Przeczytajmy tę książkę

Simone Weil nie pozostawia wątpliwości: prawdziwym bohaterem Homerowej Iliady jest siła. Może ona działać podstępnie, nie wprost, jak wtedy, gdy święcie przekonani o swoich racjach greccy wodzowie pogrążają się w kłótniach, zapominając o celu wyprawy pod Troję. Ale – udając dobro wspólne – może zażądać od człowieka najwyższej ofiary; to przypadek Agamemnona, którego przekonano pokrętną argumentacją, że bogowie nie ześlą pomyślnego wiatru, jeśli nie złoży na ołtarzu ofiarnym swej córki Ifigenii. Ale najwięcej u Homera jest nagiej siły odprawiającej swe mordercze rytuały na polu walki. Wojownicy przywdziewają bojowe rynsztunki, które Homer pieczołowicie opisuje, sceny pojedynków mrożą krew w żyłach. Poeta z jednej strony podziwia biegłość we władaniu włócznią czy mieczem, z drugiej – anatomiczny opis zranienia jest lamentem nad kruchością ludzkiego ciała. Oto finał pojedynku Diomedesa z Pandarem: oszczep greckiego wojownika „Utrafia w nos, tnie język i zęby wybija,/ Tam wychodzi, gdzie z brodą złączona jest szyja./ Padł, a oręż i świetna zbroja na nim szczękły;/ Tym jękiem się ogniste rumaki przelękły/ I skacząc, w tył się nagłym usunęły zwrotem,/ A on z lubym na zawsze rozstał się żywotem” (tłum. F.K. Dmochowski). Historia to długa, wciąż odnawiająca się sekwencja wydarzeń, w której ostrze (włóczni, miecza, pocisku, rakiety) poszukuje miękkiego, podatnego na zranienie i śmierć ciała.

Trudno dzisiaj nie czytać Iliady, nie przywołując obrazów z pola walki w Ukrainie; Weil miała rację, kiedy w czasie pożogi II wojny światowej pisała, że poemat Homera jest dziełem o przemocy, a zatem o nas samych. Autorka książki, którą dzisiaj czytamy, mówi, że Parys (dzisiaj napisalibyśmy: Putin), „który wywołał wojnę/ otworzył wrota w ziemi/ Weszło w nie całe pokolenie” (s. 61). Alice Oswald, ogrodniczka, filolożka klasyczna i pierwsza profesor poezji w Oksfordzie od czasu ustanowienia tego stanowiska w 1708 roku, zaczyna podobnie jak Weil: nie mówi o „sile”, lecz o „energii”, a dokładniej – o energei, czyli rzeczywistości intensywnej i „jaskrawej nie do wytrzymania” (s. 7). A ponieważ szybko przekonujemy się, że niewiele pozostało z arcybogatej narracji Homera, dynamika, o której mówi Oswald, skupia się w życiu wojowników, biografiach żołnierzy oraz w porównaniach dających wyraz ich bojowym czynom. Najpierw jest długa lista imion wojowników, ale wers otwierający poemat przekonuje, że mamy do czynienia z lamentem, obrzędowym opłakiwaniem poległych, polecaniem ich pamięci tych, którzy zostają jeszcze przy życiu. Oto czytamy: „Pierwszy miał zginąć Protesilaos/ skupiony człowiek który spieszył w ciemność/ (…)/ Zginął w powietrzu skoczył by być pierwszym/ A wszak miał dom na wpół wybudowany…” (s. 25).

Co sprawia, że zostawiamy domy na wpół ukończone, żony i dzieci, by być pierwszymi, którzy wyskoczą z okrętu na nieprzyjacielski brzeg? Że pokój ustępuje ostatecznie przed wojną? Oswald nie daje odpowiedzi na to pytanie, jakby sama zadziwiona tym biegiem człowieka ku śmierci. Zaraz po Protesilaosie pojawi się Echepolos, „wojownik doskonały”, który „zawsze wyprzedzał swych ludzi”, człowiek o „zimnym skupieniu”. Lecz i on zginął, a szczegółowość tej sceny jest prawdziwie Homerowska; „Zginął z rąk Antilocha/ W hełmie tuż pod grzebieniem widać otwór/ W który wszedł grot/ I utkwił mu w czole/ Aż cieknąca ciemność zalała mu oczy” (s. 27). Dzieje to „przerażający antyświat ranionych” (s. 51), pisze Oswald, „antyświat”, w którym koła rydwanów, gąsienice czołgów „ślizgały się po ciałach” (s. 51). Pozostaje uznać, że przemoc jest nam nie tylko pisana, ale jest wręcz w nas wpisana, bo jesteśmy „jak rozdrażnione wilki”, którym „nigdy nie braknie głodu” i zawsze „zjedzą całego jelenia” (s. 135). Dobrze ujął tę prawdę Ryszard Przybylski w tytule swej książki Ogrom zła i odrobina dobra; współbrzmi z tym książka Barbary Skargi Człowiek to nie jest piękne zwierzę.

Trzeba rozważać, w jaki sposób moglibyśmy choć trochę ograniczyć cierpienie i krzywdę. Podpowiada Weil, że pierwszym krokiem byłoby uświadomić sobie, że ten, kto używa przemocy, używa jej także przeciwko sobie, niszczy własne człowieczeństwo. Choć może trudno w to uwierzyć, ale przemoc zwraca się także przeciwko tym, którzy ją stosują. A krok drugi to praca na rzecz krytycznej oceny, rozwagi, namysłu niepozwalającego na gwałtowne, nieprzemyślane reakcje; jednym słowem praca ku mądrości. Głupota i krótkowzroczność rozpętują niczym nieograniczoną przemoc; mądrość może ją choć trochę powściągnąć. To wielkie zadanie edukacji (także uniwersyteckiej): prowadzić nie tylko ku zawodowej biegłości, ale ku mądrości i namysłowi. Nikt nas z tego zadania nie zwolni.

Alice Oswald, Monument. Wykopaliska z Iliady, tłum. Magda Heydel, Pogranicze, Sejny 2020, ss. 146.