Optymizm wiosenny

Kwiecień-plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata. No tak, ale kwiecień to zazwyczaj miesiąc rozliczeń. Od momentu osiągnięcia wolności przyszło nam płacić podatki: właśnie w kwietniu nadchodzi kres swobodnych wydatków i szastania pieniędzmi. Nadchodzi ob. Fiskus (nie mylić z fikusem) i chciwie wyciąga rękę po naszą krwawicę. Oczywiście nasi pracodawcy wpłacają zaliczki, ale jeden Pan na wysokości wie, czy utrzymujemy się z jednej pracy. Niektórym łatwo zapomnieć o licznych źródłach zatrudnienia (i dochodu), ale ob. Fiskus pamięta i odkryje wszystko. I bez skrupułów wyciągnie rękę po zaległości podatkowe. Same zaległości mają charakter dwuznaczny: z jednej strony niemiło jest płacić, ale jeśli zostaniemy wezwani do zapłaty, to oznacza, że zarabiamy dużo. I to w zasadzie powinno cieszyć, więc cieszmy się! Z naszych podatków pochodzą m.in. środki na granty i stypendia, więc powinniśmy z dumą przechadzać się po korytarzach uczelni i z wyrzutem spoglądać na tych, którzy podatków nie płacą bądź uchylają się od ich płacenia, stosując różne sztuczki. Ale ja nie o przestępcach podatkowych chciałem pisać, tylko wyznać szczerze, iż płacenie podatków to dla mnie okazja do patriotycznej postawy. W dobie napięć międzynarodowych, gdy wróg czyha, by nas pożreć, gdy wirusy się kłębią (nawiasem mówiąc wśród moich znajomych sporo przypadków zakażenia koronawirusem, mimo przyjęcia stosownej liczby szczepień), gdy nieznane jeszcze zagrożenia mogą się pojawić – istnieje, moim zdaniem, potrzeba czynów patriotycznych. Ja już do wojska nie pójdę, szczepię się karnie – choć, jak wspomniałem, nie daje to gwarancji, nie wiem też, jak reagować na nieznane. Jedyne, co mi pozostaje, to wypełniać podstawowe obowiązki: w tym wypadku płacić należne podatki.

Od kilku lat odkrywam, że system ściągania podatków działa coraz sprawniej. Teraz wystarczy zalogować się na strony Ministerstwa Finansów, gdzie czeka już wypełniony formularz. Jeśli akceptuję zawartość, to wystarczy kliknąć – i już. No, jeśli trzeba coś dopłacić, to wystarczy „nastawić” przelew na koniec kwietnia. System działa! Cała sprawa nie trwała dłużej niż parę minut.

W ostatnich latach cyfryzacja życia codziennego postępuje. Weźmy takie recepty, które dziś można odebrać na smartfonie i zrealizować w aptece. Dziś tak naprawdę dziwi, że jeszcze nie wszystko jest „w systemie” i wciąż trzeba nosić różne karty, żeby udowodnić, iż ma się uprawnienie do korzystania z usług, zniżek czy promocji. Żeby zamówić książkę w bibliotece, wystarczy zadzwonić lub złożyć zamówienie za pośrednictwem komputera. Świat, w tym również polski świat, staje się coraz bardziej dostępny dla posiadaczy komputerów i kont mailowych.

Ponieważ, jak wspomniałem na początku, mamy kwiecień, który przeplata trochę zimy, trochę lata, to teraz dla równowagi łyżka dziegciu w tej beczce miodu. Otóż po pierwsze, nie mamy armat. To znaczy są rodacy, którzy nie mają dostępu do komputerów, a co za tym idzie do tego cudownego świata, który przed chwilą odmalowałem. A nawet jeśli mają dostęp do komputera, to niekoniecznie potrafią sobie z nim dać radę lub procedury są wrogie użytkownikowi. Przede wszystkim logowanie do systemu podatkowego wymaga tzw. profilu zaufanego, który wcale nie jest łatwo założyć. Można co prawda teoretycznie skorzystać z możliwości identyfikacji na podstawie zeznań podatkowych z ubiegłego roku oraz PIT-u 11, ale potem nagle pojawia się pytanie o kwotę nadpłaty lub niedopłaty w zeznaniu ubiegłorocznym, o ile jest różna od 0. A co zrobić, jeśli właśnie wynosi 0? Nie wiadomo, a system czy sztuczna inteligencja (wolałbym napisać pół- czy nawet ćwierćinteligencja) brutalnie odpowiada, że nastąpił błąd logowania i jeśli jeszcze dwa razy to się powtórzy, przerwie sesję. I gadaj tu z maszyną! Z kolei do założenia profilu zaufanego trzeba tyle formalności, że człowiek może stracić zaufanie do systemu. Ale mam pełne zaufanie, że okresowe trudności miną i już wkrótce otrzymamy produkt rzeczywiście sprawny. I wtedy… wtedy nastąpi awaria prądu i wszystko, co tak lubimy, się skończy. Tylko skąd wziąć w razie czego wszystkich urzędników, ekspertów od rachunkowości i umiejących kaligrafować lekarzy, żeby było tak jak dawniej?