Czas kryzysu środowiskowego wymaga zaangażowania wszystkich sił i środków w celu przeprowadzenia niezbędnych zmian. Wiemy, czego chcemy: mamy dokonać transformacji energetycznej, poprawić efektywność gospodarowania zasobami i jednocześnie zadbać o miejsca pracy i trwałość systemu gospodarczego. To jeden z priorytetów ONZ wpisany w cele zrównoważonego rozwoju, a także ambitny cel przyświecający polityce Unii Europejskiej.
Mamy jednak coraz bardziej wiarygodne dowody, że ta jakże obiecująca perspektywa jest nierealistyczna, a nawet szkodliwa. W 2012 roku zespół badaczy pod kierunkiem Moniki Dittrich dokonał symulacji tempa wykorzystywania zasobów do 2050 roku przy założeniu, że gospodarka rośnie 2–3 proc. rocznie. Okazało się, że tempo wzrośnie z 70 mld t rocznie do 180 mld t w 2050 roku. Poziom odniesienia zdefiniowany jako zrównoważone wykorzystanie zasobów ustalono w oparciu o ich zużycie w 2000 roku, które wyniosło 50 mld t/rok. Następnie zespół badaczy sprawdził, co się stanie, jeśli każde państwo natychmiast zastosuje najlepsze praktyki w zarządzaniu zasobami (najbardziej optymistyczny scenariusz). W takim przypadku do 2050 roku konsumpcja zasobów wyniosłaby 93 mld t rocznie, czyli prawie dwa razy tyle, ile zrównoważony poziom referencyjny.
W 2016 roku kolejny zespół naukowców pod kierunkiem Heinza Schandla z Australian National University przetestował inną obietnicę „zielonego wzrostu”. Założono (biorąc pod uwagę najbardziej optymistyczny scenariusz) wprowadzenie podatku węglowego, który spowodowałby wzrost ceny węgla z 50 do 236 USD za tonę. Dodatkowo przyjęto, że nastąpi podwojenie efektywności wykorzystania zasobów w związku z innowacjami technologicznymi. Otrzymane rezultaty były podobne jak w przypadku zespołu Dittrich – 95 mld t/rok w 2050 roku.
Wreszcie w 2018 roku przeanalizowano Program środowiskowy ONZ – sztandarową propozycję „zielonego wzrostu”. Testowano scenariusz, w którym podatki od emisji spowodowałyby wzrost ceny węgla do poziomu 573 USD za tonę, z jednoczesnym silnym wsparciem ze strony rządów dla technologii prośrodowiskowych. Rezultatem był wynik 132 mld t/rok w 2050 roku. To znacznie więcej niż w poprzednich symulacjach, gdyż badacze uwzględnili „efekt odbicia”, czyli paradoks Jevonsa opisujący większe zużycie zasobów z powodu wprowadzenia oszczędności generujących spadek cen i ostatecznie presję na zwiększoną konsumpcję.
Jak widać, najlepsze rozwiązania i najbardziej optymistyczne scenariusze (bo sprawy mają się w rzeczywistości znacznie gorzej) nie prowadzą do świata opartego na zrównoważonym pozyskaniu zasobów. System ekonomiczny karmi się rosnącą konsumpcją wymuszającą coraz większe pozyskanie zasobów. Dlatego należy radykalnie przemyśleć założenia tego systemu. W odpowiedzi na limity środowiskowe potrzebujemy limitów wzrostu gospodarczego, zużycia zasobów oraz konsumpcji. To szczególne wyzwanie dla krajów bogatych, które kilkakrotnie przekraczają to, co planeta oferuje każdego roku.
Jak taki świat może wyglądać? Ważnymi pytaniami będą: jak mniej pracować, zarabiać i wydawać? Jak sprawiedliwie dystrybuować różnorodne dobra, by starczyło dla wszystkich na godne życie z jednoczesnym dbaniem o nieprzekraczanie limitów środowiskowych? Można się tylko domyślać, że taki świat będzie oparty na silnym państwie, które będzie skrupulatnie planować produkcję i sprawiedliwie zarządzać dystrybucją krajowego produktu. Prawdopodobnie będzie też wpływać na to, jak się odżywiamy, przemieszczamy, jak pracujemy i spędzamy czas wolny. W dodatku będzie to wymagało struktury ponadnarodowej kontrolującej przestrzeganie limitów. Wolność? Własność prywatna? Dorabianie się i mnożenie majątku? Kto wie, czy to wszystko nie odejdzie w przeszłość jako anachroniczne wartości, które niemal doprowadziły do katastrofy.
Możemy się wzdragać na samą myśl o takiej rzeczywistości, ale alternatywą jest globalna katastrofa, a może nawet wyginięcie gatunku Homo sapiens. Potrzebujemy nowej umowy społecznej, która usankcjonuje życie w oparciu o limity środowiskowe. To ciągle może być dobre życie, a nawet lepsze niż do tej pory. A ograniczenia? Cóż, ciągle się ograniczamy, bo taka jest istota życia społecznego i konieczność adaptacji do zmiennych warunków środowiskowych.