Sergiusz Karpiński, polityk, poseł na Sejm II kadencji, wicemarszałek województwa śląskiego w latach 2002–2006, nauczyciel, jest absolwentem Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Śląskiego

Zawodnik z numerem 4

W księdze wspomnień wydanej z okazji jubileuszu 50-lecia Uniwersytetu Śląskiego opublikowane zostało archiwalne zdjęcie przedstawiające grupę koszykarzy podczas meczu. Okazało się, że jednym z zawodników – w koszulce z numerem 4 – jest Sergiusz Karpiński, wówczas student matematyki na Uniwersytecie Śląskim oraz kierownik sekcji koszykówki męskiej uczelnianego klubu AZS. Dziś powraca we wspomnieniach do czasu studiów na śląskiej uczelni.

Sergiusz Karpiński, absolwent Wydziału
Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu
Śląskiego
Sergiusz Karpiński, absolwent Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii Uniwersytetu Śląskiego

Uczestniczyłem w czerwcu w uroczystej sesji Sejmiku Województwa Śląskiego z okazji 50-lecia Uniwersytetu Śląskiego. Otrzymałem wówczas album ze wspomnieniami. Na jednym z archiwalnych zdjęć opublikowanych w jubileuszowej publikacji rozpoznała mnie moja żona Ewa. Z zainteresowaniem przyjrzałem się fotografii i przypomniałem sobie, że rzeczywiście podczas mojej koszykarskiej kariery na studiach nosiłem koszulkę z numerem 4. Zobaczyłem więc siebie sprzed ponad czterdziestu lat podczas meczu rozgrywanego na tzw. małej hali przy rondzie, w kompleksie Hali Widowiskowo- Sportowej Spodek. Tam trenowaliśmy i organizowaliśmy okazjonalne turnieje koszykówki czy spotkania w ramach rozgrywek B-klasy.

Już w liceum grałem w koszykówkę – byłem zawodnikiem drużyny juniorów Górnika Wałbrzych. Gdy rozpocząłem studia na Uniwersytecie Śląskim, nie myślałem na początku, że będę kontynuował przygodę z tym sportem. Nie przyznałem się, że trenowałem. Dopiero gdy ogłoszono turniej koszykówki między wydziałami uniwersytetu, postanowiłem wziąć w nim udział. Ówczesny trener sekcji koszykarzy pan Jerzy Wittich namówił mnie wtedy, abym na stałe dołączył do drużyny. Jeździliśmy na turnieje i obozy sportowe, braliśmy udział w wielu rozgrywkach. Po około dwóch latach prezesem klubu AZS został koszykarz Grzegorz Maciążek, który szukał swojego następcy na stanowisko kierownika sekcji koszykówki męskiej. Zgodziłem się ją poprowadzić.

Trenowaliśmy dwa razy w tygodniu, głównie na małej hali przy Spodku. Tam też miały miejsce zawody, jeśli AZS Uniwersytetu Śląskiego był organizatorem danej imprezy. Odbywały się m.in. turnieje o puchar rektora. Pamiętam zresztą dosyć zabawną historię. Kiedyś pomyłkowo do udziału w rozgrywkach została zaproszona drużyna koszykarzy z uniwersytetu z Berlina... Zachodniego. To był 1974 rok. Rozpętała się lokalna polityczna burza, ale zaproszenia nie dało się odwołać i niemieccy zawodowcy w drodze z obozu w Grecji przyjechali pograć w Katowicach. Zrobiliśmy wszystko, aby nie zdobyli pucharu, ale... nie mieliśmy szans (śmiech). Zwycięzcy nie dostali jednak szansy obrony trofeum. Do udziału w kolejnych rozgrywkach nie zostali bowiem zaproszeni.

Udział w treningach i rozgrywkach nie przeszkadzał w studiowaniu. Pierwsze dwa lata spędziliśmy w budynku przy ul. Wita Stwosza w Katowicach, dopiero na trzecim roku przenieśliśmy się do nowej siedziby Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii przy ul. Bankowej 14. Studiowałem razem z żoną, oboje zaraz po studiach zostaliśmy nauczycielami matematyki w tym samym bytomskim liceum. Co ciekawe, w ramach pracy magisterskiej dokonałem krytycznej oceny dostępnych wówczas podręczników do geometrii z zakresu różnych miar (długość, pole powierzchni, objętość, kąty). Wskazywałem błędy, a także proponowałem sposób ich poprawy w celu uzyskania zgodności logicznej i merytorycznej. Pracę pisałem pod kierunkiem profesora Lecha Dubikajtisa, niezwykłego człowieka o szerokich zainteresowaniach, o których często nam, studentom, opowiadał. Lubił nie tylko matematykę, lecz również muzykę, teatr, literaturę, a przede wszystkim kino. Żył tym wszystkim, był to człowiek niebywałej kultury.

W szkole uczyłem krótko, ponieważ dosyć szybko zainteresowałem się działalnością związkową (w Związku Nauczycielstwa Polskiego), skąd był już tylko krok do polityki. W roku 1993 zostałem posłem na Sejm z listy Unii Pracy. Moje matematyczne umiejętności znalazły i tutaj swoje miejsce. Pracowałem m.in. w Komisji Ustawodawczej, której rola polegała na dopracowywaniu projektów ustaw pod względem formalno-prawnym. Przez trzy kadencje byłem radnym Sejmiku Województwa Śląskiego, w tym przez cztery lata pełniłem funkcję wicemarszałka. Zawsze dużą wagę przywiązywałem do formy zapisu dokumentów. Dążyłem do tego, aby były poprawne merytorycznie, logiczne i jednocześnie sformułowane w sposób prosty i zrozumiały. W każdej dziedzinie życia wykorzystywałem zresztą wiedzę matematyczną rozumianą jako pewną umiejętność analizy tekstów i logicznego myślenia. Zgadzam się z Jędrzejem Śniadeckim, który powiedział, że matematyka jest królową nauk.

Autorzy: Małgorzata Kłoskowicz
Fotografie: Małgorzata Kłoskowicz