Rozmowa z prof. zw. dr. hab. Tadeuszem Sławkiem z Katedry Literatury Porównawczej UŚ, autorem między innymi książki NICowanie świata. Zdania z Szekspira

Nie ufaj mi!

Świat dramatów Williama Szekspira jest dziwnie niebezpieczny. Można w nim obudzić się z głową osła lub znaleźć czaszkę znajomego błazna i snuć rozważania na temat marności życia czy sławy. Można stracić królestwo i zostać wygnanym tylko dlatego, że za bardzo zaufało się słowom. Można wreszcie poczuć niezaspokojony apetyt na władzę pod wpływem krótkiego pozdrowienia trzech widziadeł na wrzosowiskach dawnej Szkocji. W 400. rocznicę śmierci dramaturga i poety, która przypada prawdopodobnie 23 kwietnia, rozmawiamy o obrazie nas samych, współczesnych banitów-nomadów, jaki wyłania się z zaskakująco trafnych i aktualnych dramatów tworzonych na przełomie XVI i XVII wieku.

Prof. zw. dr hab. Tadeusz Sławek, przywołując jeden z wierszy Henry’ego Vaughana, mówi, że człowiek współczesny jest jak
czółenko. To istota niespokojna, bezustannie przemieszczającą się z punktu do punktu, niezaspokojona w swoim niepokoju
Prof. zw. dr hab. Tadeusz Sławek, przywołując jeden z wierszy Henry’ego Vaughana, mówi, że człowiek współczesny jest jak czółenko. To istota niespokojna, bezustannie przemieszczającą się z punktu do punktu, niezaspokojona w swoim niepokoju

Panie Profesorze, chciałabym rozpocząć naszą rozmowę od słów Horacego, który, zwracając się do Fortynbrasa i posłów, mówi: Przyjdzie wam usłyszeć / O czynach krwawych, wszetecznych, wyrodnych, / O chłostach trafu, przypadkowych mordach, / O śmierciach skutkiem zdrady lub przemocy, / O mężobójczych planach, które spadły / Na wynalazcy głowę. O tym wszystkim / Ja wam dać mogę wieść dokładną*. Kiedy czytam ten fragment Hamleta, odnoszę wrażenie, że świetnie oddaje on prawa rządzące światem opisywanym przez Williama Szekspira.

– Szekspir żył właściwie na granicy dwóch światów. Spotykamy się w związku z 400. rocznicą jego śmierci, umarł w 1616 roku, ale ze sceną rozstał się cztery lata wcześniej. Na jego oczach jeden ze światów mijał, drugi dopiero nadchodził. Pierwszy moglibyśmy nazwać czasem jasnego renesansu, kiedy dominuje przekonanie o zagwarantowanym porządku, dopóki każdy będzie zajmował przynależne mu miejsce. Zasada ta odnosi się zarówno do ciała człowieka, jak i do całego kosmosu. Z wnętrza tego świata przemawia do nas Szekspir. Wie jednak, że idziemy już w stronę świata drugiego – nowoczesnego, w którym właściwie wszystko się zmieni. Odpowiadając zatem krótko na Pani pytanie, potwierdzam: Szekspir opowiada o prawach rządzących światem, z tym, że kładzie nacisk na zachodzące zmiany i mówi nam, że nie ma nic gorszego, niż działać wedle praw świata A w świecie B.

Wyłaniające się z przytoczonego fragmentu obrazy pełne krwi, śmierci i przemocy to znak starego czy nowego świata?

– Jest taki przejmujący monolog Ulissesa w Troilusie i Kresydzie, w którym odpowiada on na pytanie, dlaczego Troja tak długo opiera się atakom Greków. Sens jego dłuższej wypowiedzi jest taki, że Grecy nie zauważyli zmiany, jaka zaszła w świecie. Nie ma już świata, w którym rządził porządek, lecz jest świat, którym rządzi naga przemoc, narzędzie – jak to Szekspir ładnie mówi – apetytu. Znaczenie tego ciekawego słowa w elżbietańskiej angielszczyźnie jest niezwykle szerokie, i oznacza wszystko od gastronomii, przez seks, aż po apetyt na władzę, czyli chęć rozprzestrzeniania się, zawłaszczania. Dlatego czysta przemoc będzie znakiem nowego świata.

Czy kolejnym z bohaterów, który także nie zauważył owej zmiany, był król Lear?

