W 2015 roku przypada 70. rocznica tzw. Tragedii Górnośląskiej. Z tej okazji na Wydziale Nauk Społecznych zorganizowano spotkanie, w którym udział wzięli znawcy tematu. Naukowcy dyskutowali o wydarzeniach, które miały miejsce w województwie śląskim po roku 1945, przyczynach dramatu zamieszkujących te tereny mieszkańców, jego skutkach, a także zastanawiali się, z czego właściwie wynika specyfika Tragedii Górnośląskiej.
Demontaż przemysłu, czyli doprowadzanie do bezużyteczności fabryk, hut czy kopalń przez Armię Czerwoną postrzegającą województwo śląskie jako tereny „trofiejne”, traktowanie lokalnej społeczności zaraz po wojnie jako taniej, a raczej niewolniczej siły do pracy, a następnie wywożenie górników do ZSRR, deportacja ludności Górnego Śląska, grabieże dokonywane przez przechodzące przez Polskę wojsko sowieckie i wreszcie kwestia weryfikacji, czyli oddzielenia przez ówczesne władze ludności niemieckiej od polskiej – to tylko niektóre problemy, z jakimi zmagali się mieszkańcy województwa śląskiego nie tylko w roku 1945, ale także kolejnych latach po zakończeniu II wojny światowej.
Panel dyskusyjny zorganizowany pod koniec lutego na Uniwersytecie Śląskim połączony był z promocją drugiego wydania książki pt. Województwo śląskie 1945–1950 pod red. Adama Dziuroka i Ryszarda Kaczmarka oraz książki pt. Wywózka. Deportacja mieszkańców Górnego Śląska do obozów pracy przymusowej... pod red. Sebastiana Rosenbauma i Dariusza Węgrzyna. Wydarzenie zorganizował Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.
W spotkaniu wzięli udział dr hab. Adam Dziurok, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Katowicach i pracownik naukowy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, dr hab. Kazimierz Miroszewski oraz dr hab. Sylwester Fertacz z Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego. Moderatorem dyskusji był prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek z Zakładu Archiwistyki i Historii Śląska Uniwersytetu Śląskiego.
Dyskusja, jak zaznaczył dr hab. Kazimierz Miroszewski, była konfrontacją stanu badań wymienionych naukowców na temat województwa śląskiego w 1945 roku, a także okazją do porównania sytuacji w tym województwie z wydarzeniami w innych regionach kraju, między innymi z tzw. ziemiami odzyskanymi, czyli takimi, które przed wojną wchodziły w skład III Rzeszy Niemieckiej, a które po wojnie weszły w granice Polski.
Prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek zastanawiał się, czy wydarzenia mające miejsce w województwie śląskim w 1945 roku mieszczą się w pewnego rodzaju powojennym obrazie zdarzeń występujących na terenie całej Polski, czy są one jednak z jakiegoś powodu specyficzne. Dr hab. Adam Dziurok przekonywał, że w kontekście tego typu porównań dobrym rozwiązaniem byłoby zastąpienie terminu Tragedia Górnośląska pojęciem tragedia pogranicza narodowościowego.
– Z jednej strony zastanawiam się, czy nie mamy przypadkiem do czynienia z pewnym zjawiskiem, które było charakterystyczne również dla innych regionów kraju, z drugiej uważam, że wyjątkowość dramatów roku 1945, a szczególnie ich występowania jeszcze przez kolejne lata, jest fenomenem wyłącznie śląskim – wyjaśniał dr hab. Dziurok i kontynuował: – Nigdzie indziej bowiem żadna tragedia nie pozostawiła w mentalności lokalnych społeczności tak wielu trwałych i głębokich ran oraz poczucia krzywdy.
Historyk ocenił ponadto, że w żadnym innym regionie Polski pamięć o tragediach wojennych i powojennych nie przetrwała tak długo, jak właśnie na Górnym Śląsku: – Proszę zauważyć, że samo pojęcie Tragedia Górnośląska zostało wprowadzone oddolnie, to znaczy funkcjonowało i nadal funkcjonuje nie w obrocie naukowym, bo naukowcy dopiero starają się ten termin ujarzmić i zdefiniować, lecz właśnie w rozmowach ludności rodzimej, która tę krzywdę w sobie nosiła.
Uczestnicy spotkania zaznaczyli, że w innych regionach Polski o dramacie roku 1945 nie zapomniano, nie istnieje tam jednak środowisko, które kultywowałoby tę pamięć.
– Wielu naukowców z innych terenów kraju wyraża zdziwienie, gdy mówię, że na Śląsku powstają książki na temat wspomnianych wydarzeń. Jeden z profesorów z Warmii i Mazur powiedział mi wprost, że dla nich zgłębianie tego typu historii byłoby bardzo trudne i z wielu względów ryzykowne – przyznał dr hab. Dziurok, z kolei dr hab. Kazimierz Miroszewski poinformował, że żaden inny region nie ma tak wielu monografii dotyczących lokalnej historii jak właśnie Śląsk.
