27 kwietnia do grona doktorów honoris causa Uniwersytetu Śląskiego dołączy Ananda Devi, największa współczesna pisarka maurytyjska. Będzie to trzecia w historii naszej uczelni kobieta uhonorowana najwyższą godnością akademicką śląskiej Almae Matris. O rozmowę o pisarce poprosiliśmy tłumacza jej utworów, literaturoznawcę romańskiego prof. dr. hab. Krzysztofa Jarosza, dziekana Wydziału Humanistycznego UŚ.
Ananda Devi od ponad 30 lat wydaje swoje książki w największych domach wydawniczych Paryża. Do polskiego czytelnika pierwsze jej dzieło trafiło w październiku 2018 roku. Była to powieść Zielone sari wyróżniona w 2010 roku nagrodą Prix Louis-Guilloux. Pod koniec 2019 roku na półkach księgarskich pojawiła się kolejna – Ewa ze swych zgliszcz, książka uhonorowana Nagrodą Pięciu Kontynentów Frankofonii. Obie powieści są niezwykle poruszające, aby jednak odczytać wszystkie ukryte w nich kody, niezbędna jest znajomość etnicznej i kulturowej specyfiki Mauritiusa, gdzie urodziła się i dorastała pisarka.
Ananda Devi to pseudonim literacki utworzony z dwóch imion pisarki, której rodowe nazwisko brzmi Nirsimloo, a po mężu Anenden. Pisarka urodziła się w 1957 roku na Mauritiusie w niewielkiej miejscowości Trois Boutiques w rodzinie indo-maurytyjskiej (jej przodkowie pochodzą z Indii). Studia ukończyła na uniwersytecie w Londynie, tam też obroniła doktorat z antropologii społecznej. Mimo że od 30 lat mieszka w Ferney-Voltaire we Francji, jej maurytyjskie korzenie czytelne są niemal w każdym utworze, dlatego historia tej rajskiej wyspy jest pewnym kluczem do zrozumienia jej twórczości. Kiedy na początku szesnastego stulecia wyspę odkryli Portugalczycy, była bezludnym rajem, w którym królował dodo. Niestety ten 25-kilogramowy kuzyn gołębia pozostał już tylko na rycinach. W XVII wieku wyspą zawładnęli Holendrzy i nazwali ją imieniem księcia Maurycego Orańskiego. Bogactwa naturalne, jakim były drogocenne mahoniowce i hebanowce, przyczyniły się do dewastacji wyspy. Holendrzy wycinali nie tylko najcenniejsze okazy, ale również lasy, torując sobie drogę transportu. Sprowadzili także na wyspę świnie i szczury, które dokonały dzieła zniszczenia. Wygnani przez niszczycielskie cyklony opuścili wyspę i dopiero w 1721 roku sprowadzili się na nią Francuzi w drodze do podboju Indii. Mauritius i dwie sąsiednie wyspy stały się punktem przeładunkowym dla wojsk płynących do lub z Europy. Zmienili też nazwę wyspy na Île de France. Po 90 latach, w 1810 roku, panowanie na wyspie przejęli Anglicy, którzy przywrócili pierwotną nazwę i pod ich władaniem Mauritius pozostał do 1968 roku.
Kiedyś wyspa bezludna, dziś pod względem gęstości zaludnienia plasuje się w światowej czołówce.
To naturalny efekt kolonizacji. Najpierw sprowadzano na wyspę niewolników, głównie z Afryki i Indii, a po zniesieniu niewolnictwa przez Brytyjczyków w 1835 roku braki siły roboczej Anglicy uzupełniali sprowadzanymi z Indii kulisami, czyli pracownikami rolnymi. Mauritius jest niewielki, liczy zaledwie 2 tys. km2 w najszerszym miejscu na osi północ – południe ma zaledwie 65 km, a na osi wschód – zachód – 45 km. Zamieszkuje go około milion trzysta tysięcy osób. Blisko 60 procent stanowią Indo-Maurytyjczycy, z których wywodzą się rządzące elity, co czwarty mieszkaniec jest Kreolem, czyli potomkiem afrykańskich lub malgajskich niewolników oraz ich białych właścicieli, kilkanaście procent to muzułmanie – potomkowie indyjskich lub pakistańskich robotników rolnych. Niewielkie, zaledwie kilkuprocentowe społeczności tworzą ludność pochodzenia chińskiego i biali potomkowie francuskich kolonistów.
