Przeczytałem już wszystkie książki, które dotychczas leżały odłogiem i czekały na lepsze czasy. Czasy co prawda nie są dobre, ale dla czytelnictwa tak. Czytam w kuchni, w dużym i małym pokoju, czytam też w sypialni, na korytarzu i w domowej ,,świątyni dumania”. W każdym pomieszczeniu leży jakaś książka, niekoniecznie naukowa, ale niekiedy taka, po którą nie sięgnąłbym, gdyby nie zaistniałe okoliczności. Na szczęście coraz dłużej jest jasno i nie muszę męczyć wzroku przy sztucznym świetle. A wiadomo: elektryfikacja i władza sowietów to komunizm, więc oszczędzając prąd, walczymy z komunizmem (władzy sowietów nie zawsze można się pozbyć). Ponadto prąd wymaga podobno ogromnych ilości wody, a brak wody to akurat następna plaga, która już wyłania swoją wstrętną mordę zza węgła.
Oprócz czytania oglądam też filmy, których jeszcze nie widziałem (i tu zużywam prąd, ale mało, bo przeważnie zasypiam w czasie projekcji i wyłączam machinalnie przekaz). Dlaczego zasypiam? Bo jestem jak inżynier Mamoń: podoba mi się to, co już znam. Filmów, których nie zdążyłem obejrzeć, nie znam. I chyba raczej nie poznam.
Co można jeszcze robić na przymusowych ,,wakacjach”? Można oczywiście wziąć się do porządków i choć tu raczej mężczyźni nie będą świecili przykładem, to jednak po kilku dniach patrzenia na stertę papierów zalegających na mym biurku zdecydowałem się stopniowo ją zlikwidować. Najpierw przekładając papiery na inne biurka, po drodze eliminując te, które oceniłem jako mało przydatne, i wynosząc je na śmietnik lub utylizując przy pomocy niszczarki do papieru. Przez blisko tydzień co rano z dumą i zadowoleniem z dobrze wykonanej roboty spoglądałem na puste połacie biurka. Ale ostatnio… znów zaczęły się tam pojawiać jakieś dokumenty, opracowania, książki, które odłożyłem tylko ,,na chwilę” – chwile trwają raczej długo w naszej rzeczywistości i pewnie tak już pozostanie: chaos będzie trwał.
Można oczywiście pracować naukowo, do czego zachęcają władze rektorskie, które zawiesiły dydaktykę, ale nie badania naukowe. Czekam z ciekawością na owoce tego wysiłku, którymi będziemy się karmić przez długie miesiące po ustaniu pandemii. Podczas obecnej pandemii część z nas opanowała umiejętność obsługi programów edukacyjnych i audio-tele- -info-przekazu. W rozmowach padają nieistniejące dotychczas w dyskursie słowa jak Teams, Moodle czy Zoom. Sam też przyglądam się nowościom technicznym i kto wie, jeśli ten czas próby potrwa dłużej, być może zostanę ekspertem (oczywiście w mojej ograniczonej skali). Stan epidemiczny bywa korzystny. Ludzie dużo się uczą, starannie myją ręce, więcej przebywają w domu (dzięki temu są łatwiej dostępni dla kurierów odgrywających obecnie rolę życia), a po zaopatrzeniu się w maseczki mogą korzystać z uroków spacerów (nawiasem mówiąc, podziwiam wszystkich, którzy biegają w maseczkach lub jeżdżą w nich na rowerze – jest to zupełnie nowa konkurencja, być może powinna się pojawić na przyszłej olimpiadzie).