Anzi Hu przyjechała do Stanów Zjednoczonych z Chin, by przygotować doktorat w National Institute of Standards and Technology (NIST) oraz University of Maryland. Do Katowic w listopadzie ubiegłego roku trafiła dzięki współpracy prof. UŚ dr. hab. Macieja Maśki z Zakładu Fizyki Teoretycznej Instytutu Fizyki UŚ z prof. Carlem Williamsem z NIST.
Pomysł, by Anzi Hu odbyła miesięczny staż na Uniwersytecie Śląskim zrodził się podczas XXXII International Conference on Theoretical Physics, konferecji, która co dwa lata odbywa się w Ustroniu i ściąga z całego świata najlepszych specjalistów w dziedzinie fizyki teoretycznej.
Kilka lat temu prof. Maciej Maśka wraz ze swą byłą doktorantką Katarzyną Czajką opracowali metodę symulacji Monte Carlo dla układów z mieszanymi kwantowo-klasycznymi stopniami swobody. W oparciu o tę metodę napisali program do obliczeń dla tzw. modelu Falicova-Kimballa, który używany jest w fizyce ciała stałego do opisu pewnych własności materiałów z silnymi korelacjami elektronowymi.- Okazało się, że model ten można zastosować także do opisu ultrazimnej mieszaniny lekkich i ciężkich atomów w sieciach optycznych. Prof. Jim Freericks z Georgetown University w Waszyngtonie, zajmujący się modelem Falicova-Kimballa, zaproponował mi, żebyśmy spróbowali wykonać obliczenia dla takiego układu właśnie z wykorzystaniem wspomnianego programu. Ponieważ ani ja, ani Jim Freericks nie byliśmy specjalistami w dziedzinie zimnych atomów, do współpracy zaprosiliśmy m.in. Carla Williamsa z NIST, który pracuje w tej dziedzinie - wyjaśnia prof. Maciej Maśka.
Carl Williams, który jest promotorem Anzi Hu, podczas konferencji w Ustroniu zaproponował, że przyśle do prof. Maśki doktorantkę, by nauczyła się posługiwać tym programem.
- Chodzi o to, żeby mogli z niego korzystać naukowcy w NIST, gdzie znajdują się znacznie lepsze komputery, ale ze względów bezpieczeństwa nie ma do nich dostępu z zagranicy. W tej chwili z Anzi Hu pracujemy nad dostosowaniem programu do tego, żeby mógł w pełni wykorzystywać moc tamtejszych komputerów - tłumaczy fizyk.
W dobie internetu wiele projektów naukowych prowadzonych jest w sieci, a naukowcy kontaktują się ze sobą jedynie przez komputer. Dlaczego zatem doktorantka przyjechała do Polski aż ze Stanów Zjednoczonych?
- Ważny był dla mnie osobisty kontakt z mentorem. To, że mogliśmy usiąść razem przy biurku, rozmawiać, na bieżąco pytać, szukać odpowiedzi i rozwiązywać problemy - mówiła Anzi Hu.
- Doktorantka z USA nie tylko poznawała program, ale i wygłosiła wykłady. - Jeden z nich dla trzech zakładów: Fizyki Teoretycznej, Teorii Pola i Cząstek Elementarnych oraz Astrofizyki i Kosmologii, a więc dla dość zróżnicowanego grona, w którym było stosunkowo niewiele osób zajmujących się tematyką zbliżoną do tej, której dotyczył wykład. Dlatego też dyskusja była dość ogólna. Niemniej Anzi zrobiła tu bardzo dobre wrażenie, zarówno jeśli chodzi o merytoryczną treść, jak i samą prezentację - opowiada prof. Maśka. - Podczas wykładu w Krakowie więcej osób znało prezentowane zagadnienia, dlatego było znacznie więcej pytań i były one bardziej szczegółowe. Dyskusja okazała się burzliwa, a prof. Józef Spałek, u którego w zakładzie miało miejsce to seminarium, był mile zaskoczony poziomem prezentowanym przez Anzi - przyznaje fizyk.
