Rozmowa z dr. hab. prof. UŚ Zbigniewem Kadłubkiem, kierownikiem Katedry Literatury Porównawczej UŚ i dyrektorem Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Czytanie jest sztuką pracy z czasem

15 marca 2018 roku ukazał się wstępny raport Biblioteki Narodowej dotyczący stanu czytelnictwa w Polsce. Według niego 38 proc. Polaków deklaruje, że w ciągu roku przeczytało przynajmniej jedną książkę. Po wyraźnych spadkach przypadających na lata 2004–2008 poziom czytelnictwa w Polsce się ustabilizował. Podobnie stabilna jest liczba (9 proc.) czytelników deklarujących czytanie 7 i więcej książek rocznie. 23 kwietnia obchodzony jest Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. To okazja do porozmawiania o stanie czytelnictwa w Polsce, a także różnych inicjatywach podejmowanych w celu jego promocji.

Dr hab. prof. UŚ Zbigniew Kadłubek, dyrektor Biblioteki Śląskiej w Katowicach
Dr hab. prof. UŚ Zbigniew Kadłubek, dyrektor Biblioteki Śląskiej w Katowicach

Jak przyjmuje Pan Profesor kolejne doniesienia o skandalicznie niskim stanie czytelnictwa w Polsce? Czy rzeczywiście możemy mówić o jego kryzysie?

– Nie bagatelizujmy, nie demonizujmy! Tak, w Polsce czyta się mniej niż we Francji, w Niemczech czy w Czechach. Nie wiem, czy można mówić o skandalu. Po prostu tak jest. W ogóle uczestniczenie w kulturze w Polsce – cały czas, niestety, generalizujemy – jest na niższym poziomie niż w krajach zachodnich. Ale podkreślam: ulegamy jakiejś przemocy generalizacji, gdy o tym opowiadamy. Fakt, że część Polaków przeczytała w ciągu roku 7 książek albo więcej, też niewiele dla mnie znaczy. Czytelnictwa dzisiaj nie można dokładnie zmierzyć. Z drugiej strony – nie można oderwać czytelnictwa od różnych form innego partycypowania w życiu społecznym, obywatelskim, od zaangażowania w sprawy lokalne, w idee. Województwa śląskie oraz mazowieckie mają największe sieci bibliotek. Prawie co dwudziesty mieszkaniec województwa śląskiego zapisany jest do jakiejś biblioteki. Wszystko jedno, czy korzysta z audiobooków, czy jest miłośnikiem komiksów. Najczęściej też, gdy myślimy o czytelnictwie, bierzemy pod uwagę użytkowników tradycyjnej książki papierowej. A co z zrobić z pięcioma milionami czytelników Śląskiej Biblioteki Cyfrowej w 2018 roku? Powinniśmy raczej przedefiniować termin czytelnictwo.

Czy kryzysowi mogą zaradzić ebooki i audiobooki jako formy przystępniejsze dla czytelnika XXI wieku?

