„Kup pan cegłę!”

To bynajmniej nie jest zachęta do zakupów w markecie budowlanym. Tak brzmiała polska „propozycja nie odrzucenia”, wyprzedzająca tę z Ojca chrzestnego (reż. Francis Ford Coppola, 1972) o dwie dekady.

Cofamy się do połowy lat 50. ubiegłego wieku, znajdujemy się w Warszawie na tonącej w ciemnościach ul. Nowogrodzkiej, niedaleko Rynku. Przestrzeń odbudowywana, z zaułkami jeszcze w ruinie. Przechodzący nią starszy pan w meloniku słyszy te słowa wypowiedziane schrypniętym głosem (by nie nazwać go sugerująco: sznapsbarytonem). Dobrze wychowany, ale i znający realia życia w powojennej stolicy, zagadnięty pyta grzecznie o cenę („dwadzieścia złotych”), wręcza bez sprzeciwu banknot ofertodawcy i odchodzi – zadowolony, że nawet niepoturbowany uszedł z życiem. Niezapomniana scena z powieści Leopolda Tyrmanda Zły (1955), cieszącej się nadal niesłabnącym uznaniem specjalistów od literatury i czytelników.

Ta sama kwestia („Panie szanowny! Kup pan te cegłę! Odpalasz pan stówkę – ocalasz pan główkę! Cegła tańsza od kapoty, kup pan cegłę od sieroty! No co jest, jak pragnę zakwitnąć?! Dawaj pan stówę i spływaj w podskokach! Bo tak ryło przenicuję, że będziesz nosem gwizdał!”) pada w komedii Ewa chce spać (reż. Tadeusz Chmielewski, 1957) jako przykład rekomendowanej komunikacji z klientem podany na „wykładzie” dla przyszłych stołecznych bandytów. Towarzyszy jej „życiowy” komentarz z zakresu grzeczności biznesowej: „tu nie sklep i grzeczność w naszem fachu obowiązuje”. „Kup pan cegłę!” stanowi pośredni akt mowy, daleki od dosłownego okrucieństwa cytatu z Ojca chrzestnego. Oba sformułowania stały się „skrzydlatymi słowami”. To polskie mogłoby dziś – po stosownej modyfikacji uwzględniającej także płeć potencjalnej adresatki – stać się reklamą czytelnictwa. Dlaczego?

W przypadku dzisiejszej literatury pięknej nie można nie zgodzić się z opinią Jakuba Żulczyka: „Czytelnicy dzisiaj lubią grube książki”. Podzielam też jego wyrozumiałe stwierdzenie: „Każdy pisarz używa tyle miejsca, ile potrzebuje”. Są zatem autorzy minimaliści ceniący lakoniczność i są zwolennicy opowieści długich. Dla przykładu popatrzmy na twórczość polskich noblistek. Olgi Tokarczuk Księgi Jakubowe liczą 1000 stron, Chwila Wisławy Szymborskiej składa się z trzech lapidarnych felieton Małgorzata Kita „Kup pan cegłę!” wersów. Inaczej – genologicznie – rzecz ujmując: w literaturze pięknej są gatunki takie, jak np. haiku, aforyzm, miniatura, są też opasłe woluminy i wielotomowe „sagi”, z każdym tomem liczącym dobrych kilkaset stron.

Podobnie dzieje w piśmiennictwie naukowym. Są tematy na artykuł, są też takie, które wymagają form obszerniejszych. Zdarzają się monografie realizujące minimalną wymaganą objętość (6 arkuszy wydawniczych), są monografie przekraczające w różnym stopniu taką liczbę stron, wcale nierzadkie. W przypadku artykułów naukowych to redakcje czasopism wyznaczają parametry objętościowe publikacji. Przy okazji: wyrażam głębokie uznanie dla autorów i autorek, którzy tworzą monografie mające opisać projekt naukowy o objętości uznanej przez nich za adekwatną do podjętego tematu, nawet jeśli przekracza ona znacznie objętość minimalną.

Można spojrzeć na obszerność tekstu z punktu widzenia czytelnika. Preferencje w tej kwestii wynikają z indywidualnych upodobań i wybranego stylu czytania. Oferta publikacji literatury pięknej i naukowej kierowana jest zarówno do wielbicieli długich form, jak i zwolenników form zwięzłych. Jako czytelniczka różnych typów literatury w kwestii objętości tekstu przyjmuję ze zrozumieniem decyzję autora odnośnie do liczby stron.

Potoczne nazwanie książki cegłą ma charakter opisowy, dotyczący wielkości i objętości, a jednocześnie wartościujący, odnoszący się do treści: „pejorat. książka gruba i nieciekawa” (WSJP PAN). To ostatnie jest oceną indywidualną, subiektywną. Czy Zły był cegłą? – miał prawie 700 stron! I oceny biegunowo odmienne.

Cegła, bloczek z gliny i piasku oraz gruba książka, mają coś wspólnego poza formalnym podobieństwem: istnieją „od zawsze” i służą do budowania z nich – dosłownie lub metaforycznie – domu, człowieka, społeczeństwa. Cegła, ta z budowy, przeżywa dizajnerski renesans, cegła do czytania również cieszy się swoimi „15 minutami sławy”. Cegły – w obu znaczeniach – są kupowane.