Klaudia Roksela wychowała się w rodzinie kultywującej śląskie tradycje i żyjącej zgodnie ze zmieniającymi się porami roku, które rządzą rolnictwem i ogrodnictwem. Teraz swoim dzieciom przekazuje tę wiedzę, uczy je też godać. Wraz z mężem postanowili popularyzować śląską mowę przede wszystkim wśród młodych ludzi, dlatego pod koniec 2011 roku założyli wspólnie serwis Gryfnie.com oferujący kolekcję rzeczy, na których pojawiają się najbardziej oryginalnie brzmiące śląskie słowa i zwroty, takie jak: hercklekoty, Kaj sie ciśniesz?! czy Niy strzymia!
U mnie w domu zawsze się godało, przestrzegaliśmy również śląskich tradycji wyznaczanych rytmem przyrody. Jednym ze zwyczajów jest wtykanie krzyżyczków z wielkanocnej palmy w cztery rogi działki, aby Bóg nas chronił od nieszczęścia. Sąsiedzi się czasem dziwią, że nadal to robimy, a dla nas to coś zupełnie naturalnego, jak kolejne pory roku. Mnie się to bardzo podobało i sprawiało mi radość. Mama zauważyła mój entuzjazm i zaczęła mnie namawiać do udziału w konkursach śląskiej gwary. Myślałam na początku o szkole aktorskiej, ale dowiedziałam, że ten zawód wymaga twardości charakteru, a jestem raczej delikatna. Etnologia pojawiła się w mojej głowie, gdy spotkałam podczas jednego z konkursów prof. Daniela Kadłubca. To on powiedział mi, że istnieje taka dziedzina nauki, która mogłaby mnie zainteresować. Miał rację. Zaczęłam więc studia na Wydziale Etnologii i Nauk o Edukacji w Cieszynie. Fajnie się tam studiowało. To małe miasto, w którym spotkałam przyjaznych, otwartych i pracowitych ludzi. Etnologię studiowali indywidualiści. Koleżanka zajmowała się Słowianami, sama tworzyła biżuterię i szyła ubrania inspirowane ich kulturą, kolega podróżował po całym świecie, aby poznać różne kultury… Każdy był inny, wyróżniał się nie tylko zainteresowaniem, lecz również… sposobem ubierania się. Studenci etnologii to naprawdę barwni ludzie.
Po ukończeniu licencjatu na Uniwersytecie Śląskim i studiów magisterskich na Uniwersytecie Jagiellońskim zaczęłam oczywiście szukać pracy. Okazało się, że konkurencja w tym zawodzie jest większa chyba niż u prawników (śmiech), w związku z czym postanowiłam znaleźć inną drogę, która pozwoliłaby mi realizować etnologiczne zainteresowania i jednocześnie zrobić coś pożytecznego dla mieszkańców Śląska. Razem z Krzysztofem, moim mężem, który jest programistą, wymyśliliśmy serwis Gryfnie.com oferujący ubrania, kubki, książki, plakaty i inne rzeczy popularyzujące śląską mowę. Chcieliśmy trafić przede wszystkim do młodego odbiorcy. Musieliśmy znaleźć wspólny język z grafikiem, bo zależało nam, aby Gryfnie pokazywało Śląsk takim, jakim my go czujemy. Jaki zatem jest ten nasz Śląsk? Kolorowy, głównie zielony, ale też industrialny, swojski, przyjemny do życia i radosny, po prostu gryfny. Chcieliśmy, aby dzięki naszym projektom ludziom przypominały się czasy ich młodości, kiedy to lotało się po placu, szczelało ze szlojdra, brusiło na mopliku, który się brało bez pozwolenia z komórki dziadka lub po prostu biegało za szmaterlokami i cieszyło się życiem. Śląsk jest piękny, piękna też jest godka śląsko. Dla mnie najpiękniejszym śląskim słowem jest przoć, czyli kochać. Kojarzy mi się z moim dzieciństwem, gdy dużo czasu spędzałam z babcią. Głaskała mnie po głowie i powtarzała: Jak jo ci przaja.
Niedawno nawiązaliśmy współpracę z Uniwersytetem Śląskim. Panie z Działu Promocji zwróciły się z pytaniem, czy moglibyśmy wspólnie przygotować linię gadżetów promocyjnych uczelni inspirowanych śląską mową. Pomyślałam: czemu nie? W końcu uniwersytet już w nazwie ma tę śląskość. Efektem współpracy są koszulki, torby oraz magnesy, na których znajdują się wizerunki sztudyntów, nieodłączne z ich heftami, mobilniokami, pukieltaszą i, jak to często bywa, z próznym bajtlikiym (śmiech).