Czy w tak niewielkiej społeczności możliwe jest zachowanie odrębności narodowościowej?
To istota specyfiki Mauritiusa. Biali żyją w swoich enklawach i raczej unikają mieszania się z pozostałymi mieszkańcami wyspy. Masowo przywożeni przez Anglików Hindusi żądali od swoich pracodawców sprowadzania im kobiet z regionów, z których pochodzili, dzięki czemu Indo-Maurytyjczycy i muzułmanie szybko odtworzyli w mikroskali środowiska etniczne, religijne i kastowe, z których wywodzili się ich przodkowie. Nie mieli też problemów z odtworzeniem systemu kastowo-narodowościowego Indii. Kreole są natomiast tyglem ras, w żyłach niektórych z nich, oprócz afrykańskiej, malgaskiej i europejskiej, płynie także krew indyjska.
Jakim językiem porozumiewają się mieszkańcy Mauritiusa?
W parlamencie i szkołach obowiązuje język angielski, ale Maurytyjczycy godzą się na to bez sprzeciwu, ponieważ jest to język, który otwiera przed nimi świat. Językiem domowym pozostaje utworzony na bazie francuskiego język kreolski. Drugim, którego uczą się w szkole, jest język francuski, tradycyjnie cieszący się dużym prestiżem i uchodzący za język kultury. Oczywiście w rodzinach wywodzących się z diaspory indyjskiej używa się języka ojczystego dla społeczności, z której pochodzą przodkowie, a ponieważ przybywali z różnych stron, jest więc tych języków co najmniej piętnaście. Dla Anandy Devi był to telugu.
Czy pozycja Hindusów na wyspie jest uprzywilejowana?
Mauritius uzyskał niepodległość dzięki Hindusom podatnym na głoszoną przez Mahatmę Gandhiego ideę pokojowego połączenia Indii. Dlatego też datą święta niepodległości jest 12 marca, dzień upamiętniający zarówno uzyskanie niezależności Mauritiusa w 1968 roku, jak również rozpoczęcie przez Gandhiego marszu solnego w 1930 roku. Hindusi pieczołowicie pielęgnują w swoich diasporach przywiązanie do kultury i tradycji: utworzyli swoje szkoły, uczą hinduskiej mitologii, w domach czytają wieczorami Ramajanę i Mahabharatę, bardzo dbają o wykształcenie swoich dzieci. Najlepszym przykładem są rodzice Anandy Devi, którzy wywodzili się z indyjskich kulisów. Byli samoukami, ale bardzo dużo czytali. Za cenę wielu wyrzeczeń zapewnili córkom edukację, w tym celu przenieśli się z zapadłej dziury na południu Mauritiusa do Port-Louis, gdzie wszystkie trzy córki ukończyły dobre szkoły katolickie i każda z nich, choć w różnym stopniu, osiągnęła sukcesy zawodowe.
Rajskość Mauritiusa urzekała wielu twórców.
Już w XVIII wieku wyspę rozsławił Jacques-Henri Bernardin de Saint-Pierre, uczeń Jana Jakuba Rousseau. Urzeczony rajskością krajobrazu napisał w 1788 roku sentymentalną powieść o tragicznych losach dwojga kochanków Pawła i Wirginii, których miłość rozkwitła na oddalonej od cywilizacji niebiańskiej wyspie Île de France. I tak po raz pierwszy Mauritius zaistniał w literaturze europejskiej. Kolejnym piewcą egzotycznego pejzażu był Charles Pierre Baudelaire, który trafił tu w 1842 roku w drodze do Indii, gdzie zgodnie z życzeniem ojczyma miał nauczyć się poważnego rzemiosła, z powodu sztormu musiał jednak zakończyć rejs na Mauritiusie. Urzeczenie urodą Kreolek i nieziemskimi krajobrazami uwiecznił później w swoich najpiękniejszych wierszach. W 1888 roku do Port-Louis zawinął żaglowiec Otago, którym dowodził Konrad Korzeniowski. Kilkanaście lat później przygodę handlową, którą przeżył na Mauritiusie młody kapitan, w opowiadaniu pt. Uśmiech fortuny opisał Joseph Conrad.