– Lear to jedna z najbardziej zawiłych postaci stworzonych przez Szekspira. Z jednej strony bardzo mu współczujemy i sympatyzujemy z nim, z drugiej jednak wiemy, że on także niestety przyczynia się do tragicznego obrotu wydarzeń. Jego losy przypominają poniekąd klasyczny konflikt praw boskich zapisanych w ludzkiej duszy oraz praw ludzkich zapisanych w kodeksie, znany chociażby z Antygony. Jest to jednak pozorna analogia. Szekspir tak łatwo nie rozdziela ról. U niego Lear zostaje banitą właśnie dlatego, że nie zorientował się, iż świat, w którym podejmuje decyzje, nie jest już światem kryteriów stosowanych wobec córek. Nie zauważa, że dwie z nich – Goneryla i Regana – grają z nim w grę retoryczną, która ma ukryć czystą przemoc. Dlatego nie jest w stanie również rozpoznać słynnego NIC, które mu oferuje Kordelia, trzeciacórka. Zapłaci za to podwójnym wygnaniem. Z jednej strony zostanie zmuszony do opuszczenia królestwa przekazanego Goneryli i Reganie, z drugiej – niewłaściwie oceniając stan świata, w którym przyszło mu działać, sam skaże się na tułaczkę po obcej ziemi.

Ciekawym wątkiem jest również mapa królestwa, z którą do swoich córek przychodzi Lear. Staje przed nimi z uporządkowaną i zmierzoną przestrzenią, a potem, wygnany, błąka się po wrzosowiskach wśród burzy z błaznami i szaleńcami...

– Jednym z nowatorskich interpretatorów Leara był nie kto inny, jak Marshall McLuhan, który w swojej przełomowej książce Zrozumieć media posłużył się Szekspirowskim bohaterem jako przykładem rozminięcia się dwóch modeli świata. Pierwszy z nich jest tym, w którym wszystko jeszcze można zmierzyć, uporządkować, zrozumieć. W nim zjawia się Lear, jak Pani wspomniała, z mapą w rękach. Potem tuła się po wrzosowiskach i w ten okrutny sposób jednoznacznie odkrywa drugi model, którym rządzi żądza. W nim człowiek jest tylko nagim zwierzęciem podległym władaniu pasji, namiętności, niezaspokojonego pragnienia. Z pewnością nie takim widzieli go ludzie renesansu...

Wynikałoby z tego, że wieczne tułanie się także zostaje wpisane w losy „nowego” człowieka. W pochodzie Szekspirowskich wygnańców uczestniczy nie tylko Lear, lecz także Kordelia, Edgar, Prospero, Romeo, a nawet Hamlet. Zmiana prawa pociąga zatem za sobą konieczność zmiany fizycznej przestrzeni.

Paul Klee, Angelus Novus, akwarela namalowana w 1920 roku
Paul Klee, Angelus Novus, akwarela namalowana w 1920 roku

– Banicje u Szekspira mają wiele twarzy. Czasem są one bardzo dramatyczne, jak w przypadku Gloucestera, Kenta czy Leara, czasem są klasycznymi przypadkami zabiegów dyplomatycznych. Oto wyślijmy Hamleta, który niebezpiecznie filozofuje, do Anglii, niech jedzie sobie tam postudiować... Rzeczywiście u Szekspira trwa nieustanne przemieszczanie się bohaterów i losy ich wędrówek wynoszą ich daleko poza ojczyznę. To także jest jeden z sygnałów nadchodzących zmian.

Czy w świecie nowych praw mogą oni domagać się sprawiedliwości?

– Szekspir przestrzegałby nas bardzo przed utożsamianiem prawa ze sprawiedliwością. Nie chcę tu oczywiście robić aluzji do naszej rodzimej polityki. Myślę, że warto pamiętać o przejmującej lekcji, jaką dramaturg daje nam w Kupcu weneckim. Zawsze zresztą polecam tę lekturę studentom, którzy rozważają zaciągnięcie kredytu w banku, aby przekonali się, co może ich spotkać, jeśli nie spłacą długu... Wenecja to Wall Street czasów Szekspira. Przypomnijmy sobie tę historię. Antonio, bohater dramatu, nie może wywiązać się z zobowiązań wobec bankiera. Grozi mu wykrojenie funta mięsa spod serca. Przyjaciele namawiają go, by napisał list do weneckiego doży z prośbą o ułaskawienie, nieszczęsny Antonio odmawia jednak przygotowania pisma. Ciekawy jest powód jego decyzji. Nie kieruje się dumą, lecz dobrem państwa. Wie, że gdyby został ułaskawiony, inwestorzy otrzymaliby zły sygnał, źle się dzieje bowiem w państwie, w którym prawa zmieniane są zbyt często. Dlatego Antonio wie, że prawo i sprawiedliwość to dwie zupełnie różne rzeczy.

Czy wobec tego możemy sobie pozwolić chociaż na marzenie o sprawiedliwości?