Pobyt doktorantki z USA na śląskiej uczelni zaowocował wieloma pozytywami.
- Anzi Hu jest bardzo dobrą doktorantką i są szanse, że będzie stanowiła jedną z "nici" łączących NIST i Katowice. Na początku marca wyjeżdżam na parę miesięcy do Waszyngtonu, a Carl Williams, promotor Anzi Hu, wspominał już o możliwości jej ponownego przyjazdu do Polski - zdradza prof. Maśka. Przyznaje też, że Anzi pokazała doktorantom jak pracuje się w Ameryce.
- Od pewnego czasu obserwuję niepokojące zjawisko, polegające na tym, że wielu doktorantom coraz mniej chce się pracować. O godzinie 16.00 czy 17.00 trudno znaleźć któregoś z nich na uczelni... Oczywiście generalizuję, a poza tym trochę można ich rozumieć, zważywszy, że nie mamy stołówki - dodaje z uśmiechem profesor. - Tymczasem Anzi Hu oprócz tego, że jest dobra z fizyki, to jest też bardzo pracowita. Gdy dawałem jej jakiś problem, to najczęściej następnego dnia przynosiła mi rozwiązanie - wspomina.
Przewodnikiem po uczelni, ale i Katowicach była dla Anzi Hu doktorantka Anna Gorczyca.
- Wróciłam niedawno z kilkumiesięcznego stażu w Słowenii. Wiem, jak to jest być nową w obcej kulturze i środowisku. Dlatego chętnie pomogłam Anzi. Szybko zaaklimatyzowała się w Katowicach. Podobało się jej to, że wszędzie miała blisko, mogła szybko zrobić zakupy, iść na koncert do Akademii Muzycznej - mówi Anna Gorczyca, która tłumaczyła dla "Gazety Uniwersyteckiej UŚ" rozmowę z Chinką.
Anzi Hu mieszkała w hotelu asystenckim na osiedlu Paderewskiego. Na posiłki chętnie wraz z Anną Gorczycą zaglądała do baru wegetariańskiego "Złoty osioł" w Katowicach, ale często gotowała sobie sama. - Chociaż kuchnia chińska różni się od polskiej, to bazuje ona na tych samych składnikach: warzywach, mięsie, kapuście. Dlatego tak bardzo smakował mi bigos. Mogłam go spróbować goszcząc na obiedzie u prof. Maśki. Żona pana profesora specjalnie dla mnie zrobiła też pyszne ciasta. Najbardziej smakowały mi sernik i mazurek - mówiła doktorantka.
Anzi Hu była urzeczona nie tylko polską kuchnią, ale i Krakowem.
- Dla Anzi pobyt w Polsce był jedną wielką lekcją historii - mówi Anna Gorczyca. - Przyjechała świetnie przygotowana i zadawała mnóstwo pytań. Mimo że przybyła z kraju o liczącej kilka tysięcy lat historii fascynowała ją architektura i dzieje Krakowa oraz to, że średniowieczne budowle zostały zachowane w tak świetnym stanie - dodaje.
Jej słowa potwierdza prof. Maśka: - Anzi miała również okazję zwiedzić Warszawę, Wieliczkę, Pieskową Skałę, ruiny zamku w Ogrodzieńcu. Zrobiła ogromną ilość zdjęć i udostępniła je w internecie. Myślę, że Anzi zrobi nam - i Polsce, i uczelni - reklamę w swoim środowisku. Gdy wybierała się tutaj, zupełnie nie wiedziała, czego się spodziewać i nikt z jej znajomych nie bardzo mógł jej powiedzieć cokolwiek na temat Polski. Była to też jej pierwsza wizyta w Europie. Jeśli wierzyć jej słowom, wiele miejsc w Polsce ją zachwyciło. Chyba największe wrażenie zrobiło na niej Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego. Gdy stamtąd wyszła stwierdziła, że czuje się dumna, że mogła mieć wykład na uniwersytecie z taką historią i że każdy uczony amerykański odwiedzający Polskę powinien tam pójść, żeby przekonać się, że Ameryka nie jest "pępkiem świata" - wspomina prof. Maśka.