Uczestnicy panelu byli niemal zgodni co do tego, że wyjątkowość Tragedii Górnośląskiej polega w dużej mierze na skali deportacji lokalnej ludności, która była porównywalna do skali wywózek z byłych terenów Prus Wschodnich. Dr hab. Sylwester Fertacz stwierdził, że o ile tragedia roku 1945 dotknęła różnych terenów Polski, o tyle z tak nasilonym zjawiskiem deportacji mieliśmy do czynienia wyłącznie na obszarze Górnego Śląska. Zagłębiając się w wydarzenia sprzed siedemdziesięciu lat, dr hab. Fertacz wymienił, prócz wywózki do robót przymusowych do ZSRR, występowanie przejawów maruderstwa czy zjawisko wychwytywania i potępiania wśród lokalnej społeczności potencjalnych wrogów Armii Czerwonej. Jak dodał, najnowsze badania wskazują, że z terenu Górnego Śląska deportowano nie 30, jak się wcześniej wydawało, lecz ponad 90 tysięcy mieszkańców.
Dr hab. Kazimierz Miroszewski zauważył, że mówiąc o Górnym Śląsku, należałoby zastanowić się nad rozszerzeniem rozumienia tego pojęcia na inne tereny, takie jak na przykład Zagłębie Dąbrowskie. Prof. Kaczmarek zachęcił uczestników panelu do dyskusji pytaniem o to, kto w roku 1945 był na Górnym Śląsku sprawcą, a kto ofiarą.
– To trudne do rozstrzygnięcia zagadnienie. Bo wielokrotnie mówiłem ludziom o obozach sowieckich, a oni na to, że sprawcą są więc Sowieci, z kolei gdy wspominałem o obozach założonych przez polskie władze, opinia publiczna się wzdrygała i nie przyjmowała żadnej argumentacji – mówił prof. Ryszard Kaczmarek. Zdaniem dr. hab. Adama Dziuroka odpowiedź na to pytanie jest prosta, należy bowiem wyróżnić trzech sprawców: żołnierzy Armii Czerwonej, funkcjonariuszy NKWD oraz polski aparat represji. – A jeśli chodzi o obozy, to najprościej i najwygodniej można byłoby powiedzieć, że istniały obozy administrowane przez między innymi polskie władze komunistyczne. Rozumując w ten sposób, przy definicji Tragedii Górnośląskiej używałbym określenia nadużycia władz administracyjnych, nawet bowiem jak na tamte czasy w tym strasznym systemie występowało wiele bezprawnych działań.
Dr hab. Dziurok przekonywał również, że pytanie o rozróżnienie sprawców i ofiar jest nie tyle trudne, co źle postawione: – Nie możemy wszystkich szufladkować, wrzucać do jednej kategorii, bo to wszystko się zmieniało. Wyobraźmy sobie na przykład osobę, która walczyła w szeregach SS, później wróciła do Gliwic i tam została rozstrzelana. Moim zdaniem stała się także ofiarą – ocenił.
Z kolei prof. Kaczmarek zapytał: – W takim przypadku tworzymy jakąś hybrydę. Czy żołnierza SS do roku 1945 mamy traktować jak sprawcę, a od momentu, gdy trafił do obozu, stawał się nagle ofiarą?
Dr hab. Kazimierz Miroszewski przestrzegł uczestników panelu przez zbyt pochopnym uogólnianiem pewnych pojęć.
– Ludność weryfikowano nie tylko ze względów narodowościowych, ale często także z ludzkich – w tym bardzo często materialnych – pobudek. Na przykład deportowano kogoś, ponieważ chciano przejąć jego gospodarstwo – wyjaśniał.
Uczestnicy dyskusji pochylili się nad jedną z dosyć istotnych, lecz często pomijanych kwestii. – Ciekawi mnie, na ile Ślązacy identyfikowali się ze swoim państwem nawet długo po 1945 roku. Jak wychowywali swoje dzieci, jak żyli i czuli się, gdy zagrożenie minęło i jak byli postrzegani przez ludzi z innych terenów Polski? – pytał gości prof. Kaczmarek.
Dr hab. Sylwester Fertacz stwierdził, że większość Ślązaków czuła się dyskryminowana i pokrzywdzona, jeśli chodzi o możliwości dostania się na studia czy zajmowanie państwowych stanowisk. – Istnieją przykłady, że ktoś nie został przyjęty na uczelnię, ponieważ pochodził ze Śląska. Poza tym jeśli popatrzymy na osoby zasiadające w administracji państwowej, dojdziemy do wniosku, że nie ma wśród nich – prócz wyjątków, takich jak Arka Bożek – mieszkańców województwa śląskiego – stwierdził dr hab. Sylwester Fertacz, dodając: – Myślę, że jeszcze kilka lat po wojnie Polacy uważali Górnoślązaków za zdrajców.