Zbiory Biblioteki Fundacji Wiktora hr. Baworowskiego we Lwowie zasługują na zainteresowanie europejskich, a nawet światowych placówek badawczych. Prace nad cennymi rękopisami i starymi drukami podejmują bibliotekoznawcy, historycy książki i poloniści. Niezwykłość historycznych kolekcji urzeka wszystkich badaczy kultury polskiej za granicą, wiele instytucji stara się o współuczestniczenie w ich opracowywaniu. Strona ukraińska stawia jednak bardzo wysokie wymagania, którym – jak się okazało – sprostał Instytut Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej Uniwersytetu Śląskiego.
Zdecydowały zapewne dobra współpraca naukowa i znakomite efekty dotychczasowych badań prowadzonych od lat przez pracowników Instytutu, w tym opracowanie części zasobów poloniców znajdujących się w zasobach Lwowskiej Narodowej Naukowej Biblioteki Ukrainy im. Wasyla Stefanyka oraz Biblioteki Uniwersytetu im. Iwana Franki we Lwowie (wydano katalogi: J. Gwioździk: Księgozbiór benedyktynek lwowskich klasztoru pw. Wszystkich Świętych. Katalog starych druków. Katowice 2004; J. Gwioździk, E. Różycki: Druki XVI wieku w zbiorach Biblioteki Katedralnej we Lwowie. Warszawa 2008), jak i pozostająca w dyspozycji IBiIN nowoczesna międzywydziałowa pracownia konserwatorska, co jest rzadkością na akademickim rynku bibliotekoznawczym.
W latach 2008–2010 Instytut był partnerem Lwowskiego Narodowego Uniwersytetu im. Iwana Franka oraz Wydziału Kultury i Sztuk Ministerstwa Oświaty i Nauki Ukrainy w zakresie realizacji projektu badawczego Książka i biblioteka w kulturze pogranicza Polski i Ukrainy. Obecnie dobiegła końca realizacja kolejnego projektu badawczego finansowanego przez NCN pn. Wspólnota pamięci. Druki XVI wieku w zbiorach Biblioteki Fundacji Wiktora hr. Baworowskiego we Lwowie. Jego celem było wydzielenie ze zbiorów lwowskich druków szesnastowiecznych, ich kompleksowe opracowanie, ocena stanu zachowania druków oraz przygotowanie katalogu.
Kolekcja Wiktora hr. Baworowskiego we Lwowie, jedna z najważniejszych bibliotek fundacyjnych okresu zaborów, została założona i ufundowana w połowie XIX wieku przez polskiego bibliofila, mecenasa nauk, poetę i tłumacza – hrabiego Wiktora Baworowskiego. Gromadził on książki, rękopisy, ryciny – tworząc ogromny i niepowtarzalny zbiór (ok. 60 tysięcy tomów), który od 1900 roku był publicznie dostępny jako biblioteka fundacyjna, stając się znaczącym ośrodkiem życia naukowego. W okresie okupacji zbiory biblioteki ulegały częściowemu rozproszeniu: zostały włączone do ówczesnej Lwowskiej Filii Biblioteki Akademii Nauk USRR, a następnie do II Oddziału Staatsbibliothek Lemberg, obejmującego także bibliotekę Ossolineum. Część dokumentów później została ewakuowana do Krakowa, a następnie na Dolny Śląsk (obecnie znajdują się m.in. w Bibliotece Narodowej w Warszawie). Od 1945 roku zasadnicza część kolekcji jest przechowywana w Lwowskiej Narodowej Naukowej Bibliotece Ukrainy. W ostatnich latach biblioteka została objęta projektem rewaloryzacyjnym polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Śląscy naukowcy pod kierunkiem dr. hab. prof. UŚ Leonarda Ogiermana w 2010 roku przystąpili do realizacji projektu. Wybór tematu nie był przypadkowy. Dr Jolanta Gwioździk i mgr Tadeusz Maciąg wiele czasu spędzili w lwowskiej bibliotece, gromadzącej liczne, obecnie w dużej mierze rozproszone, kolekcje historyczne, poszukując tematu najkorzystniejszego nie tylko dla polskiej kultury i dziedzictwa narodowego, ale także dla strony ukraińskiej. Szesnastowieczne książki bezspornie są najciekawszą i najcenniejszą częścią starych druków Biblioteki Fundacji Wiktora hr. Baworowskiego, o wyjątkowej wartości dla kultury umysłowej nie tylko dawnego, ale i współczesnego Lwowa, zasilonej w dużej mierze przez zakup innych księgozbiorów, zwłaszcza Biblioteki hr. Zygmunta Czarneckiego z Ruśca i Gogolewa w Wielkopolsce.
