W wyobrażeniach wielu osób zakotwiczył się stereotyp romantycznego, XIX-wiecznego archeologa w korkowym kapeluszu, krótkich spodenkach, z pędzelkiem w ręku, którym oczyszcza artefakty, na tle górującej za jego plecami piramidy. Archeologia już tak nie wygląda – twierdzi profesor Maciej Trzciński.
Tematem przewodnim wykładu profesora Trzcińskiego, które zorganizowały Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne Oddział Śląski oraz Koło Naukowe Kryminalistyki „Veritas” UŚ, były nowoczesne metody poszukiwania ofiar zabójstwa. Na wstępie prelegent przedstawił współczesną rolę archeologa oraz przybliżył podstawowy podział archeologii w kontekście sposobów jej wykorzystania w praktyce.
– Kilkadziesiąt lat temu z dużą niechęcią podejmowano tematy związane z czasami średniowiecznymi, nie mówiąc już o nowożytnych, które w rozumieniu archeologów nie były godne uwagi. Od jakiegoś czasu tendencje się zmieniły, a naukowcy coraz odważniej zajmują się badaniem współczesności. Mówimy na przykład o archeologii totalitaryzmu, czyli badaniach, które podejmuje się nie tylko na polach bitewnych, ale także wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z ludobójstwami czy ze zbrodniami wojennymi, komunistycznymi itp. – zauważył gość WPiA UŚ.
Warto przypomnieć, że katalog tych przestępstw według standardów prawa międzynarodowego nie ulega przedawnieniu, a co za tym idzie, badania tych zbrodni z całą pewnością będą intensywnie uprawiane. W archeologii od blisko trzech lat powstają coraz węższe specjalizacje. Profesor Trzciński nadmienił, że na Dolnym Śląsku mamy ekspertów od wojen śląskich, wielu badaczy sprowadza swoją pracę do tematów pierwszej czy drugiej wojny światowej, niektórzy z nich skupiają się na poszczególnych bitwach. Wykładowca wyjaśnił także, że z całego podziału jedynie archeologia sądowa jest ściśle powiązana z kryminalistyką. Jak przyznał, obie nauki nieprzerwanie się przenikają.
– To pojęcie, które paradoksalnie nie cieszy się w Polsce popularnością. Dziwne, bo skoro funkcjonują medycyna, antropologia, biologia czy chemia sądowa, dlaczego nie miałaby istnieć również archeologia sądowa? – pytał profesor.
Przestrzegł także przed myleniem archeologii sądowej z prawną, która sprowadza się do badań zabytków jurysdykcji karnej.
– Ta, o której mówimy, to – korzystając z definicji oksfordzkiej – dyscyplina, która bezpośrednio wiąże się z zastosowaniem archeologii na użytek czy potrzeby wymiaru sprawiedliwości. Niektórzy uczeni mówią, że to po prostu metody archeologiczne wykorzystywane na miejscu przestępstw, przydatne policji, prokuraturze czy sądom np. na poziomie postępowania przygotowawczego czy jeszcze wcześniej: podczas działań operacyjno-rozpoznawczych – wyjaśnił wykładowca.
Do rangi najbardziej eksponowanych i budzących największe emocje badań sprowadza się te, które dotyczą zbrodni przeciwko pokojowi. – Przy poszukiwaniach ofiar zbrodni katyńskiej sprawdziła się metoda odwiertów geologicznych, po którą obecnie sięga się w ostateczności z uwagi na jej inwazyjność. Wykładowca zauważył, że jednym ze wspólnych mianowników archeologii i kryminalistyki są oględziny.
– Warto poświęcić im wystarczająco dużo czasu i uwagi. Jeśli dokonamy pewnych zaniechań, nie dopatrzymy czegoś lub źle wykonamy dokumentację rysunkową lub pisemną, nie będziemy mogli tego naprawić – przestrzegł, informując jednocześnie, że dzięki skrupulatnie i starannie przeprowadzonym oględzinom można choć w części zrekonstruować ostatnie chwile życia ofiary.
Poszukiwanie zwłok ułatwia rozwinięta współcześnie technologia. Profesor Trzciński zwrócił uwagę na kilka skutecznych i stosowanych powszechnie metod i sposobów, między innymi przy pomocy georadaru. Urządzenie to sygnalizuje, że coś „dziwnego” znajduje się w ziemi. Geofizyka zamiast ciał ofiar może pokazać nam jednak np. zakopane śmieci, rudę darniową czy zmiany geologiczne, jest więc narzędziem wspomagającym wszelkie inne metody poszukiwawcze. Podobnie jest z metodą fosforową, która polega na tym, że co pół metra wykonuje się odwierty, z których pobiera się próbkę gleby do zbadania. Jeśli zawartość fosforu przekracza normę, oznacza to, że procesy gnilne są zachwiane, co z kolei może wskazywać na to, że pod ziemią znajdują się obce dla natury elementy. Przydatne mogą okazać się także zdjęcia satelitarne lub lotnicze. Porównanie ich z fotografiami archiwalnymi może dać odpowiedzieć na wiele pytań.
– Niestety w Polsce archeologia sądowa to wciąż dziedzina zajmująca się zbrodniami popełnionymi w odległej lub nieco bliższej naszym czasom historii. Gdy pytam kolegów z innych krajów, co obecnie badają, odpowiadają: współczesne zbrodnie lub katastrofy lotnicze. Pocieszać może fakt, że w ostatnich latach nadrobiliśmy spore zaległości – zakończył prof. Maciej Trzciński.