– Zdarza się, że u Szekspira porządek sprawiedliwy zostaje przywrócony, jak chociażby w Burzy. Prospero odzyskuje tytuł i wraca jako prawowity władca Mediolanu. Musimy jednak pamiętać, że to nigdy nie jest porządek pierwotny, powtórzony. Zawsze towarzyszy mu nuta goryczy. Jakiż nowy, wspaniały świat, jacy niezwykli ludzie... – zachwyca się córka Prospera, Miranda, patrząc na pijaka i przestępcę. Sprawiedliwość w porządku politycznym jest ideałem, którego nigdy nie osiągniemy.

Pozostaje zatem prawo, którego odrzucenie skazuje człowieka na wygnanie...

– Szekspir często przygląda się sposobom prowadzenia polityki na granicy dwóch światów. To bardzo współczesne pytanie. Powróćmy do historii króla Leara. Czy polityka jest tym, co później nazwano „realpolitik”, a więc zabieganiem o własne interesy bez względu na etykę i moralność? Po tej stronie stają córki Leara, Goneryla i Regana. A może polityka powinna zakorzeniać się poza pragmatyką działania na własną korzyść, tam, gdzie jeszcze obowiązują pewne wartości, jak chociażby obdarzona sensem ludzka egzystencja. To świat trzeciej córki – Kordelii, miejsce, którego ona nie jest w stanie nazwać, dlatego wypowiada swoje słynne NIC. Jeśli posłużyłaby się słowami, jej wypowiedź od razu zostałaby zideologizowana. Czy polityka musi być ideologiczna? Szekspir byłby ostrożny w formułowaniu łatwych odpowiedzi.

Poruszone dotychczas wątki potwierdzają pewną ponadczasowość myśli Szekspira, który, stając się postacią ikoniczną, został poniekąd „oddzielony” od swej epoki. Ponadczasowość pociąga za sobą także współczesność. Jaki jest Szekspir współczesny?

– Szekspir wydaje się figurą nas wszystkich. Zygmunt Bauman pisał, że człowiek późnonowoczesny jest nomadą pozbawionym stałego poczucia zakorzenienia. To rozpoznanie niewątpliwie szekspirowskie. Aby je zgłębić, trzeba by także sięgnąć do całej metafizycznej poezji angielskiej XVII wieku oraz dołączyć do niej lekturę obowiązkową, jaką są pisma Blaise’a Pascala. Człowiek jest istotą niespokojną, bezustannie przemieszczającą się z punktu do punktu – niezaspokojoną w swoim niepokoju...

Współczesnym włóczęgą?

– Myślę, że włóczęgostwo zakładałoby możliwość wyboru, podczas gdy człowiek u Szekspira zasadniczo wyboru nie ma. To jego kondycja, na którą został skazany. Jest taki krótki, przejmujący wiersz metafizyka Henry’ego Vaughana Człowiek, z którego dowiadujemy się, czym jako ludzie różnimy się od innych bytów. W przeciwieństwie do takich stworów, jak pszczoły mające swoje ule, do których stale powracają, człowiek jest raczej jak czółenko, które musi się wciąż przemieszczać. Bóg stworzył więc, jak mówi Vaughan, człowieka niespokojnego, poruszającego się bez wytchnienia. W tym sensie polemizowałbym z opisem kondycji ludzkiej w świecie nowoczesnym czy ponowoczesnym jako włóczęgostwa. Powtórzę raz jeszcze: u Szekspira człowiek nie ma wyboru.

Tworzy za to z innymi przedziwną wspólnotę, w której dotyk prawie zawsze oznacza śmiertelne lub okaleczające ukłucie sztyletu, miecza czy innego ostrego narzędzia. To krwawa wspólnota...

– Zdarza się u niego także delikatny dotyk, jak chociażby między Romeo i Julią...

Pocałunek na cmentarzu, którego celem jest odnalezienie choćby kropli trucizny na ustach ukochanej...

– ... a chwilę później sztylet i kolejny trup. Sceny miłosne rzeczywiście często rozgrywają się u Szekspira na cmentarzu. Pojawia się marzenie o bliskości i jedności, które jednak wciąż się oddala... ponieważ jest „niespełnialne”. Brutalnym dotykiem u Szekspira jest nie tylko kontakt między postaciami, lecz także dotyk historii. Czy możemy mu się wymknąć? Z perspektywy XX-wiecznych doświadczeń wiemy już, że nie jest to możliwe. Krótką i genialną zarazem tezę sformułował Walter Benjamin, który, analizując akwarelę Paula Klee Angelus Novus, mówi do nas: spójrzcie, idziemy w przyszłość, ale jesteśmy do niej odwróceni plecami. To, co widzimy, to tylko morze ruin... Nie brzmi to zbyt optymistycznie, ale Szekspir także byłby bardzo ostrożny co do swojego optymizmu.

