Kto pyta, nie błądzi – ustaliła dawno temu mądrość zbiorowa. Stephen Hawking, jeden z najwybitniejszych umysłów XX wieku i, co ważne, jeden z najbardziej znanych naukowców, autor globalnego bestsellera naukowego Krótka historia czasu, jako swoje ostatnie dzieło pozostawił Krótkie odpowiedzi na wielkie pytania. Bo wiedział, że takie pytania istnieją. I chyba cenił zwięzłość.
Przysłowie poucza też: Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Czy rzeczywiście pytający zadają tylko pytania „istotne”, by użyć ulubionego przymiotnika Witkacego? Chyba nie, skoro powstały połączenia pytania z różnymi – bardzo różnymi – określeniami: ciekawe, dobre, dociekliwe, drażliwe, dziecięce, dziwne, głębokie, idiotyczne, interesujące, kluczowe, konkretne, małe, naiwne, najczęstsze, niedorzeczne, niedyskretne, niewygodne, osobiste, podchwytliwe, podstawowe, podstępne, proste, retoryczne, słynne, świetne, trudne, zasadnicze, zaskakujące, złośliwe.
Z jednej strony: Być albo nie być? (1603), Mieć albo być? (1976). Wielkie pytania egzystencjalne! Wymagające fundamentalnych rozstrzygnięć. Qui rogat, non errat…
Ale też kto w dzieciństwie nie usłyszał: Kogo bardziej kochasz? Mamę czy tatę?, zmuszającego do kłopotliwego wyboru. W reakcji, zamiast odpowiedzieć, można wybuchnąć płaczem. To zazwyczaj działa. Można ominąć odpowiedź, jak w reklamie, gdy na rodzinnym spotkaniu chłopczyk w trudnej sytuacji konwersacyjnej bez zażenowania stwierdza, że ciocia ma nieświeży oddech. Można tę sytuację potraktować jako ćwiczenie z dyplomacji. Pomocna będzie wówczas anegdota o Talleyrandzie. Kiedy na przyjęciu zapytała go Madame de Staël, zirytowana względami okazywanymi pięknej Juliette Recamier: Co by pan zrobił, gdybyśmy obie wpadły do wody? Którą z nas ratowałby pan najpierw?, usłyszała brawurową odpowiedź: Baronowo! Jestem pewny, że pani pływa jak anioł! Trudno o lepszy przykład pośredniego aktu mowy.
A potem jest nie lepiej: zasypują nas nieustanne pytania o wybór.
Mieć ciastko czy zjeść ciastko? Pieniądze albo życie? Jakimś wyjściem będzie odpowiedź zdaniem o funkcji retardacyjnej, stosowanym chętnie przez zaskoczonych polityków: To dobre pytanie. Albo zrelatywizowanie problemu: To zależy, z czego chętnie korzystają studenci.
Kawa czy herbata? Karp czy sushi? W góry czy nad morze? Wówczas podpowiedzą nam Starsi Panowie Dwaj, którzy, stając przed dylematem: na ryby czy na grzyby, koncyliacyjnie rozstrzygają: na ryby w grzybach. Znajdziemy przecież herbatę o smaku kawy (ale już nie odwrotnie), sushi z karpiem (można zaryzykować połączenie fusion: karp z sushi), także miejsca na świecie, gdzie góry stykają się z morzem.
On/Ona albo ja? Przebojowa piosenka sugeruje jeszcze inne rozwiązanie: Ani ty – ani ona/on.
I jeszcze nasz chyba najnowszy dylemat: Cukierek albo psikus? Pytanie To czy tamto? narzuca wybór jednej z możliwości. Ale… Może zrealizować się syndrom osiołka z bajki Ignacego Krasickiego, niepotrafiącego dokonać wyboru. Można też świadomie odrzucić alternatywy, wreszcie uwierzyć reklamie, która przekonuje, obiecując bądź kusząc: Z nami nie musisz wybierać. Ale i tak stajemy przed koniecznością wyboru. A wtedy: Zamiast uczyć się na własnych błędach, warto spytać o radę. Tylko kogo?