– Wielu wydaje się, że kryzys czytelnictwa czy po prostu sztuki czytania jest jakimś absolutnym osunięciem się cywilizacyjnym. Ale może nie powinniśmy w ogóle myśleć w ten sposób. Nie zniechęca mnie również uwaga Viléma Flussera, będę jeszcze wracał w naszej rozmowie do jego teorii, że obecnie znajdujemy się w fazie postalfabetycznej. Nie powinniśmy patrzeć z przerażeniem na tworzenie i tryumf obrazów/obrazków/ ikon, gdy przywykliśmy opowieści i mądrości szukać w książkach. Książka wciąż jest inspiracją dla plakatu, filmu, telewizji, internetu, scenariuszy wizualnych. Teksty są kodami linearnymi w przekazie (między innymi) od lewej do prawej. Obraz natomiast jest arcykodem – jeśli wolno tak rzec – kodem powierzchniowym. Tekst jako taki służy przekazowi historycznemu. Literatura pojawiła się tylko dlatego, że należało godnie i po kolei (linearnie) opowiedzieć o czynach wielkich bohaterów. Pisanie i czytanie są konserwatywne: są na usługach historii. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby mogło być inaczej. To tylko moje osobiste zdanie. Jeśli chcemy pielęgnować pamięć, a zatem także tożsamość sięgającą aż wydarzeń spod Troi, to musimy wrócić do książek, czyli do kodu linearnego. Obrazy zaś są i będą tylko/aż formami przekazu ahistorycznego. Może przez to wydają się wielu ludziom bardziej atrakcyjne? Mniej powiązane z ideami, ideologiami, konfesjami, mitami, politykami (czyli różnymi koncepcjami wspólnotowego życia)? Pisarze, poeci, czytelnicy zawsze przebijali się przez obrazy, przekuwali się przez ścianę obrazu, a pismo rozwijało obraz, rozpościerało go, rozpruwało. Podobnie do prucia tkaniny. Choć, jeśli pamiętamy etymologię łacińskiego słowa textus (tkanina), to możemy być tą metaforą zaskoczeni. Każdy tekst pisany był zatem nową próbą uszycia łączności ze światem. Próbą zapośredniczoną w literach, zdaniach, frazach. Pisarze i wszyscy, którzy z nimi współpracowali, działali przeciw obrazom. Tekst dość łatwo, dość prosto tłumaczy przekaz magiczno-mityczny na linie zapisanych zdań i (przyswojoną, zaakceptowaną) logikę. Tekst uspakajał, obraz niepokoił. Świat nie ma czasu. Niedawno o tym rozmawiałem w pięknej, tyskiej Mediatece z nauczycielami prowadzącymi szkolne biblioteki. Brakuje nam wszystkim czasu, a czytanie jest sztuką pracy z czasem, jest czasochłonne – więc czytać będziemy coraz mniej. Będziemy chcieli oglądać – to znaczy przeglądać powierzchnie – ale nie będziemy mieli czasu czytać linii albo linijek czy wersetów. To nie jest żadna konkluzja – ale chciałbym, żebyśmy cały czas o tym pamiętali, gdy rozmawiamy o książkach, audiobookach, czytelnictwie, bibliotece, literaturze, zasobach cyfrowych. Literatura może przez swoją linearność być jakimś złożem czasu. Możliwością oswobodzenia się z czasu teraźniejszego, a Biblioteka Śląska może stać się dzięki temu potężnym centrum „energii odnawialnej”. Bardzo bym sobie tego życzył. A także wszystkim naszym Czytelniczkom i Czytelnikom!

Czy książka papierowa ma szansę przetrwać, nie jako eksponat w muzeum czy w archiwach?

– Nawiązuję nieustannie i maniacko trochę, jak widać, do myśli Viléma Flussera, praskiego Żyda żyjącego w latach 1920–1991, znanego w Polsce głównie jako teoretyka fotografii. Flusser pisał po portugalsku i po niemiecku, wykłady wygłaszał po angielsku. Pracował długo w Brazylii oraz we Francji. Kojarzymy go głównie z wizualnością. Ale można go nazwać bez przesady filozofem mediów, który poświęcił wiele miejsca w swej twórczości naukowej problematyce schyłku kultury pisanej i kryzysowi czytania. Czasami uwagi Flussera wręcz odrzucają czytelnika, bo nie sposób się pogodzić z faktem, że żyjemy już w epoce poksiążkowej, że tradycyjna książka papierowa nie jest już ani czymś prestiżowym, ani czymś cennym. Moim zdaniem jednak dzięki uwagom Flussera trzeźwiejemy, patrzymy realnie. W jego tekstach znajdziemy wiele passusów poświęconych optymistycznej wizji czytania oraz – co mnie interesuje jako dyrektora Biblioteki Śląskiej – szeroko rozumianego czytelnictwa. Pamiętajmy też od czasu do czasu o tym, że nie zawsze ludzie pisali i czytali książki. Tysiąc lat temu w Europie można było zostać poważnym urzędnikiem bez umiejętności czytania i pisania. Można było, nie umiejąc czytać i pisać, zarządzać licznymi zespołami. Tylko tysiąc lat temu. Nie zawsze ludzkie mózgi były oswojone z linearnym pismem. Obrazy są starsze niż literatura. To nie żadna afera ta literatura niealfabetyczna. Dzisiejsze obrazy są bez wątpienia wynikiem manipulacji ugruntowanej w teoriach naukowych czy też politycznych. Flusser mówi o trzech epokach: przed wynalezieniem pisma linearnego, przed wynalezieniem techno-obrazów, a także epoce teraźniejszej. Jest to punkt zwrotny w naszej cywilizacji, ale nie znam jeszcze – Flusser też na pewno nie znał – dobrej nazwy dla naszej nowej epoki inaczej czytającej. Potrzebujemy narracji, jak terapii. Potrzebujemy historii, jak nigdy wcześniej. Choćby tylko po to, żeby wiedzieć, kim jesteśmy. Oczywiście, żadna tożsamość nie przesądza o człowieczeństwie, ale bez czytania zagubiliśmy się. Umknęłoby jeszcze jedno: możliwość skupienia się, okazja zbierania nie tylko liter, lecz także myśli. Czynność czysto terapeutyczna.

