Przyjaciel Uniwersytetu

Czy u progu pięćdziesięciolecia nie byłoby warto porozmawiać o ludziach, którzy dla nas wiele znaczą? Dla nas, to znaczy dla Uniwersytetu Śląskiego.

Widuję go dość często. I za każdy razem zamieniamy kilka słów, ponieważ tak się składa, że go znam. Ale jeśli człowiek jest nauczycielem akademickim, to ,,zna” bardzo wielu ludzi: studentów, pracowników administracji, nauczycieli. Tak więc często mi się ktoś kłania, a ja kompletnie nie wiem, kto to jest. Bardzo przepraszam wszystkich, którzy, czytając te słowa, czują się urażeni. Od pewnego czasu wypracowałem reakcję obronną: na wszelki wypadek szeroko się uśmiecham. Nie opłaca się to w przypadkach, gdy uśmiecham się do faktycznie nieznajomych, którzy przypominają wyglądem znajomych. Wtedy muszę się liczyć z opinią roztargnionego – delikatnie mówiąc.

Ale człowiek, o którym piszę, nie jest tego typu. On doskonale wie, kim jestem, i za każdym razem dowodzi tego, mówiąc z sensem o naszych wspólnych znajomych bądź prosząc o pozdrowienie członków mojej rodziny. Pewnie jego pamięć do osób jest przyczyną, dla której zaszedł tak wysoko. Człowiek, o którym piszę, to arcybiskup senior ks. dr Damian Zimoń.

Niektórzy księża i świeccy nazywają go ArcyDamian, mam nadzieję, że wybaczy mi tę niedyskrecję. Z Uniwersytetem Śląskim był związany od zawsze. Sam jako doktor teologii i nauczyciel akademicki rozumiał, na czym polega etos uczonego. Kościół zresztą od wieków był blisko uniwersytetów, to z Kościoła zrodziły się uniwersytety w Bolonii, Paryżu, Oksfordzie czy Krakowie. ArcyDamian był więc zawsze obok, a nawet „z”. W latach 80. kontynuował inicjatywę spotkań z uczonymi przed Wigilią i przed Wielkanocą, inicjatywę ks. bpa Herberta Bednorza. To były niezwykle potrzebne społeczności akademickiej spotkania, dodające ducha i otuchy. Potem pojawiał się na każdej inauguracji roku akademickiego. Przysyłał swoich wysłanników na wszelkie uroczystości wydziałowe. W końcu zabiegał o utworzenie Wydziału Teologicznego, z sukcesem, który jednak nie przyszedł łatwo. Na UŚ był już jeden WT, Wydział Techniki, ale nie było Wydziału Teologicznego, którego ArcyDamian został kanclerzem.

Oprócz tego został doktorem honoris causa w uznaniu zasług dla naszej uczelni. Nawiasem mówiąc, dziekanem Wydziału Filologicznego był wówczas prof. Piotr Wilczek, dziś ambasador RP w USA. Potem Arcypapa (to jeszcze jedno imię bohatera tego felietonu) odcisnął swoją dłoń w Alei Gwiazd Uniwersytetu przy ul. Bankowej, obok rektoratu. Z tej okazji wygłosił słowa, które tu przytoczę: Jeśli gwiazda jest autorytetem, to człowiek potrzebuje gwiazd, młodzi ich potrzebują. Ważne, aby były to wielkie gwiazdy, a nie gwiazdeczki, które często prowadzą na bezdroża. Ja od lat mam swoją gwiazdę, wiadomo jaką, i ona nigdy mnie nie zawiodła.

Niedawno Jego Ekscelencja ks. arcybiskup senior dr Damian Zimoń obchodził swoje 82. urodziny. Wciąż aktywny i obecny wszędzie, z dużym poczuciem humoru komentuje bieżące wydarzenia. Z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku życzmy człowiekowi uniwersytetu wszelkich łask, bo jeśli jemu będzie dobrze, to i nam nie będzie źle.