Wykład otwarty „Ryszard Kapuściński: Reporter to postawa życiowa, to charakter”

Był głosem tych, którzy go nie mają

 14 grudnia 2009 r. dr Beata Nowacka, adiunkt w Zakładzie Literatury Współczesnej Wydziału Filologicznego UŚ, wygłosiła na Wydziale Teologicznym wykład otwarty: „Ryszard Kapuściński: Reporter to postawa życiowa, to charakter”. Inicjatorami było Studenckie Koło Naukowe Teologów Wydziału Teologicznego UŚ. Wykład przygotowany przez współautorkę pierwszej biografii pisarza, zawierał unikalne materiały filmowe.

Spotkanie stało się okazją do opowieści o Ryszardzie Kapuścińskim – pisarzu, poecie, fotografiku. Człowieku pełnym pasji. Cóż było w nim takiego, że stał się pisarzem kultowym? Czego możemy nauczyć się od reportera, nawet jeśli nie będą nam dane zamorskie podróże ani niebezpieczne wyprawy?

Dr Beata Nowacka, autorka wykładu o Ryszardzie Kapuścińskim, wygłoszonego w trzecią rocznicę śmierci reportera
Dr Beata Nowacka, autorka wykładu o Ryszardzie Kapuścińskim, wygłoszonego w trzecią rocznicę śmierci reportera

Wielokrotnie pojawiała się podczas spotkania kwestia osobistego doświadczenia. Kapuściński wychodzi z założenia, że – chcąc być wiarygodnym – musi sam wszystkiego doświadczyć. Nikt inny mu o tym nie opowie, niektórych doświadczeń po prostu nie da się opisać. Dlatego spotyka się oko w oko z lwem, dlatego jedzie przez ściany ognia, o których mówi się, że żaden biały człowiek ich nie pokonał – chce sprawdzić, czy na pewno tak jest. Co więcej – nieustannie próbuje niwelować różnice. Nie mieszka w luksusowych hotelach, a gdy chce pisać o głodujących lub nomadach, przemierza rozległe przestrzenie pustynne a nawet głoduje. Chorując, wybiera tamtejszą – jakakolwiek by była – służbę zdrowia. Chcąc poznać kulturę jakiejś społeczności – spędza wśród niej długie lata. Może nie byłoby w tym jeszcze nic dziwnego – zainteresowanie obcymi krainami wydaje się być wpisane w naturę człowieka – gdyby nie fakt, że z takim samym – niemal dziecięcym – zaciekawieniem podchodzi także do spraw codziennych. Komentując jedną z wystaw fotografii reportera, dr Nowacka podkreśliła, że Kapuściński „dostrzega w zwyczajnych przedmiotach, które my postrzegamy jako zwykłe przedmioty użytkowe, magię i potrafi ją wydobyć. Dla niego wszystko jest frapujące, wszystko jest zagadką, tajemnicą, czymś wartym eksplorowania.”

Jednak jaki jest cel tak uważnego przyglądania się światu? Dodajmy – przyglądania „zaangażowanego”, które nie tylko rezygnuje z wszelkiego rodzaju zabezpieczeń, ale także stara się jak najgłębiej wniknąć w istotę poznawanej rzeczy. Po co aż tak ryzykować? Rozwiązanie przybliżyć nam może reakcja dwudziestoparoletniego Kapuścińskiego na to, co zobaczył podczas podróży do Indii i Chin, wspominana przez jego przyjaciela Jerzego M. Nowaka. Młody reporter uważał, że w sytuacji absolutnej nędzy Hindusów i całkowitej obojętności świata, muszą się pojawić jednostki, które będą chciały dokonać samospalenia. Hindusom nie pomoże ani Wschód, ani Zachód, każdy będzie chciał na ich biedzie wygrać swoje interesy. Muszą się pojawić ludzie, którzy będą chcieli zamieszkać w tych strasznych rejonach, poznać jak wygląda w nich życie – ryzykując zdrowie, może i własne życie, aby nam, ludziom Zachodu, sytym, szczęśliwym, zadowolonym z siebie, uświadomić, jak wygląda świat gdzie indziej. Są potrzebne wyjątkowe jednostki, które mają dość odwagi i determinacji, aby poświęcić swoje życie dla innych.

Głównym tematem poznania Kapuścińskiego jest życie ubogich – chce być głosem tych, którzy go nie mają. Głosem, który usłyszą syci i zadowoleni z życia, mówiącym, że nie wszędzie jest tak samo. Dlaczego brak nam naturalnej potrzeby dzielenia się i żyjemy całkiem inaczej, niż nasi bracia i siostry? Chce obudzić sumienia, aby dać świadectwo temu, jaki świat jest naprawdę.

Dawanie świadectwa o świecie związane jest nierozerwalnie z wiarą, że można go zmienić („Świat będzie taki, jakim go stworzymy” – to też Kapuściński, podczas uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego – 17.10.1997 roku), ale także – co już jest mniej oczywiste – że można to uczynić poprzez pisanie. Znowu – istotne są zaangażowanie, zdolność przeżywania, nieustanne zaciekawienie; obojętność – wrogiem. Ważne, żeby istniały rzeczy, które zadziwiają, wywołują wstrząs (w piszącym!). Nie obejdzie się bez stawiania sobie wymagań i odkrywania swojej indywidualności pośród wszystkiego, co na opracowywany temat napisano.

W trakcie wykładu „Jak widzę świat”, wygłoszonego podczas wspomnianej już uroczystości nadania tytułu doktora honoris causa, Kapuściński zastanawia się, czy pisanie może cokolwiek zmienić, czy ma jakiś sens. I odpowiada: „Tak, bardzo w to wierzę. Bez tej wiary nie mógłbym, nie umiałbym pisać”. Ponadto, w rozmowie z Czesławem Czaplińskim, fotografem, wskazuje: „Największą trudnością ale i największym osiągnięciem jest uczynienie z kariery normalnego procesu życia i tworzenia – kariera nie służy mi dla samej siebie, ale jest pomocna w lansowaniu i upowszechnianiu tych wartości, idei i myśli, które chciałbym, żeby dotarły do odbiorcy. Jej wielka wartość polega na tym, by można było się podzielić pewnymi wartościami ze światem”. Ten, który widział setki rewolucji, pokazuje, że motorem przemian jest pisanie.

Świat potrzebuje zmian, te jednak nie dokonają się bez ludzi świadomych tej potrzeby, którym nie są obojętne losy świata. Jeśli możemy (próbować) czegoś nauczyć się od reportera, to na pewno wrażliwości, „wychylenia” ku drugiemu człowiekowi, potrzebującemu pomocy lub uwagi. Przede wszystkim zaś – czujności wobec codzienności, w której tkwi ładunek niedostrzeganego piękna.

 

 

Autorzy: Monika Czarnuch
Fotografie: Grzegorz Strzelczyk