Biblioteka Śląska podejmuje szereg działań promujących czytelnictwo. Czym jest Akademia Kreatywnego Czytania?

Akademia Kreatywnego Czytania to projekt, w którym wspólnie, krytycznie uczymy się czytać różne teksty kultury. Krytycznie – to znaczy przekraczająco. Projektowi towarzyszy wiele wydarzeń i warsztatów, na które zapraszam. Do projektu przystąpiły liczne biblioteki z różnych miejsc województwa śląskiego. Chcielibyśmy, żeby nasz region był areną sztuki czytania – multimedialnego, wielojęzycznego.

Na początku grudnia doszło do znacznej zmiany w przestrzeni Biblioteki Śląskiej. Powstała tzw. Strefa Otwarta. Czym jest i co ma na celu?

– Strefa Otwarta, która ciągle będzie się powiększała, ekspandowała i stawała coraz bardziej wygodna, to miejsce spotkania z różnymi mediami, z najnowszymi polskimi nowościami wydawniczymi, które inspiruje i tworzy style. Jest to również sektor relaksujący, jak powiedzieliby Rzymianie: strefa otium, próżnowania niepróżnującego. Strefa dotykania wszystkiego tego, czym dysponuje biblioteka. Odbiorcami Biblioteki Śląskiej nie są wyłącznie erudyci znający łacinę i wertujący z poważnymi minami jakąś edycję listów Hozjusza, sławnego sekretarza króla Zygmunta Starego. Nie! W ogóle nie o to chodzi! Do Biblioteki Śląskiej przylgnął wizerunek zmurszałości i nieaktualności. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie zapraszamy w nasze progi badaczy Hozjusza czy Erazma z Rotterdamu! Jesteśmy biblioteką naukową, wojewódzką, publiczną. Trzy różne wymiary – trzy różne działania oraz cele. Każdy znajdzie u nas przestrzeń dla siebie, wystarczy, żeby nasza biblioteka była miejscem zdystansowania się do wielu spraw zawodowych, różnych doli i niedoli, a także miejscem zwykłego odpoczynku, wytchnienia. Choćby tylko ktoś przyszedł posiedzieć i odpocząć – to jest jego miejsce. Przeglądnąć komiks albo czasopismo poświęcone diecie lub architekturze ogrodowej. Ludzie czytający komiksy nie mają gorszych mózgów od czytelników Cycerona i Dostojewskiego! Kultura obrazkowa robi z nami coś innego, ale nie odcinajmy się od tego procesu. Zresztą nie ma większej sojuszniczki kultury obrazkowej niż nasza biblioteka. Zmienia się wiele w odbiorze, albowiem zmieniają się media i technologie. Jesteśmy na zakręcie (jak wszystkie biblioteki w każdym kraju), ale panujemy nad kierownicą. Jeśli do jakiejś czytelni przyjdzie w ciągu dnia tylko trzech czytelników, to warto, żeby ta czytelnia była. Biblioteka Śląska udostępnia zbiory, ale także – może przede wszystkim – chroni dziedzictwo narodowe i regionalne. Biblioteka jest miejscem odwrotnym i odwróconym, jeśli weźmiemy pod uwagę ruchliwość i pośpiech globalnego świata: liczą się w niej działania ciche, nie te spektakularne. Dzięki trosce i zrozumieniu specyficznej misji Biblioteki Śląskiej marszałka Jakuba Chełstowskiego, który kieruje sektorem kultury naszego województwa, jesteśmy w stanie remontować bibliotekę, mocno zaniedbaną w ostatnich latach, ale także pozyskiwać nowości, które przyciągną do biblioteki kolejnych odbiorców. Nie da się zrobić wszystkiego od razu, ale bardzo mnie cieszy nawet niewielki remont i polepszenie komfortu czy bezpieczeństwa pracy bibliotekarzy, co przełoży się, jak mam nadzieję, na satysfakcję wszystkich, którzy odwiedzają Bibliotekę Śląską. Jeśli chodzi o różne projekty intelektualne i działania kulturowe, to w roku 2019 szczególnie skupiamy się na fenomenie powstań śląskich 1919–1921. Chcemy to robić atrakcyjnie. Nie tylko wspominać historię i wyciągać zakurzone czasopisma i eksponaty. Warto zapraszać do pomyślenia o powstaniach na Górnym Śląsku jako niezwykłym procesie. Dramatycznym, prometejskim, wolnościowym. W 1922 roku Biblioteka Śląska obchodzi swoje stulecie. Jest najstarszą instytucją kultury naszego województwa – oraz bezpośrednim efektem przemian, które wywołały na Górnym Śląsku trzy powstania 100 lat temu. Instytut Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej w związku ze stuleciem powstań przygotowuje ogromne dzieło wielu autorów – trzytomowy słownik powstań.