– Stąd wzięła się tak duża liczba druków krakowskich, nie tylko cennych, ale w wielu przypadkach unikatowych – wyjaśnia dr Jolanta Gwioździk – a specyfika tej kolekcji, patrząc na zapisy proweniencyjne, odnosi się już nie tylko do kultury związanej ze Wschodem dawnej Rzeczypospolitej, ale także z terenem Wielkopolski czy Małopolski.
Można tu znaleźć wiele pomników literatury polskiej, druki prawnicze, geograficzne, teologiczne, z zakresu filozofii, gramatyki, astronomii, arytmetyki, znakomity zbiór literatur europejskich, unikatową literaturę katolicką i dysydencką, edycje Biblii, ustawy synodów itp. – Wśród opracowywanych szesnastowiecznych druków dominowały teksty w języku łacińskim, polskim, a nawet niemieckim, które reprezentują wszystkie czołowe europejskie ośrodki typograficzne – wyjaśnia dr hab. prof. UŚ Leonard Ogierman. Wenecja, Bazylea, Kolonia, Norymberga, Antwerpia, a także inne ośrodki drukarstwa europejskiego, jak: Lyon, Paryż, Genewa, Praga, Magdeburg, Hamburg, szczególnie zaś polskie oficyny: krakowskie, wileńskie, poznańskie, w mniejszej liczbie z Brześcia Litewskiego, Gdańska, Lwowa, Nysy, Torunia i Wrocławia, Świdnicy i Pińczowa. Wielość tych oficyn świadczy o recepcji i dostępności literatury tłoczonej za granicą, a jednocześnie o dominującej roli ośrodka krakowskiego w złotym wieku drukarstwa. W końcu wieku pojawiają się już druki z tłoczni jezuickich. Najwartościowsze paleotypy pochodzące z lat 1500–1550 reprezentują czołowe oficyny wydawnicze, pojawiają się nazwiska wielkich drukarzy.
Powojenne podziały, w dużej mierze podyktowane względami politycznymi, spowodowały duże rozproszenie zbiorów. Zabytki piśmienne, które Ukraińcy jednoznacznie uznali za część swojej historii i pozostawili w zasobach lwowskich, poddawane są opracowaniu i rejestracji. Nauka zwycięża polityczne podziały i prace te prowadzi się systematycznie, czego najlepszym dowodem jest ten, jak i wiele innych projektów badawczych, których efektem są m.in. katalogi książek polskich we Lwowie. Wysokie kompetencje polskich specjalistów, jak i obszerność zasobów czekających na opracowanie (w zbiorach Biblioteki Fundacji Wiktora hr. Baworowskiego znajdują się m.in. kolekcje rodziny Pawlikowskich, Dzieduszyckich) sprawiają, że strona ukraińska nie tylko nie przeciwstawia się pracom naukowym, ale chętnie nawiązuje współpracę. – Uważam, że nadszedł już czas, aby zmienić sposób patrzenia na te kolekcje i zacząć traktować je jako element wspólnoty pamięci, wspólnego dziedzictwa, które dla badaczy powinno być dostępne wieloaspektowo oraz online – podkreśla dr Gwioździk.
Projekt pozwolił na opracowanie zaledwie niewielkiej części kolekcji. Udało się zidentyfikować 634 tytuły, z czego 264 pozycje pochodzą z pierwszej połowy XVI wieku, a 370 – z drugiej. Kompleksowa praca nad pozostałymi zbiorami kolejnych wieków powinna być kontynuowana. Naukowcy z IBiIN wierzą, że to dobry początek, a następne granty pozwolą na dalszą pracę w lwowskich zasobach.
Opracowanie części pochodzącej z pierwszej połowy XVI wieku, uznawanej za szczególnie cenną, tylko z pozoru było pracą łatwiejszą. Wymagało szczegółowych analiz proweniencyjnych, oprawoznawczych, a następnie pojawił się element badań, który wyróżniał ten projekt spośród innych mu podobnych – dokonywano bowiem oceny stanu zachowania każdej książki, a to rzadkość w tego typu pracach. Ową specyfikę bardzo wysoko ocenili i docenili recenzenci projektu. Analiza druków drugiej połowy XVI wieku dodatkowo wymagała najpierw żmudnego ich wydzielenia z wielotysięcznych zasobów lwowskiej biblioteki.
- Wprawdzie opis stanu zachowania książek nie jest znormalizowany, a czynnika subiektywnej oceny badacza nie da się uniknąć, to jednak pewne stałe elementy opisu pozwalają na postawienie obiektywnej opinii. Bardzo ważny jest stan oprawy i jej autentyczność (wtórna czy oryginalna) – wyjaśnia profesor Ogierman. Ten etap oceny jest najbardziej znormalizowany i niezależny od ośrodka czy autora, który ją wykonuje. Pozostałe elementy są już w dużej mierze sterowane emocjami. Zaledwie 10 proc. badanych opraw pochodzi z epoki, przeważa deska, skóra jasna lub brunatna, często zdobiona plakietami i tłokami, ze śladami okuć (klamer), około 17 proc. zbioru – zdaniem naukowców – powinno zostać poddanych zabiegom konserwatorskim i introligatorskim.
