Podobno tygodnik ,,Wprost” bankrutuje, a w każdym razie zmienił właściciela. Zanim dowiemy się, jak nowy właściciel wyobraża sobie linię pisma, pozostaje nam czytanie starego-nowego tygodnika, który tak wiele wnosił w naszą historię najnowszą. Aczkolwiek trzeba powiedzieć jasno, że w ostatnich czasach trochę już trącił nieświeżością, trochę dyszał ze zmęczenia, trochę tracił na wadze. Zresztą podobno przyszłość czasopism to internet, więc trudno się dziwić, że mało kto już chce czytać tygodniki. Zwłaszcza, że słowo drukowane zawsze jest trudniejsze do zrozumienia niż to, które pojawia się na ekranie.
Numer ,,Wprost” z 24 stycznia br. wyszedł z okładką, która powinna zainteresować czytelników GU. Otóż fotomontaż przedstawia nobliwego pana w gronostajach, ale świecącego sempiterną (patrz ,,Ogniem i mieczem” lub temu podobna literatura, gdzie używa się zabawnych makaronizmów)
odzianą w gacie zdobne w pieski czy inne zwierzątka, tudzież piętą wystającą z dziurawej skarpetki. Butów nie uświadczysz, boso ale w gronostajach, jakby powiedział klasyk. Fotomontaż ten ma przyciągać uwagę na główny materiał w tygodniku, zapowiadany tytułem ,,Uniwersytet z przeceny – czyli co zrobić, żeby polskie uczelnie stały wyżej w rankingach”. Autorem tego artykułu jest Andrzej Kajetan Wróblewski, jak się okazuje już emerytowany profesor na Wydziale Fizyki UW. Przede wszystkim dość złośliwie pisze o samych rankingach, bowiem uznawany za najlepszą niemiecką uczelnię uniwersytet w Heidelbergu zajmował odpowiednio miejsca 45., 54., 71. i 217. w czterech niedawnych międzynarodowych rankingach, Natomiast prestiżowa Ecole Polytechnique (z Francji, przyp. mój) w tychże rankingach plasowała się na miejscach 10., 123., 203., 300. i 801. Ta różnica ocen ilustruje starą prawdę, że odpowiedź zależy w znacznym stopniu od rodzaju pytania. Przy okazji widać, że fizyk nie musi umieć liczyć, bo w odniesieniu do uniwersytetu w Heidelbergu cytuje cztery rankingi, a w odniesieniu do Ecole Polytechnique – pięć (mimo, że pisze ,,tychże rankingach”. Ale to tylko złośliwość, dalej jest mnóstwo materiału do przemyśleń również na naszym uniwersytecie. Dezawuując osławiony ranking szanghajski, w którym UW zajął miejsce w pierwszej pięćsetce, a UJ też nie był wyżej, autor podkreśla, iż pierwszy zdobył punkty za to, że studiowali tam laureaci nagród Nobla (w tym Menachem Begin), zaś drugi zawdzięcza swoje punkty głównie połączeniu z akademią medyczną, bowiem prace z medycyny są często cytowane. Stąd już blisko do refleksji na temat cytowań i ich zależności od dyscypliny. Faworyzowane są uczelnie o silnych naukach biomedycznych, bo tam cytowania są kilkanaście razy liczniejsze niż w matematyce czy naukach humanistycznych. Liczenie Nagród Nobla dyskryminuje dziedziny techniczne i matematykę. Z kolei podliczanie patentów faworyzuje techników.
Pisząc o tym, jak zaradzić słabej (mimo wszystko) pozycji polskich uczelni w świecie, profesor Wróblewski stawia diagnozę, że w Polsce brak uczelni wielobranżowych, takich jak Uniwersytet Harvarda. Również pobliski MIT nie jest tylko ,,politechniką” – istnieją tam nauki humanistyczne, ekonomia i zarządzanie, filozofia, historia i literaturoznawstwo. Rada: trzeba komasować uczelnie; w Warszawie zasadniczo jest miejsce na dwa uniwersytety – jeden skupiony wokół UW, a drugi – wokół Politechniki Warszawskiej. Ponadto należy przekształcić MNiSW tak, by nie wtrącało się do działalności najlepszych polskich uczelni. Amen! Po resztę – odsyłam do tygodnika ,,Wprost”.