Wyjaśnijmy na wstępie, że niezależnie od tego czym zakończy się sensacyjna oferta Chorzowa złożona w czerwcu Uniwersytetowi Śląskiemu - 15 ha terenu wraz z budynkami po koszarach zlikwidowanej jednostki wojskowej - Chorzów już od dawna jest miastem uniwersyteckim: poprzez fakt, iż Wydział Radia i Telewizji i jeden dom studencki leżą dosłownie na granicy z Katowicami. No ale była to uniwersyteckość formalna, zupełnie w Chorzowie nie odczuwana. A miasto miało i ma (podobnie jak kilka innych ośrodków aglomeracji) ambicję posiadania na swym terenie wyższej uczelni, która byłaby dodatkową, lokalną szansą edukacyjną dla wielkich rzeszy młodzieży. Toteż, gdy jednostka wojskowa (istniejąca od 1936 roku) została ostatecznie zlikwidowana miasto nie uchyliło się od podjęcia starań o zagospodarowanie terenu z najlepszym dla siebie pożytkiem.
W czerwcu dotarło do władz uczelni zaproszenie z Chorzowa do obejrzenia obiektów powojskowych. Najpierw pojechał dyrektor Jelonek, potem w lipcu udali się tam rektor prof. Pazdan wraz z rektorem-elektem prof. Sławkiem. Chorzowska oferta - po wizji lokalnej - okazała się nader interesująca. Rozpoczęły się pertraktacje dwutorowe, bo z jednej strony z miastem, z drugiej strony z Urzędem Rejonowym w Katowicach właściwym z tego względu, iż chodzi o "nieruchomość gruntową zabudowaną" stanowiącą własność Skarbu Państwa. W rezultacie rokowań z władzami Chorzowa 30 sierpnia zostało podpisane (przez obu rektorów) porozumienie Uniwersytetu z miastem, na mocy którego miasto zobowiązało się, najogólniej ujmując, do zabezpieczenia obiektów do czasu rozpoczęcia w nich działalności dydaktycznej - nie później niż 1 października 1997 roku oraz do pomocy (a właściwie współudziału) w koniecznych pracach adaptacyjnych.
Uniwersytet natomiast zobowiązał się zlokalizować tam studia na kierunku zarządzanie i marketing (czyli ulokować tam uniwersytecką Szkołę Zarządzania), policencjackie studia MB, podyplomowe studia doskonalenia zawodowego. Tam też - w myśl porozumienia - będzie miał siedzibę niedawno utworzony Ośrodek Studiów Europejskich z przyszłą swą funkcją dydaktyczną. Wszystko to już od następnego roku akademickiego. Senat UŚ został poinformowany o całej sprawie na pierwszym posiedzeniu w nowej kadencji, a 22 października chorzowski ośrodek lustrowali członkowie senackiej komisji rozwoju uczelni. Formalne starania o przejęcie obiektu zostały wszczęte 29 sierpnia. Wydaje się, że pójdzie to względnie gładko choć nie koniecznie szybko, gdyż w tzw. międzyczasie okazało się, że nie wszystko będzie zależało od formalnej kompetencji Urzędu Rejonowego w Katowicach.
Jaki teren i jakie budynki możemy otrzymać? Jest to obszar (ogrodzony) przy granicy Chorzowa ze Świętochłowicami o powierzchni 15 hektarów. Znajdują się na nim dwa budynki o powierzchni użytkowej 2200 i 5200 m kw., budynek stołówki i kotłownia, kilka wchodzących w ziemię bunkrów o funkcjach magazynowych, boisko piłkarskie a właściwie stadion, dwa baseny niby przeciwpożarowe (nad jednym z nich jeszcze teraz stoją tabliczki określające warunki kąpieli). I dużo terenów zielonych, zadrzewionych, które podobno już teraz robią wrażenie. Stan całości, a zwłaszcza budynków - w których jak się szacuje mogłoby odbywać się zajęcia równocześnie ok. 2000 studentów - jest w zasadzie zadowalający. Jednostka wojskowa, która tam była miała charakter szkoleniowy (szkoła wojsk radiotechnicznych) i wyraźnie to widać po aranżacji wnętrz obu obiektów. Nie znaczy to jednak, że można tam "z marszu" rozpocząć nauczanie. Potrzebne jest przede wszystkim przegląd i konserwacja dachów, instalacji grzewczej i podłączenie całości do sieci ciepłowniczej aby wyeliminować użytkowanie kotłowni lokalnej. Rozległość terenu jest imponująca i sama podsuwa myśl o przyszłych inwestycjach. Mankamentem jest jedynie mało atrakcyjna komunikacja. Nie da się tam dojechać z Katowic bez przesiadki. Samochodem - przy braku "korków" to znaczy poza porami (wydłużającymi się niestety) szczytów komunikacyjnych, jedzie się ok. 20 minut. Najbliższe miesiące pokażą czy "skok na Chorzów" się uda.