Czy można oszukać badaczy i np. druk szesnastowieczny zamknąć w oprawie o sto, dwieście lat starszej? Naukowcy z uśmiechem zaprzeczają – to niemożliwe. Istnieją niepodważalne stałe elementy oprawy, których nie da się podrobić. – Każdy wiek miał właściwy dla siebie charakterystyczny styl i wprawne oko badacza nie da się zwieść. W XIX wieku – tłumaczy dr J. Gwioździk – rozdzielano druki wcześniej niejednokrotnie oprawiane w jednym tomie, nie bacząc na całość kolekcji. Wiele oryginalnych opraw zginęło bezpowrotnie.
– Taką praktykę stosował również Zygmunt Czarnecki, a tomy z jego biblioteki wyróżniają się białą skórzaną oprawą z wybitym złotym superexlibrisem właściciela. Białoskórnictwo – wyjaśnia profesor Ogierman – ma tureckie proweniencje, a pojawiło się w zachodnioeuropejskim introligatorstwie pod koniec XVI wieku, wypierając wiele wcześniejszych opraw inkunabułowych. Oprawy te są niezwykle piękne, stosowano je dla ujednolicenia wyglądu bibliotek, co było wyrazem dbałości właściciela o estetykę księgozbioru. Oprawy stanowią bardzo cenne źródło informacji, na podstawie ich analizy można prześledzić dzieje introligatorstwa, a dzięki oryginalnym i specyficznym cechom ustalić miejsce, gdzie zostały wykonane.
Najtrudniejszym etapem projektu, ale i wyjątkowo interesującym, okazały się badania wszelkiego typu zapisów proweniencyjnych i not marginalnych. Stary i bardzo popularny druk O ziołach y o moczy gich Stefana Falimirza, pierwszy herbarz w języku polskim (wydany w 1534 roku w Krakowie), zawiera rękopiśmienne notatki informujące nie tylko o sposobie używania poszczególnych ziół, można tam również znaleźć przepis na anyżówkę i inne popularne wówczas napoje czy lekarstwa, a nawet dowiedzieć się o sposobach zabezpieczania się przed czarami. Zapisy te pozwalają obecnie na odtworzenie dziejów poszczególnych egzemplarzy, wzbogacają wiedzę nie tylko o kulturze książki, lecz są również świadectwem mentalności i obyczajowości ówczesnego społeczeństwa. Opracowanie ich otwiera innym badaczom drogę do wzbogacenia wiedzy w wielu dziedzinach.
Rozszyfrowywanie rękopiśmiennych zapisków to nie tylko nieocenione źródło do analiz recepcji dawnej literatury, lecz również metoda kontaktu z dawnym czytelnikiem, jakby zaglądanie w jego duszę i odkrywanie tajemnic – podpowiada dr Gwioździk. Zapiski, które pozostały wyłącznie na kartach druków, spisywane czasem w chwilach uniesień, wzburzonych emocji, dziś stanowią kopalnię wiedzy o ówczesnej obyczajowości. Profesor Ogierman z uśmiechem wspomina zdumienie, kiedy podczas opracowywania siedemnastowiecznych druków w jednej z bibliotek klasztornych natknął się na piękne… wiersze erotyczne.
Pojawianie się licznych zapisów proweniencyjnych naukowcy tłumaczą między innymi odmienną od dzisiejszej kulturą czytania. Do niektórych tekstów powracano wielokrotnie, a to wyzwalało w sposób naturalny chęć zapisania komentarza, uwiecznienia czegoś bardzo ważnego a ulotnego. W wielu książkach, przewidując z góry taką potrzebę, pozostawiano szerokie marginesy i wolne karty na końcu egzemplarza, ułatwiając w ten sposób sporządzanie notatek. Można więc spotkać się z tekstami, będącymi na przykład uzupełnieniem wykładów. Materiał ten stanowi dziś podstawę do analizy ówczesnej recepcji literatury humanistycznej, filozoficznej, matematycznej, astronomicznej, a cały zbiór stanowi cenne świadectwo znaczenia oraz roli historii i kultury polskiej dawnych wieków.
Projekt naukowców z Instytutu Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej UŚ wpisuje się w liczne światowe i europejskie programy realizowane przez biblioteki naukowe, mające na celu zarejestrowanie wszystkich (ok. 5 milionów) opisów druków wydanych do 1830 roku (obecnie jest ich blisko 3 mln).