenia więzi z widzem od samego początku odgrywali rozpoznawalni prezenterzy. To oni zarządzali całością, chociaż tak naprawdę realizowali tylko kolejne punkty scenariusza. Dr Ewelina Tyc zwraca uwagę na bogactwo metod i technik językowych czy strategii retorycznych służących budowaniu odpowiedniej relacji z widzami. Nie bez powodu mówi się o dziennikarzach jako o gospodarzach programu, utrzymując w ten sposób familiarną atmosferę produkcji. Warto jednak podkreślić, że prezenterzy Kawy czy herbaty? nie korzystali ze scenopisu.
– Jedno z pytań, które towarzyszyło mi przez cały czas prowadzenia badań, dotyczyło granicy pomiędzy wyreżyserowanym sposobem zachowania prezenterów i ich spontanicznością. Ciekawe wyniki otrzymałam, analizując komunikaty werbalne, a zatem to, co i jak gospodarze programu mówili – wyjaśnia dr Ewelina Tyc.
– Fragmenty, które były wyreżyserowane, okazywały się bliskie doskonałości. Spisując wypowiedzi prowadzących, mogłabym je od razu publikować, pomijając etap redakcji tekstu. Były więc bliskie stylowi pisanemu, nie mówionemu. Brakowało pauz, wtrąceń, dominowały zdania rozbudowane, wielokrotnie złożone, przemyślane… – dodaje.
Kawa czy herbata? była jednak programem emitowanym na żywo, w związku z czym często zdarzały się sytuacje nieprzewidziane w scenariuszu. Można to było dostrzec przede wszystkim w sposobie zachowania prowadzących. Wtedy pojawiała się przestrzeń dla spontaniczności i stylu języka mówionego. Można było dostrzec momenty zaskoczenia, zawahania czy namysłu nad wypowiadanymi kwestiami. Jak podkreśla językoznawca, w tym zaplanowanym spektaklu znalazła się przestrzeń na improwizację, oczywiście w pewnych określonych czasowo i stylistycznie ramach. Granica między tekstem wyreżyserowanym a spontanicznością odsłaniającą osobowość prezenterów była więc płynna.
Oczekiwanie różnorodnych treści, które urozmaicałyby trwający prawie 2 godziny program, otworzyło w nim miejsce także na wypowiedzi ekspertów czy serwisy informacyjne. W tych segmentach zmieniał się nie tylko strój wypowiadających się osób, lecz również aranżacja wnętrza studia i sposób budowania wypowiedzi. W programie śniadaniowym pojawiały się więc też elementy stylu naukowego czy publicystycznego, stanowiące kontrapunkt dla części pełniących bardziej rozrywkowe funkcje.
Realizując badania, dr Ewelina Tyc odwiedziła również miejsce, w którym swego czasu zlokalizowane było studio Kawy czy herbaty? O realizacji programu rozmawiała m.in. z Pawłem Pochwałą, jednym z prowadzących. Opowiadając o realizacji produkcji, zwrócił uwagę przede wszystkim na pracę dziennikarzy występujących w rolach gospodarzy. Mimo iż formuła programu śniadaniowego wydaje się łatwa, lekka i przyjemna, bo taka ma przecież być z punktu widzenia odbiorcy, dla dziennikarza okazuje się jedną z najtrudniejszych form pracy. Jak wyjaśnia badaczka, Paweł Pochwała podkreślał przede wszystkim to, że od wczesnych godzin porannych trzeba być skoncentrowanym na tym, co się wokół dzieje. Każde rozkojarzenie w programie na żywo natychmiast skutkuje widocznymi potknięciami. Należy pilnować przebiegu scenariusza. Dyscyplinować czasowo swoich gości. Umieć dostosować tempo prowadzenia rozmów i komentowania tematów do formuły programu. Do tego należy zadbać o promienny wygląd i pozytywne nastawienie będące częścią budowanej w programie atmosfery radosnego poranka. Widzowie od razu wyczuliby słabszy dzień, gorsze samopoczucie, niechęć… Profesjonalizm w tym przypadku oznacza więc rodzaj tyranii dobrego nastroju.
Co więcej, autorzy Kawy czy herbaty? nie kopiowali jednak pierwszych amerykańskich magazynów porannych. Postanowili dostosować program do polskich realiów i stworzyć coś na kształt typowego polskiego poranka. Wystrój wnętrza i rodzinna atmosfera sprawiały, że odbiorcy mieli wrażenie, iż patrzą na kolejny pokój w swoim mieszkaniu. Ciekawa była również przestrzeń kuchni. Na początku skonstruowano kącik kuchenny, gdzie przygotowywane typowo polskie potrawy, na przykład gołąbki z różnymi sosami. Potem kuchnia była rozbudowywana, zagraniczni kucharze przygotowywali egzotyczne dania, oswajając widza z tym, co było wówczas nowe na polskim rynku.
Dziś programy śniadaniowe tworzy sztab ludzi pracujących na końcowy efekt: operatorzy kamer, styliści, dźwiękowcy, makijażyści, researcherzy, scenografowie, kierownicy produkcji itd. Z pewnością jedną z istotniejszych zmian zaobserwowanych w czasie emisji programu było lokowanie produktu. Na przykład na początku w programie Kawa czy herbata? prezenterzy sami dbali o swój makijaż czy ubiór, korzystali ze swoich prywatnych rzeczy. Dopiero później zaczęto dostrzegać i w tej sferze potencjał marketingowy. Dziś niemalże wszystko, co można kupić, należy zareklamować w programie – począwszy od wyglądu prowadzących (stosowane kosmetyki, marka odzieżowa), przez wystrój studia (meble, wyposażenie kuchni), podejmowane tematy (odwiedzane miejsca, produkty służące zdrowiu, styl życia) aż po stałe fragmenty programu (testowanie gadżetów).
– Nadal z przyjemnością oglądam programy śniadaniowe realizowane przez różne stacje telewizyjne, chociaż już nie pod kątem prowadzonych badań. Moje zainteresowania koncentrują się obecnie na autopromocji – mówi dr Ewelina Tyc. – Nie ukrywam jednak, że beztroski odbiór tych programów wyłącznie dla przyjemności jest mi obcy. Wciąż jeszcze zdarza się, że biegnę po notatnik i zapisuję każdą ciekawostkę, która wyda mi się szczególnie interesująca z punktu widzenia analizy dyskursowej czy mediolingwistyki. Mówią, że to skrzywienie zawodowe – przyznaje ze śmiechem.
Książka dr Eweliny Tyc pt. Kawa czy herbata? Pierwszy telewizyjny program śniadaniowy ukazała się w 2018 roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego.