INFLACJA - GÓRĄ, STUDENCKA KIESZEŃ - DOŁEM

- Pamietasz, jak placilismy za akademik cos czterdziesci tysiecy - uslyszalem niedawno na korytarzu w Domu Studenta nr 2 w Katowicach-Ligocie.

- To byly czasy, piwko kosztowalo grosze... Co oni robia z ta forsa, przeciez teraz z jednego takiego pokoju zdzieraja prawie milion. Trzeba bedzie niedlugo poszukac stancji...

Rzeczywiscie. Tylko w okresie styczen `92 - styczen `94 czynsz za akademik nr 3 na Ligocie wzrosl o prawie 200 procent, niewiele mniej zdrozala ligocka "siodemka", czy "piatka" z ulicy Paderewskiego. W tym samym czasie pobyt w DS-1 w Sosnowcu zdrozal nieco ponad 100 procent. Po ostatnich, lutowych podwyzkach, miesieczny pobyt w akademiku kosztuje studentow Uniwerytetu Slaskiego od 435 tysiecy zlotych /ds-3 Katowice-Ligota/ do 720 tysiecy /DS-6 ul. Bytkowska/. W dodatku te kwoty to tylko polowa rzeczywistych kosztow! Reszte, wedlug informatorow rozwieszonych w akademikach doplaca Uniwersytet.

Kilkunastometrowy pokoj w "dwojce", na Ligocie, w ktorym jestem wraz z kolega zameldowany. Wyposazony w kilka standardowych mebli, umywalke, szafe, biurko... Calkowity koszt utrzymania tego pomieszczenia - 1.740 tysiecy! Czy to mozliwe? Moi rodzice za siedemdziesieciometrowe mieszkanie placa okolo miliona...

Aby wyjasnic swe watpliwosci udalem sie do Z-cy dyrektora administracyjnego Uniwersytetu Slaskiego, Pani mgr Miroslawy Frackowiak. I co sie okazalo.

W latach 1990-1993 dotacja Ministerstwa Edukacji na fundusz stypendialny naszej uczelni wzrosla zaledwie o 30 procent. O taki sam wskaznik wzrosla w tym okresie liczba studentow dziennych. Ogolny wzrost cen w Polsce przekroczyl od 1990 roku 200 procent.

Srodki z Ministerstwa uczelnia gromadzi, jak juz powiedzialem, na tzw. Funduszu Stypendialnym. Z jego malejacych r e a l n i e srodkow wyplaca sie takze stypendia, zapomogi, doplaca do obiadow na stolowkach. No i doklada te druga polowe kosztow utrzymania akademikow.

Najwiecej pochlaniaja stypendia. W ubieglym roku bylo to az 84 procent wydatkow Funduszu! Gdyby nie nadwyzka w "funduszowym budzecie" z 1992 roku oraz srodki wypracowane przez uczelnie - oplaty za najem lokali prywatnym osobom i firmom, wynajem akademikow w czasie wakacji - bylyby klopoty z 50-procentowym dofinansowywaniem oplat za akademiki.

50-procentowy "udzial" studenta w utrzymaniu "deesow" ustalany jest z reguly co pol roku przez rektora w porozumieniu z Samorzadem Studenckim uczelni. Ow udzial moglby byc wiekszy lub mniejszy, decyduja jednak mozliwosci finansowe uczelni, czyli - poziom jedynej ministerialnej dotacji - Funduszu Stypendialnego - oraz rzeczywiste, niestety wzrastajace z roku na rok koszty utrzymania akademikow. W zaleznosci od tego, czy w danym domu studenta przeprowadzany byl remont, sa nie wykorzystane, wolne pokoje, koszty utrzymania poszczegolnych budynkow sa rozne, stad roznice w czynszach. Nizsze koszty byly m. in. przyczyna przejsciowego spadku oplat /I polowa ubieglego roku/ w DS-5 na ulicy Paderewskiego, przy jednoczesnym podniesieniu czynszow w innych domach studenckich.

Oprocz remontow, utrzymywanie akademikow to takze place wszystkich pracownikow studenckich osiedli, zakupy wyposazenia wnetrz; to takze oplaty za nosniki energii, tzw. "media", ktorych ceny szybko rosna. Np. glowny "wydatek medialny" - energia cieplna /65 procent udzialu w kosztach nosnikow energii/ - zdrozala tylko od ubieglego roku o 45 procent!

Aby zmniejszyc koszty utrzymania akademikow Uniwersytet przeprowadza wlasnie remonty, wymienia stare urzadzenia na nowe, energooszczedne. Przyniesc to moze oszczednosci w przyszlosci. Na w pelni efektywna modernizacje uczelni jednak nie stac - brakuje srodkow. I tu kolo sie zamyka.

Przyszlosc funkcjonujacego dotad systemu rozdzialu srodkow z Funduszu Stypendialnego /stypendia plus doplaty do utrzymania akademikow plus inne doplaty i "drobniejsze" wydatki/ stoi pod znakiem zapytania, jak twierdza pracownicy administracji Uniwersytetu. Wspomnieli niedawna wizyte w Warszawie prorektora do spraw studenckich naszej uczelni, prof. Pawla Miguli. Dostrzegl on "tendencje do utrzymywania waloryzacji Funduszu Stypendialnego na dotychczasowym poziomie", a wiec zmniejszania sie jego realnej wartosci, przy wzrastajacych realnie kosztach.

Gdyby w przyszlosci okazalo sie, ze Uniwersytet nie bedzie w stanie utrzymywac akademikow na dotychczasowym poziomie pojawi sie problem: z czego ciac?

Pelna odplatnosc braci akademickiej za miejsca w "deesach" nie wchodzi raczej w rachube - jak twierdzi dyrektor Frackowiak. Juz bowiem obecnie oplaty sa dla mieszkancow akademikow wysokie. Wieksza "partycypacja procentowa" studentow w oplatach spowodowalaby ich ucieczke na stancje.

Mozemy miec tylko nadzieje, ze zafrasowanym ta sytuacja pracownikom administracji uniwersyteckiej uda sie jak najwiecej i jak najszybciej... wyremontowac a poprzez to obnizyc " koszty wlasne". I... wynegocjowac wiecej pieniedzy z Warszawy. Abysmy nie musieli uciekac z naszych kochanych "jedynek", "dwojek", czy "siodemek"...