Anandę Devi krytyka literacka okrzyknęła największą współczesną pisarką maurytyjską. Oznacza to, że w tej niewielkiej społeczności jest bogate środowisko literackie.
To kolejna specyfika, a wręcz fenomen tej małej wyspy, która wydała z siebie nieproporcjonalnie dużą liczbę pisarzy. Bezspornie najwybitniejszą i najbardziej znaną jest Ananda Devi, jej utwory publikuje wydawnictwo Gallimard w prestiżowej serii „Collection blanche”, ale w tej samej serii ukazują się także powieści innej maurytyjskiej pisarki Nathachy Appanah. W Gallimardzie wydaje także swoje powieści pochodzący z Mauritiusa Amal Sewtohul. Tych nazwisk jest bardzo dużo. W 2014 roku ukazała się antologia współczesnej francuskojęzycznej poezji maurytyjskiej. Wielu dobrych pisarzy, szczególnie poetów, publikuje także swoje utwory w lokalnych wydawnictwach, co oczywiście znacznie ogranicza krąg ich czytelników. Są też zapaleńcy, którzy tworzą w języku kreolskim, choć większość literatury powstaje w języku francuskim, a o statusie pisarza decyduje prestiż oficyny, która wydaje jego utwory. Ananda Devi jest autentycznym autorytetem dla swoich maurytyjskich kolegów po piórze, jej nazwiskiem sygnowane są wstępy i posłowia wielu dzieł piszących rodaków.
Co wyróżnia pisarstwo Anandy Devi? Czym zyskała przychylność wydawców i krytyków literackich?
Jest autorką kilkudziesięciu napisanych po francusku powieści, nowel, zbiorów poetyckich i opowieści autobiograficznej. W centrum jej uwagi w zdecydowanej większości pozostają kobiety uwikłane w skomplikowaną strukturę rzeczywistości i ludzkich relacji. Jej bohaterki albo wyzwalają się i łamią kody społeczne, religijne czy kastowe, albo uciekają w świat fantazji, zawsze jednak wizja świata jest splotem tragizmu, humoru i mocnych obrazów. Niezależnie, czy teksty Anandy Devi są stricte realistyczne (a nawet naturalistyczne), czy zawierają elementy fantastyki (ten zabieg pisarka stosuje bardzo często), niemal zawsze opowiadają o przemocy wpisanej w osnowę tradycyjnych obyczajów i religii. Tym, co wyróżnia Anandę Devi spośród wielu pisarzy, szczególnie pisarek, podejmujących temat chorej dominacji mężczyzn nad kobietami, jest jednak skrajny naturalizm. Pisarka nie cofa się przed opisem żadnych, nawet najdrastyczniejszych sytuacji, takich jak gwałt, akt przemocy, onanizowanie się. Przykłady znajdujemy niemal w każdym jej utworze, także w Zielonym sari i Ewie ze swych zgliszcz. Naturalizm ten jednak wyrażony jest oryginalnymi, poetyckimi środkami. Ujmując się za kobietami, za pokrzywdzonymi, za wykluczonymi czy za różnymi monstrami, nie boi się żadnych tematów, nie uznaje żadnego tabu, ale opisuje to niezwykle wyrafinowanym językiem poetyckim. Jednym z bohaterów Ewy… jest początkujący poeta z blokowiska Troumaron. Urzeczony poezją Arthura Rimbauda, w którego wierszach odkrywa pokrewną duszę, marzy, aby go naśladować. W tej postaci skupia się jak w soczewce istota typowej dla Anandy Devi estetyki: fuzja upoetyzowanej wizji świata z jego skrajnie realistycznym i odtabuizowanym opisem. Z jednej strony szalona nieodwzajemniona miłość, z drugiej masturbacja, czyli realistyczny fizjologizm, a wszystko to wyrażone jest językiem estetyzowanym, poetyckim.
