Siła wyższa, czyli dopust boży

Gdyby ktoś wylądował w Katowicach niespodzianie w grudniu… Przesadziłem, nie można wylądować niespodzianie, bo cały teren i okolice są patrolowane. Nawet mucha by nie przeleciała, gdyby jej przyszedł do głowy nieszczęsny pomysł zimą przelecieć nad Katowicami. Pewnie zostałaby unieszkodliwiona z jakiegoś drona pozostającego na wyposażeniu służb pana prezydenta Krupy. Swoją drogą trzeba było niezwykłej odwagi, by zaprosić uczestników szczytu klimatycznego do – jak wszyscy jesteśmy wielokrotnie informowani – jednego z najbardziej zanieczyszczonych regionów Europy. Ale i tak być może wybór terminu był możliwe najtrafniejszy. Pewien mój znajomy pracujący w „ochronie środowiska” przed laty powiedział, że prawdziwy dramat zaczyna się tuż po pasterce, kiedy ludzie wracają do domów i zaczynają zanieczyszczać powietrze. Na szczęście większość uczestników szczytu zeszła w doliny wcześniej i nie doczekała finału koncertu.

W każdym razie przeżywamy coś, co jeszcze nasze wnuki będą wspominać jako największe wydarzenie w początkach XXI wieku. Zupełnie jak u Mleczki, który kiedyś narysował ojca z synem i podpisał: Tatuś nie był na wojnie, ale studium wojskowe to też nie przelewki… A więc przeżywamy może nie wojnę, ale swego rodzaju katastrofę. I warto podkreślić, że Uniwersytet Śląski jest niemal w centrum wydarzeń – w strefie czerwonej, w której wzmożono legitymowanie przechodniów. Z tego powodu o mało co nie odwołano niektórych egzaminów, ponieważ egzaminator obawiał się, że go nie wpuszczą na kampus. Bardziej w centrum jest jednak strefa niebieska zarządzana przez ONZ. Tam nie można wejść, więc wszelkie próby imigracji do ONZ-etu spełzają na niczym. Jak na wojnie, bardzo jest dużo zamieszania i nieprawdziwych informacji. Dzisiaj mówi się na nie fake newsy, ale kiedyś były znane pod inną nazwą. Więźniowie w Auschwitz przekazywali sobie najbardziej sensacyjne wieści w… latrynie, stąd i nazwa: Scheissparole. Historia dostarcza przykładów, że wszystko już było. Gdy w 1928 roku zaginął sterowiec Italia dowodzony przez Umberto Nobilego, Poczta Polska zwolniła z opłaty wszelkie depesze mające związek z ratowaniem wyprawy Nobilego. Wtedy pewien sprytny kupiec wysłał telegram do swojego kolegi: Jeśli ty możesz, to ty jedź ratuj Nobilego. A jeśli nie, to przyślij czym prędzej tę partię butów, którą u ciebie zamówiłem. Czy i tym razem PP będzie tak szczodra? Nie musi, bo telegramy zlikwidowano jakiś czas temu.

Dla wielu jest to prawdziwy kataklizm. W szczególności dla użytkowników parkingu przy ul. Chełkowskiego. Parking to najtańsze miejsce do parkowania w centrum metropolii, więc kierowcy walą tu drzwiami i oknami. Pracownicy, zwłaszcza ci, którzy przyjeżdżają później, nie mają szans na znalezienie miejsca. Wobec tego zwracają się telefonicznie do administratora parkingu z pytaniem, w jaki sposób mogą odzyskać część abonamentu. Odpowiedź brzmi: Nie ma takiej możliwości, bo to siła wyższa. Żenujące! Absurd, wolne żarty i jawna kpina! W sprawie definicji siły wyższej, a także zarządzania parkingiem proponuję się zwrócić do Wydziału Prawa i Administracji, po drugiej stronie ul. Bankowej. Tam jakoś nie ma kłopotów ze stawianiem samochodów. Cud czy co? A może po prostu więcej wyobraźni, chęci do sprawnego zarządzania i umiejętności, które eliminują skutki tzw. siły wyższej czy woli boskiej.