Tor bobslejowy

Trzeba uzbroić się w cierpliwość. Bieżący rok nie będzie łatwiejszy od poprzedniego, m.in. z tego powodu, że jeśli czytasz te słowa, Drogi Czytelniku, to oznacza, że jesteś o rok starszy. A jest ogólnie wiadome (nie lubię tego sformułowania, lecz nie znam żadnych źródeł), że ludzie zawsze traktują dawne czasy z sentymentem, narzekają zaś na nowe. Gdyby się jednak przyjrzeć dokładniej ich argumentom, to da się zauważyć, że wszystkie okropności czasów minionych bledną wobec ówczesnej młodości. Pewien mój znajomy mawia, że komunizm był, ogólnie rzecz biorąc, zły, ale miał jedną cechę dobrą: byliśmy wtedy młodsi.

Tymczasem wdrażanie Ustawy 2.0 spotyka ludzi już dojrzałych, z bagażem doświadczeń i z naturalną w pewnym wieku ,,bezwładnością” – po co zmieniać to, co jest, skoro już przyzwyczailiśmy się do wyrzeczeń i umiemy sobie dawać radę w skomplikowanych sytuacjach? Dla kurażu cytowane są opinie, że ,,w całej Polsce uczelnie będą próbowały zmieniać wiele, by nic nie zmienić”. Ta zasada wzięta z Lamparta di Lampedusy jest siłą napędową wszelkich poczynań, w tym wypadku również reakcji na ustawę, która – niby szeroko dyskutowana – wciąż zaskakuje. Nawet jej twórcy bywają zaskoczeni i w konkretnych sprawach zmieniają zdanie raz na tydzień, tzn. takie są ,,przecieki” z ministerstwa czy raczej Ministerstwa. Cała sytuacja przypomina już to Proces Kafki, już to czeski film, w którym wiadomo, że nikt nic nie wie.

Na Uniwersytecie Śląskim, który mimo najbardziej optymistycznych rokowań wciąż pozostaje uczelnią ,,na dorobku”, i choć ambitny, to nie wiadomo, czy doszlusuje do elity uczelni badawczych, sytuacja się komplikuje. Idee rektorskie, by przewietrzyć starą strukturę i zaproponować coś nowego, spotykają się z oporem ,,środowiska” – mnożą się uchwały rad wydziałów, które zawierają słowa i sformułowania tak słuszne, że aż dziw bierze, iż mimo wysokiego poziomu słuszności nie doszliśmy dotąd do naukowo-dydaktycznego raju. Być może jednak trzeba się odważyć i ruszyć inną drogą? Ale to nie tylko problem UŚ-owski. Na Uniwersytecie Warszawskim też nie wiedzą, jak sobie w nowej sytuacji poradzić. Mają tam bowiem szereg jednostek kategorii A (wśród nich sześć kategorii A+), ale również 9 jednostek kategorii B. W dodatku niektóre dyscypliny są rozproszone pomiędzy różne jednostki (np. stopnie z socjologii można uzyskać w trzech różnych miejscach). Tamtejszy rektor planuje utworzenie czterech szkół doktorskich, co spotyka się z protestami części środowiska. Nie będę wchodził w szczegóły, które łatwo można sobie wyobrazić. Obok tego pojawiają się koncepcje środowiskowe, bo w Warszawie jest siedziba Polskiej Akademii Nauk, która ma doświadczenie w kształceniu na poziomie doktorskim i chętnie się dołączy do inicjatyw poszczególnych dyscyplin uniwersyteckich. Chyba że zostanie zrealizowane marzenie prezesa PAN o utworzeniu Uniwersytetu PAN-owskiego.

Jak widać z tej pobieżnej relacji, inni też mają kłopoty i kontestują działania swoich władz rektorskich. Wydaje się, że problemem Ustawy 2.0 jest tkwiący w niej immanentnie pierwiastek wzmocnienia władzy rektora, wzmocnienia osłabiającego dotychczasową demokrację, do której tak wielu się przyzwyczaiło. Na razie wdrażanie nowego prawa przypomina jazdę niesterowalnym bobslejem, który obija się o ściany toru.