Era cyfryzacji nie omija żadnej biblioteki. W przypadku Biblioteki Śląskiej realizuje się przez Śląską Bibliotekę Cyfrową.

– Cyfryzacja, digitalizacja to ważny aspekt działań Biblioteki Śląskiej. Prowadzimy największy digitalizacyjny projekt w Polsce i w tej części Europy. Wraz z kilkoma partnerami z naszego województwa – jesteśmy operatorem i liderem tego milionowego grantu. Pamiętamy, że mamy wiele dokumentów na kwaśnym papierze (złej jakości, produkowanym masowo od początku XX wieku). Nie mamy innego wyjścia, musimy digitalizować, jeśli chcemy zachować druki (szczególnie czasopisma) wyprodukowane na kwaśnym papierze. Budujemy podstawy cyfrowej pamięci regionu. Przypomnę tylko, że wszystko zaczęło się w 2006 roku od współpracy bibliotekarzy Biblioteki Śląskiej i Biblioteki Uniwersytetu Śląskiego. Projekt Śląskiej Biblioteki Cyfrowej od samego początku miał charakter integracyjny – współpracują biblioteki publiczne, akademickie, muzea, teatry, instytucje muzyczne (np. Opera Śląska w Bytomiu), środowiska samorządowe, nieakademickie instytuty badawcze (np. GIG), związki wyznaniowe, organizacje trzeciego sektora. Najważniejsze, żeby ta digitalizacyjna praca była płynna i strategicznie przemyślana. Sądzę, że ten duży projekt, który obecnie realizujemy, na trwałe wpisze się w procesy zmian kulturowych w naszym województwie. Jak powiedział swego czasu prof. Dariusz Pawelec, dyrektor Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej: „Idea powołania Śląskiej Biblioteki Cyfrowej była udzieloną w porę regionalną odpowiedzią na globalne wyzwania”.

Zauważalny jest powrót komiksu do łask. Ta wyjątkowa forma połączenia słowa i obrazu będzie obchodzić swoje stulecie. Czy w Bibliotece Śląskiej z tej okazji będą podejmowane działania, by włączyć się w to święto?

– Mamy kilka projektów związanych z komiksem. Wiemy też, jak wielką publiczność gromadzą akcje związane z komiksem. Łączenie obrazu ze słowem kształtuje nowego czytelnika. Pracuje w różnych narracjach, łączy sztuki. Dlatego zachęcam do udziału w komiksowych działaniach w jego stulecie. Rozważamy też zorganizowanie czytelni komiksów w Bibliotece Śląskiej.

Jakie książki obecnie Pan Profesor czyta?

– Na moim biurku leżą różne książki. Nie jest to żaden kanon. To skutek tego, że zawsze czytałem nieliniowo, niesystematycznie, nie chcąc stracić z pola widzenia żadnego z kierunków ludzkich poszukiwań. Cenię tak samo Plutarcha i Pilipiuka. Pewnie to problem, ale tak to bywa, gdy się lubi dobrze napisane zdania. Na moim biurku leży przede wszystkim wybór esejów filozofa mediów Viléma Flussera, który zyskał międzynarodową sławę, co słychać cały czas w tej rozmowie. Również jego książka pt. Ku filozofii fotografii wydana cztery lata temu. Jest także powrót do niezwykłej powieści historycznej Hanny Malewskiej pt. Przemija postać tego świata, do której mnie kiedyś skutecznie zniechęcono, a teraz odkrywam potęgę myśli polskiej pisarki. No i oczywiście codziennie podczytuję Eurypidesa, mojego ulubionego autora i mentora. Prawie codziennie wertuję też Leonida Stołowicza Historię filozofii rosyjskiej. Rosyjska myśl filozoficzna – zawsze teologiczna – to budzące zachwyt meandry orientacji oraz zuchwałych przekonań. Regularnie czytam inspirujące tomiszcze Erica Voegelina Świat polis. Czytam ponadto różne publikacje związane z osobą Wojciecha Korfantego, przekonując się coraz bardziej, jak ma wiele do powiedzenia w sprawach obywatelskiego zaangażowania także dzisiaj. Niedługo Biblioteka Śląska wyda najobszerniejszą – jak dotąd – pracę segregującą, porządkującą różne teksty Wojciecha Korfantego (i teksty o nim). Wojciech Korfanty był odważnym retorem, projektantem województwa śląskiego i jednym z ojców Niepodległej.

Dziękuję za rozmowę.

Autorzy: Agnieszka Niewdana
Fotografie: Arkadiusz Ławrywianiec