Jaki naprawdę był purpurowy Yoda?

„Ludzie nazywają mnie niegrzecznym. Chciałbym, by wszyscy byli nadzy. Chciałbym, by nie było żadnych czarnych i białych. Chciałbym, by nie było żadnych reguł” – słowa te w utworze Controversy wypowiada Prince zaraz po tym, jak wyrecytuje modlitwę Ojcze nasz.

Wkładka z płyty Ultimate Prince
Wkładka z płyty Ultimate Prince

Prince Rogers Nelson nie wydawał się nigdy przejmować tym, co mówią i piszą o nim inni. Choć może bardziej odpowiednie byłoby stwierdzenie, że starał się od tego odgradzać. Już w dzieciństwie musiał wyhodować sobie twardą skórę. Nieobecna matka, patologiczny ojciec, szykany rówieśników z powodu niskiego wzrostu, delikatnej urody i bycia kolorowym mogły go wykończyć albo zahartować. Jego późniejszy wizerunek sceniczny: wysokie obcasy, makijaż oraz krzykliwe i skąpe stroje były niczym środkowy palec pokazany oprawcom i kpiarzom.

Od początku miał świadomość tego, jak ogromny drzemie w nim talent. Głośno wyrażał przekonanie o własnym geniuszu, co wielu odbierało jako arogancję. „Z serca Minnesoty przychodzi purpurowy Yoda. Gwarantuje wprowadzenie nowego brudnego brzmienia” – śpiewa w utworze Laydown. To już jednak późniejszy, łagodniejszy Prince z 2010 roku. W początkach działalności i u szczytu sławy bywał bardziej dosadny. W My Name is Prince z 1992 roku padają słowa: „Mam na imię Prince, jeden jedyny. […] Na początku Bóg stworzył morze, a siódmego dnia stworzył mnie”.

Powiedzieć, że był bezpruderyjny, to jak nazwać Jokera ekscentrycznym (Prince skomponował w 1989 roku ścieżkę dźwiękową do przygód Batmana). Co prawda w Little Red Corvette nie pada ani razu słowo seks, ale nie ma najmniejszych wątpliwości, o czym jest piosenka. To zresztą i tak dość subtelny utwór. Z tej samej płyty 1999 pochodzi Lady Cab Driver, gdzie miłosnym uniesieniom na tylnym siedzeniu taksówki towarzyszą sugestywne odgłosy właścicielki pojazdu. Sam Prince w tym czasie wygłasza, że ten akt jest „dla polityków, którzy są znudzeni i wierzą w wojnę”, czy dalej: „To dla słońca, księżyca, gwiazd, turystów w Disneylandzie”.

Bywał też niepoprawnym romantykiem, stroniącym od wszelkich podtekstów. W pięknej balladzie Diamonds and Pearls ofiarowuje drugiej połówce tytułowe diamenty i perły, jednocześnie przepraszając: „Gdybym mógł, dałbym ci cały świat, ale jedyne, co mogę ofiarować, to moja miłość”.

W sobie tylko znany sposób Prince potrafił kontrowersyjne i sprośne treści we własnej twórczości połączyć z wiarą w Boga i społeczną wrażliwością. I był w tym autentyczny, choć czasem może nieco zbyt naiwny, jak w wydanym w 1981 roku Ronnie, Talk to Russia, w którym wyraża wiarę w to, że same rozmowy z Rosją odmienią oblicze reżimu.

Z późniejszego o 6 lat utworu Sign ‘O’ the Times przebija o wiele więcej goryczy i przygnębienia z powodu systemu, w którym ludzie cierpią przez stale pogłębiające się nierówności społeczne. Artysta wymienia w nim ofiary AIDS („zmarł przez wielką chorobę z krótką nazwą”), młodocianych członków gangów, którzy „ćpają crack, pykają z karabinów maszynowych”, matki niebędące w stanie utrzymać własnych dzieci. „Włączasz telewizję i każda kolejna historia opowiada o tym, że ktoś umarł” – ponuro wybrzmiewa wers z utworu. Co ciekawe, w kontraście do tej litanii drastycznych zdarzeń sama aranżacja jest niezwykle minimalistyczna. Skomponowana na syntezatorze Fairlight bazuje przede wszystkim na fabrycznie wgranych do niego paru dźwiękach.

Wbrew temu, co sugerować mogłoby imię Prince’a, daleko mu było do elitarności. Dużo bardziej cenił sobie egalitaryzm. Uderza, jak bardzo różni się wizerunek szalejącego na scenie artysty od tego, który udziela wywiadów. W rozmowie dla MTV z 1985 roku sprawia wrażenie cichego i nieśmiałego. Powiedział wtedy: „Wychowałem się w czarnym i białym świecie, właśnie tak, czarne i białe, noc i dzień, bogactwo i bieda. […] Mówiłem, że pewnego dnia będę grać muzykę we wszystkich odmianach i nikt nie będzie mnie oceniał na podstawie koloru skóry, tylko jakości mojej pracy”.

Wydaje się, że osiągnął swój cel. Nieraz ocierał się o kicz, bywał kontrowersyjny. Prince odcisnął swój ślad w niemal każdym gatunku muzycznym: od funku i rocka przez R&B, soul i jazz po hip-hop. Jego głos potrafił błyskawicznie przeskakiwać z niskich do wysokich rejestrów. Doskonale opanował grę na gitarze i pianinie. Nie był wcale zarozumiały, mówiąc, że jest „jednym jedynym” – po prostu stwierdzał fakt.

Autorzy: Weronika Cygan
Fotografie: Weronika Cygan