Kiedy stanęła Ziemia

Niedawno, jeszcze w czasach przed codziennością z doświadczeniem traumy pandemicznej, oglądałam dramat SF Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (2008) w reżyserii Scotta Derricksona. Niezwykły ET przybywa na Ziemię, by ją uwolnić od istot stanowiących dla niej największe zagrożenie, a potem zasiedlić ją klonami wszystkich bytów zamieszkujących niebieską planetę, z wyjątkiem ludzi. Na czas przemiany Ziemia nieruchomieje, czas zamiera…

Tuż po seansie pojawiły się informacje o groźnym wirusie atakującym Chiny. Miejscowa epidemia szybko zmieniła się w pandemię. Decyzją władz w wielu krajach z dnia na dzień życie w przestrzeni publicznej zamarło, zostało zamrożone. Wyludnione ulice, kawiarnie, stadiony, szkoły i uczelnie, muzea, środki komunikacji, parki, lasy – to można było dotychczas oglądać na melancholijnych i enigmatycznych, niepokojących i pełnych napięcia, dyskretnych i kontemplacyjnych obrazach Giorgia de Chirico, Paula Delvaux, Adama Patrzyka. I zastanawiać się, co się stało ze światem, gdzie podziali się mieszkańcy miast i domów? To świat po katastrofie czy chwilę przed nią?

Ludzie na kwarantannie społecznej (jej wersja medyczna trwa 14 dni, nie etymologicznych 40), odosobnieni, zamknięci w czterech ścianach mogą oglądać świat za pośrednictwem ekranów lub przez okno – jako obserwatorzy, pozbawieni podmiotowości i poczucia sprawczości.

W nowej rzeczywistości poznajemy nowe słowa, jak tajemniczy lockdown czy protekcjonalne wyrażenie nasi seniorzy. Językowa medykalizacja społeczeństwa postępuje błyskawicznie. Na naszych oczach zmieniają się zwyczaje grzecznościowe – odwieczny gest podania ręki staje się niebezpieczny; zachowując dystans społeczny, zyskujemy świadomość zachowań proksemicznych, zamiast uścisków wymieniamy e-uściski. Tworzymy nośne hasztagi, jak np. #zostańwdomu, bawią nas memy na czas koronawirusa.

Nie wiadomo, kiedy pandemia się skończy; zakładam zatem, że minie, ale wirus będzie już towarzyszył człowiekowi. A jeszcze niedawno wierzyłam, kiedy Yuval Noah Harari przekonywał, że ludzkość przezwyciężyła głód, wojny i epidemie. Izraelski profesor przygotował też 21 lekcji na XXI wiek – rzeczywistość przeprowadza właśnie jedną, na swoich prawach. Zmusza rozpędzony świat do zwolnienia.

Jak będzie po przymusowej izolacji? Będzie nam towarzyszyć agorafobia? Nozofobia? Mizofobia? Wirusofobia? Hafefobia? Może krótko: fobofobia? Czy drugi człowiek zostanie już tylko nosicielem wirusa, kimś niebezpiecznym? Rozstaniemy się z maseczkami zasłaniającymi twarz (designerzy prześcigają się w fasonach i wzorach) i ochronnymi rękawiczkami? Przestrzeń wirtualna pozostanie substytutem kontaktu bezpośredniego? Kawiarenka internetowa zastąpi tę oldschoolową, gdzie problemem wielkiej wagi jest wybór między espresso a cappuccino?

Poczujemy się bezpieczni?