Przygotowując się do rozmowy, czytałam dziś na głos w autobusie nr 465 fragment słów Hamleta trzymającego w dłoni czaszkę Yoricka i zastanawiającego się nad losem prochów Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara. Słuchaczami Hamleta w wybranej scenie byli grabarze oraz Horacy, moim zaś – Adrian, uczeń jadący tym autobusem do szkoły. Horacy słuchał z uwagą, Adrian zaś z rozbawieniem...

– Rozbawił go monolog czy raczej sytuacja, w której go usłyszał?

Monolog, scena w autobusie albo też sposób, w jaki czytałam ten fragment...

– Być może to, co teraz powiem, zabrzmi jak herezja, ale uważam, że Szekspira bardziej trzeba czytać niż oglądać na scenie teatru. Traktuję go jak filozofa. W autobusie? Czemu nie. Niech zagości tam filozofia i być może wszystkim nam będzie dane żyć godnie.

Ciekawe wydaje mi się jednak zderzenie dramatycznego monologu prosto z cmentarza z reakcją śmiechu w autobusie. Odkrywa bowiem tragikomiczny wymiar dramatów Szekspira...

– To ważne słowo. Szekspir rzeczywiście chciał wyjść poza klasyczne rozróżnienie między tragedią i komedią. Sceny tragiczne są u niego przeplecione wątkami komicznymi, natomiast komedie nasycają się ciemnym tonem. Nie mieścił się w wyznaczonych granicach i to także jest jego wielka zasługa dla literatury. Myślę, że ostateczna lekcja z Szekspira jest taka, że tragikomedia to właściwie najmądrzejszy sposób, w jaki człowiek może patrzeć na swoje życie.

Szekspir nie tylko zaciera granice między tragedią i komedią, ale bardzo często wrzuca swe postaci w wir szaleństwa, o którym nie zawsze możemy jednoznacznie powiedzieć, czy jest rzeczywiste, czy udawane. To inni dostrzegają i nazywają „szaleństwem” graniczne zachowanie Hamleta, Ofelii, lady Makbet czy króla Leara...

– Rzeczywiście my, jako czytelnicy, nie do końca wiemy, czy oni są szaleni naprawdę, czy tylko udają szaleństwo. Istnieje jednak interesujące podobieństwo między Ofelią i królem Learem. Oboje pojawiają się na scenie, choć w różnych dramatach, fantastycznie ubrani w chwasty. To bardzo ciekawe. Racjonalny świat produkuje i kultywuje rośliny pożyteczne, zboża, piękne kwiaty, tymczasem oni wybierają to, co niepożądane, niejako sprzeciwiając się całej racjonalności świata. Co więcej, także lady Makbet wariuje z nadmiaru racjonalności. Mówi do swego męża: działaj, masz tak pięknie wytyczoną karierę, musisz tylko zabić kilka osób... A potem powoli traci zmysły, dając nam ważną lekcję na temat ograniczeń ludzkiego rozumu.

Racjonalność lady Makbet ma jednak niezbyt racjonalne źródło. Powracający ze zwycięskiej bitwy Makbet spotyka na wrzosowisku trzy „zwiędłe i niepodobne do żadnych istot żyjących” widziadła, które, witając się, nazywają go wodzem hrabstwa Glamis i Cawdor oraz przyszłym królem Szkocji. Zaledwie kilka słów pozdrowienia wystarcza, by Makbet uwierzył, że jest to coś więcej niż tylko nocne przywidzenie. Słowa stają się przepowiednią i uruchamiają nowy korowód zbrodni i nagiej przemocy...

– Właściwe pytanie brzmiałoby zatem, co my widzimy i jak to interpretujemy. Makbet wybrał interpretację, która traktuje słowa widziadeł jako przepowiednię i doprowadza go do klęski. Lear także nie potrafił zinterpretować właściwie słów starszych córek, biorąc je za dobrą monetę. Szekspir cały czas wysyła nam jasny sygnał. Potrafi żonglować słowem niczym cyrkowy mistrz, ostrzegając jednocześnie: nie ufaj mi! To tylko język i aż język, bo przecież wiemy o tym, że słowa mogą być śmiertelnie groźne. Jeśli uwierzymy, że potrafią powiedzieć wszystko, będziemy straceni. Trzeba więc bronić „reszty, która jest milczeniem”, bo tylko ona uchroni nas przed prawdziwym szaleństwem.

Dziękuję za rozmowę.

* W. Szekspir: Hamlet. Królewicz duński. Tłum. J. Paszkowski. PIW, Warszawa 1973, s. 122.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Małgorzata Kłoskowicz