Można go spotkać w salach wykładowych uniwersytetów całego świata, czasem też w kawiarni "Czytelnika" - polskiego wydawcy jego książek. Częściej - o ile jesteśmy akurat w okolicy - na bezdrożach Afryki, czy zapadających się w błocie gościńcach prowincji dawnego Imperium ZSRR. Bez względu na miejsce takiego spotkania, niezależnie od osoby rozmówcy i poruszanych w rozmowie tematów, na twarzy Ryszarda Kapuścińskiego widnieje nieodłączny uśmiech.
Na początku maja b. r. droga pisarza wiodła przez Katowice, będące etapem podróży do Krakowa na obchody 40. lecia wydawnictwa "Znak". Na Wydziale Nauk Społecznych autor "Hebanu" wygłosił wykład, poświęcony realiom świata islamu. Była to nie tylko okazja do przedstawienia rządzących tą religią zasad, ale też próba prognozy rzeczywistości nadchodzącego wieku - stulecia pogłębiającego się zróżnicowania kultur, w którym ta europejska będzie tylko jedną z wielu. Kapuściński zauważył, że o ile kilkaset tysięcy lat temu człowiek żyjący w niewielkiej grupie uważał, że zna wszystkich ludzi zamieszkujących świat, o tyle w dzisiejszej dobie globalizacji zachodzi konieczność współistnienia kultur różnych, możliwości ich samookreślania w rzeczywistości dążącej do uniwersum. Istnieje więc potrzeba poznania obcych zwyczajów, akceptacji ich sąsiedztwa i wynikających z tego skutków.
Dla Kapuścińskiego obszarem takich poszukiwań stały się ostatnio - w związku z przygotowywaniem nowej książki - trzy wielkie cywilizacje: islam, hinduizm i chrześcijaństwo latynoamerykańskie. "My Europejczycy - powiedział pisarz - mamy subiektywne spojrzenie na zachodzące zmiany końca tysiąclecia. Interesuje mnie więc spojrzenie z zewnątrz, pozbawione europocentryzmu i wynikających z niego uproszczeń". Tegoroczne podróże pisarza wzdłuż doliny Nilu i - planowane jeszcze - do Indii, Nepalu, Peru i Boliwii są więc praktycznym wyrazem tych obserwacji, a wykład poświęcony islamowi był nawiązaniem do wieloletnich i ponownie odkrywanych teraz zainteresowań.
Kapuściński zwrócił uwagę na narastające znaczenie islamu w Europie i na świecie. Na naszym kontynencie ludność islamska sięga 18 milionów osób; w Niemczech jest już drugą pod względem wielkości religią. Na świecie liczba wyznawców sięga miliarda dwustu milionów, z tendencją do dalszego wzrostu. Przewiduje się zresztą, że odrodzenie islamu w kontekście warunków stwarzanych przez świat nowoczesny, wyjdzie właśnie z kręgów europejskich i amerykańskich, gdzie obserwuje się tego rodzaju kontestacje.
Podczas wykładu pisarz wyróżnił rodzaje islamu. Wywodząca się ze świata arabskiego VII wieku religia (obecnie Arabowie stanowią w islamie mniejszość), dzieli się na większościowy (ok. 90 % wyznawców) islam sunnicki, w którym wszyscy są równi wobec Boga, nie ma więc warstwy kapłańskiej, pośrednictwa. Pozostałe 10 % muzułmanów, to przedstawiciele islamu szyickiego (obecnego w Iranie i niektórych krajach Bliskiego Wschodu). Niezależnie od tego podziału, obok zwykłych muzułmanów istnieją grupy suffi, zgromadzone wokół spontanicznie obieranych przywódców, prowadzących poprzez przewodnictwo mistycznej kontemplacji przed oblicze Allaha. Nierzadko po śmierci, ich grobowce stają się obiektami pielgrzymek, a dotyk kamiennego sarkofagu - przekazaniem myśli, pragnień i oczekiwań pielgrzyma, niekoniecznie zresztą spełnianych. Brak takiej realizacji jest przecież częścią nie podlegającego zmianom planu Allaha, stanowi więc istotny element wyznawanej wiary...
Kapuściński wymienił pięć obowiązków muzułmanina, na których przestrzeganiu opiera się praktyka życia religijnego. Należy do nich pięciokrotnie odmawiana w ciągu dnia modlitwa. Już od świtu nawołuje do niej rozlegający się w wielkich skupiskach głos muezzina, a gromadzący się na ulicach, placach czy meczetach muzułmanie naśladują ruchy imama - przewodnika obrzędów. Z modłami wiąże się obyczaj czystości - podstawowym narzędziem muzułmanina jest czajniczek z niewielką ilością wody, którą obmywa on twarz, ręce i stopy. Tak oczyszczony uzyskuje bezpośredni kontakt z ziemią i Bogiem.
Drugim obowiązkiem muzułmanina jest dawanie jałmużny gminie islamskiej na rzecz biedniejszych członków społeczności. Niejednokrotnie jałmużna właśnie pozwala przetrwać w krajach, gdzie mięso je się raz do roku, zabijając hodowaną przez wieś jedyną krowę. Ale to w tej religii posiłek jest równocześnie tym, co ludzi łączy; na wspólne jedzenie zaprasza się nieznajomych, przechodzących ulicą; ludzi, których być może nie spotka się już nigdy więcej.
Do wynikającego z ekonomicznej konieczności postu, dochodzi ten właściwy, stanowiący kolejną zasadę religii. W okresie tzw. ramadanu nie wolno jeść od wschodu do zachodu słońca, co ma wymiar metafizyczny; służy osłabianiu nagromadzonej w człowieku "złej energii".
Każdy muzułmanin powinien także raz w życiu odbyć pielgrzymkę do Mekki - miejsca narodzin Mahometa, świętego miejsca islamu. I choć nie wszystkich stać na kosztowną podróż, znane są przypadki, kiedy ubodzy wyznawcy Allaha oszczędzali na taką wyprawę przez całe życie. Jednak do Świętego Meczetu nie mają wstępu innowiercy. Francuska ekipa techników, remontująca przed kilkoma laty nagłośnienie, zmuszona była do korzystania z mikrofonów, przez które, nie mając prawa wejść do środka, wydawała odpowiednie polecenia...
Kolejnym wreszcie obowiązkiem muzułmanina jest publiczne wyznanie wiary (tzw. szahada) - swoista deklaracja przynależności. Niezależnie jednak od owych niezmiennych zasad, prowadzone są dyskusje nad obliczem islamu pod koniec tysiąclecia - w czasach, gdy pod przykrywką religii prowadzi się walkę o zdobycie władzy politycznej, okupioną zbyt często niewinnymi ofiarami (jak w Algierii). "Co ważne - mówił Kapuściński - największymi wrogami fundamentalistów nie są, jak sugerują media, biali Europejczycy, czy Amerykanie, lecz ich własne rządy". Walka z władzą "samozwańczą", przy argumencie jednego wielkiego narodu islamskiego i niezgody na państwa narodowe, nie jest zresztą do końca pozbawiona słuszności...
I wtedy, słysząc to, dostrzegam brak uśmiechu. Przez chwilę.