Czy lektura utworów Anandy Devi wzbogaca naszą wiedzę o Mauritiusie?
Często w jej utworach pojawia się motyw transgresji: porzucenia wiary, buntu przeciwko panującemu terrorowi, przeciwko mocy zła, lecz nie jest to porzucenie pozytywnych moralnie systemów, tylko obowiązujących okrutnych norm. Czyni to w imię tęsknoty za normalnością, marzenia o miłości, swobodzie, prawie do wyboru. Wartość jej utworów pisanych po francusku, a więc w jednym z największych języków literackich, kulturowych świata, polega na tym, że jego właśnie używa, aby opisywać zjawiska najistotniejsze w naszej rzeczywistości, choć równocześnie niezwykle drażliwe. Ananda Devi, co podkreślają krytycy i literaturoznawcy, pisze nie po francusku, ale we francuskim, nagina go do swoich nawyków językowych nabytych z telugu, czasami do kreolskiej składni, ale nie kaleczy języka, nadaje mu jedynie niepowtarzalną, poetycką oryginalność.
Czy lektura utworów Anandy Devi wzbogaca naszą wiedzę o Mauritiusie?
Często postrzegamy ją jako Hinduskę z Mauritiusa, tymczasem zarówno egzotyczny koloryt, jak i jej pochodzenie są drugorzędne. Ananda Devi odebrała zachodnie wykształcenie, chodziła do katolickiej szkoły, studiowała w Londynie, mieszka we Francji, co otwiera jej ogląd świata na znacznie szerszą perspektywę niż mała wyspa na Oceanie Indyjskim. Nadając swojej bohaterce imię Ewa, pisarka świadomie celowała w europejskiego odbiorcę. Z faktu umieszczenia akcji swoich utworów na Mauritiusie wynika chęć zaznaczenia swojego matecznika. Sytuacje przez nią opisywane, choć dzieją się w oddalonym dla nas kolorycie społecznym i kulturowym, nie są ani egzotyczne, ani odległe. W każdej społeczności, także europejskiej, mogą się one wydarzyć. Każdy może powiedzieć: tak jest również i u nas. Dlatego jest pisarką styku kultur. Ewa ze swych zgliszcz należy do nurtu współczesnej literatury maurytyjskiej, który kontestuje idylliczny obraz rajskiej wyspy. Krążącemu niemal we wszystkich przewodnikach turystycznych cytatowi autorstwa Marka Twaina o tym, że Bóg stworzył raj na wzór Mauritiusa, Ananda Devi przeciwstawia obraz cuchnącego blokowiska Troumaron, gdzie bieda i wykluczenie prowadzą do erupcji wulkanu gniewu. Tego turyści odwiedzający rajską wyspę nie zobaczą.
Czy możemy liczyć na kolejne tłumaczenia?
Zielone sari była pierwszą powieścią Anandy Devi, którą sprowadziłem do Polski. Była także pierwszą, a czytałem wiele utworów maurytyjskich pisarzy, która tak silnie mną wstrząsnęła. Tłumacząc ją, czułem się niemal jak pod wpływem narkotyku. O przekładzie Ewy… zdecydowała pisarka, ujawniając w ubiegłym roku na spotkaniu w Warszawie na targach książki, że właśnie tę książkę chciałaby zobaczyć na polskich półkach. Spełniłem więc jej życzenie. W marcu ukaże się zbiór nowel Anandy Devi pt. Smutny ambasador, gotowe są już także tłumaczenia: Indian tango, Życia Józefina szalonego i Wykluczonej.
Czeka nas kolejny szok?
Raczej ogromny kapitał empatii.
Bardzo dziękuję za rozmowę.