Organizowany przez Bibliotekę Uniwersytetu Śląskiego plebiscyt na 50 książek najlepszych według mieszkańców i sympatyków województwa śląskiego rozpoczął się w styczniu 2011 roku i trwał aż do października. Celem akcji było stworzenie listy dzieł ważnych, cenionych, czytanych, lubianych i polecanych przez Ślązaków i dla Ślązaków.
Przez słowo „Ślązak” rozumie się w tym przypadku przede wszystkim miłośnika i sympa- -tyka regionu, który czuje się w dowolny, ważny dla siebie sposób związany z ludźmi, kulturą i miejscem. Sam plebiscyt to rodzaj internetowej zabawy, która miała zachęcać do tworzenia wirtualnej społeczności ludzi książki.
BOOK-TOP SILESIA przebiegał dwuetapowo. W pierwszej fazie internauci zgłaszali tytuły dzieł, które w ich ocenie powinny trafić do rankingu. Zgłoszone książki mogły być również komentowane. Niektóre tytuły, zwłaszcza te z czołówki listy, wywoływały żywe dyskusje, były opiniowane, polecane bądź krytykowane. Według założeń, drugi etap miało stanowić już tylko głosowanie, ale w rzeczywistości wciąż napływały nowe propozycje. W rezultacie zgłoszono 182 tytuły. Spośród nich wybrano 50, które cieszyły się największą popularnością, czyli uzyskały najwięcej głosów i pozytywnych komentarzy.
Na zakończenie plebiscytu zostali wyróżnieni autorzy trzech recenzji książek, którzy w ciekawy i przekonujący sposób zachęcali do lektury. Byli to: Sebastian Brudys za recenzję Słownika gwar śląskich: Godómy po naszymu, czyli po śląsku Barbary i Adama Podgórskich; Ryszard Flakus za recenzję książki Ślónsko godka. Ilustrowany słownik dla Hanysów i Goroli Joanny Furgalińskiej oraz Agnieszka Sikora, która zarekomendowała m.in. Katedrę w Barcelonie autorstwa Ildefonso Falconesa i Lajermana Aleksandra Nawareckiego.
– Mimo iż nie wszystkie tytuły z listy „rankingowej” są dostępne w bibliotece akademic- -kiej, to jest ona dobrym miejscem do debaty i wymiany poglądów na tematy bliskie czytelnikom – mówi Małgorzata Waga, zastępca dyrektora Biblioteki Uniwersytetu Śląskiego.
– Biblioteka naukowa jest jednostką otwartą, oferującą interaktywne formy uczestnictwa w kulturze. Kształtuje dobre praktyki poznawania literatury współczesnej i klasyki oraz dzielenia się opiniami na temat przeczytanych pozycji. Modelowym przykładem tego typu działania jest BOOK-TOP SILESIA – plebiscyt, w którym mieszkańcy Śląska dość licznie wzięli udział. Powstał spontanicznie obszar wymiany myśli dotyczący preferencji literackich.
Jadwiga Witek
Prof. zw. dr hab. Krzysztof Kłosiński, przewodniczący Komitetu Nauk o Literaturze Polskiej Akademii Nauk i dyrektor Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego Uniwersytetu Śląskiego, podczas Targów Książki ogłosił wyniki i podsumował plebiscyt BOOK-TOP SILESIA.
Dlaczego, według pana, na liście najlepszych książek zdaniem Ślązaków jest tak dużo publikacji dotyczących właśnie tematyki śląskiej?
– Ja to odczuwam tak, że Ślązacy chcą mieć swój język. Autor jednej z recenzji, Sebastian Brudys, napisał, że odczuwa, że mowa śląska odchodzi i on chciałby ją ratować, chce, aby żyła. Ja to mógłbym porównać do rzadkiego gatunku motyla, który, jeżeli nie będziemy go chronić, odleci. Przesłał nawet listę słów, które są już zapomniane, były tam m.in.: amlary, bereźniki, darybok, elyjz, feksyrować, glapa, haszpa, lonzok itd. Pielęgnacja tego języka jest godna wsparcia i to jest naszym obowiązkiem. Wspominał o tym Czesław Miłosz w książce Prywatne obowiązki, gdzie pisał o powinnościach wobec literatury polskiej oraz kultury polskiej.
Możemy jednak zauważyć, że od niedawna nastąpiła pewnego rodzaju „erupcja” zainteresowania Ślązaków swoją kulturą, literaturą, ogólnie tematem Śląska…
– Tak. Bo po latach milczenia Ślązacy odzyskali nie tylko wolność, ale i mowę. Język to jest nasze myślenie. Zatem zachowując język, zachowujemy nasze myślenie, a jak tracimy nasz język, to zaczynamy myśleć trochę inaczej, nie po naszemu. A jednocześnie, bardzo wysoko na tej liście są książki, które mówią o przemijaniu, o tym, że coś niepowrotnie odchodzi do przeszłości. To są książki znane, popularne, mądre, np. Henryka Wańka czy Kazimierza Kutza. Tytuł Wańka mówi sam za siebie – Finis Silesiae (Śląskowi koniec). Autorzy mają świadomość, że w ciągu ich życia pewien świat odchodzi do przeszłości, staje się jakimś archiwum.
Czy coś pana zaskoczyło w tym rankingu?
– Zdumiewające jest, że brakuje tu Morcinka. Bo jest np. Quo vadis Sienkiewicza, jest Lalka Prusa. Zdziwiło mnie też pojawienie się Oddziału chorych na raka czy Jednego dnia z życia Iwana Denisowicza Aleksandra Sołżenicyna. Jest też książka, która bardzo mnie urzekła – Cholonek Janoscha, ale wiem, że są tacy Ślązacy, którzy jej nie lubią, bo uważają, że przedstawia ich w złym świetle. Jestem pozytywnie zaskoczony tym, że na liście jest Angelus Silesius, chociaż znajduje się obok Orwella. To „mieszanka wybuchowa”, ale to wspaniałe! Bo oznacza, że publiczność czytająca jest żywa i nie kieruje się żadnymi stereotypami.
A Muminki pana nie zdziwiły?
– Nie, bo to są książki dzieciństwa, młodości. Na liście jest sporo tego typu pozycji, np. Tajemniczy ogród, Mały Książę czy Harry Potter. Do takich książek zawsze ma się sentyment. Chociaż brak mi tu Alfreda Szklarskiego. To dziwne, ale można to tłumaczyć tym, że go po prostu nie ma na rynku. Wybitni pisarze, którzy byli kiedyś bohaterami, czy nawet „lokomotywami” poszczególnych wydawnictw, a więc Morcinek i Szklarski, w ogóle są nieobecni. Ale to nie jest wina czytelników, to jest wina wydawców.