Konferencja została zorganizowana przy współpracy Instytutu Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej w Katowicach, Instytutu Historii Uniwersytetu Śląskiego, Archiwum Państwowego w Katowicach oraz Koła Naukowego Historyków Doktorantów UŚ. Refleksje uczestników podejmowane w 200 lat po zakończeniu działań wojennych na Śląsku złożyły się na panoramę Śląska w epoce napoleońskiej, rozciągającą się od zagadnień militarnych, aż po odbicie historii w ówczesnej poezji i muzyce.
Epoka napoleońska mimo upływu lat wciąż jest przedmiotem emocjonalnych dyskusji, a także areną konfrontacji z narosłymi wokół ówczesnych wydarzeń mitami. Temperatura tych debat zwyżkuje zwłaszcza w Polsce, czemu dziwić się niepodobna, skoro Cesarz Francuzów jest jedynym obcokrajowcem uhonorowanym wzmianką w tekście polskiego hymnu, a niejeden miłośnik historii czuje się duchowym spadkobiercą starego subiekta, któremu Bolesław Prus w swej arcypowieści kazał przekonywać Kleina, że „bonapartyzm to potęga!”. O emocjonalnym stosunku do czasów napoleońskich i postaci Małego Kaprala (choć w rzeczywistości nie był niski jak na standardy epoki) świadczy przekornie również i to, że podczas tegorocznej rekonstrukcji bitwy narodów pod Lipskiem zaangażowanie odtwórców sił cesarskich było tak duże, że nie dali się „pobić” sprzymierzonym, a posłaniec przynoszący rozkaz wycofania się usłyszał od nich bodaj najsłynniejszą (acz niezbyt parlamentarną) ripostę w języku francuskim, znajdującą zastosowanie w podobnych przypadkach.
Śląsk był istotną areną działań wojennych w kampaniach z lat 1806–1807 oraz 1813. Był regionem o dużej wadze ekonomicznej, generującym 50 proc. potencjału gospodarczego Prus, chroniło go wiele twierdz, które jednak szybko skapitulowały w trakcie pierwszej francuskiej ofensywy. Okazało się, że to nie fortyfikacje, ale świadomi obywatele, a przede wszystkim bitni żołnierze najlepiej chronią przed nieprzyjacielem. Wśród sił pruskich na Śląsku panowała zaś demoralizacja spowodowana poprzednimi klęskami, a mieszkańcy regionu częściej organizowali się przeciwko dotychczasowym suwerenom, niż stawiali opór Francuzom. Na zapomniany, a wielce interesujący aspekt ówczesnych bojów, wskazał w wykładzie inauguracyjnym dr hab. prof. UŚ Dariusz Nawrot, kierownik Zakładu Historii Nowożytnej XIX wieku w Instytucie Historii UŚ, podkreślając rolę ówczesnego Nowego Śląska (dzisiejsze Zagłębie Dąbrowskie). Tamtejsza ludność dzielnie stanęła do walki u boku Napoleona, by jednak ostatecznie stać się ofiarą sfałszowanego przez Prusaków traktatu w Tylży z 1807 roku, na skutek którego Nowy Śląsk nie został dołączony do Księstwa Warszawskiego i zapoczątkowano podział, który dziś owocuje choćby odmiennym nazewnictwem tych ziem.
Kolejne lata to wyrzeczenia gospodarcze Śląska wywołane koniecznością zapewnienia aprowizacji francuskiej armii. Gdy nadchodzi 1813 rok, Ślązacy nie kochają zatem Napoleona, ale też mitem jest to, jakoby wówczas jednoznacznie popierali Prusy, tak jak i przeceniane są zasługi dowodzącego w słynnej, acz nieco przypadkowej bitwie pod Kaczawą, Gebharda Leberechta von Blüchera, z względu na małe wyrafinowanie taktyczne zwanego „Marszałkiem Naprzód”. Nie ulega natomiast wątpliwości – zdaniem prof. Nawrota – że konsekwencją wydarzeń epoki napoleońskiej na Śląsku były tutejsze propolskie działania w czasie powstania listopadowego, styczniowego czy rewolucji 1905 roku.
Bonaparte był dla swojej epoki swoistym Prometeuszem, którego decyzje, często zresztą inspirowane mądrością innych ludzi, przynosiły postęp w wielu dziedzinach – zawdzięczamy mu, oprócz fundamentalnych zmian prawnych, między innymi numerację domów. Zarazem jednak prometeizm Napoleona miał janusowe oblicze, przyniósł bowiem również ogień wojny i pożogi (choć nie sposób obarczać go za to wyłączną odpowiedzialnością). Prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek, zastępca dyrektora Biblioteki Śląskiej ds. Instytutu Badań Regionalnych oraz kierownik Zakładu Archiwistyki i Historii Śląska UŚ, podkreślił, że wśród wielu świadków epoki fascynacja wojną ustąpiła miejsca osłupieniu kilkunastoletnimi rzeziami w Europie. Dziś żonglujemy wielotysięcznymi liczbami walczących, mniej bacząc na to, że każda bitwa oznaczała dla wielu z nich śmierć w strasznych warunkach – często nie bezpośrednio na placu boju, ale później, gdyż nie było wystarczająco zaawansowanej służby sanitarnej, która mogłaby się zająć rannymi.
Powyższy dysonans znalazł odzwierciedlenie w wystąpieniu dr. hab. Zbigniewa Hojki z Zakładu Nauk Pomocniczych Historii UŚ, który poddał analizie obraz Napoleona na łamach ówczesnej prasy polskiej. Obraz znamienny dla tamtej Europy poprzez silne uzależnienie od wyników działań wojennych – Cesarz, z początku witany z entuzjazmem jako piewca wolności i postępu, na koniec przeobraził się w gazetach w „ludożercę” i „tyrana”. Jak mawiał sam Bonaparte: „Człowiek nie ma przyjaciół, przyjaciół ma tylko powodzenie”.