Papierosy były domeną mężczyzn. To dlatego buntownicza i ekstrawagancka Amantine Aurore Lucile Dupin o męskim pseudonimie George Sand – muza Chopina, kochanka Prospera Mérimée, przyjaciółka Franza Liszta, paląca papierosy i cygara, pijąca wódkę, ponadto często przywdziewająca męski strój – szokowała. Jej portret znalazł się niegdyś na opakowaniu polskich papierosów marki George Sand.
W pierwszej połowie XX wieku papieros stał się atrybutem „kobiet demonicznych”, kinowych wampów, uwodzicielek, kobiet upadłych. W świecie filmowym, a i w życiu prywatnym, papieros w przeskalowanej cygarniczce kierował uwagę widzów na kobiecy nadgarstek, uważany przez dzisiejszych znawców mowy ciała za jedną z najbardziej naerotyzowanych części ciała kobiety, i na pokryte czerwoną szminką seksownie rozchylone usta. Fotosy Marleny Dietrich z papierosem w dłoni czy powielany w nieskończoność portret Audrey Hepburn ze Śniadania u Tiffany’ego z długą fifką podbiły świat popkultury. Ale paliła też Eleanor Roosevelt, nazwana w latach 30. XX w. pierwszą damą palącą publicznie.
Papierosy scaliły się z tak charyzmatycznymi postaciami filmowymi, jak Humphrey Bogart, Jean Gabin, Marlon Brando. Nieodłączny papieros w ustach lub ręce ikony męskiego stylu, Jamesa Deana, wraz z jego charakterystyczną fryzurą, białym podkoszulkiem, czarną, skórzaną kurtką i jeansami, tworzył postać buntownika bez powodu. Nałogowiec umiał też być autoironiczny, kiedy popisywał się sztuczką: wkładał do ust płonącą zapałkę i papierosa, by wyjąć go z nich już zapalonego, z unoszącym się dymkiem.
Czy można sobie wyobrazić paryski egzystencjalizm bez gęstej i dusznej atmosfery kafejek i klubów jazzowych Saint-Germain-des-Prés na lewym brzegu Sekwany? W Les Deux Magots czy Café de Flore, ale i mniej znanych piwnicach, przesiadywali guru egzystencjalizmu i snobujący się na intelektualistów młodzi ludzie w czarnych golfach, zatapiając się w dymie papierosowym, słuchając dramatycznych piosenek czarnowłosej Juliette Gréco w czarnej sukni, tym chętniej, że ich słowa wychodziły spod pióra Sartre’a.
Papieros dla pokoleń był symbolem buntu, nonkonformizmu, dorosłości, męskości. Zwano go – z patosem – pochodnią wolności.
Jeśli wiek XX był wiekiem papierosa, który stał się znakiem, wszedł w tkankę kultury, to wiek XXI kończy proces, który zaczął się już pod koniec u biegłego stulecia: walkę z papierosem, uznanym przez naukę i zmedykalizowane społeczeństwo za jeden z najniebezpieczniejszych nałogów. W szkołach zawisły plakaty Andrzeja Pągowskiego z sugestywnym sloganem relatywizującym pospolitość frazeologizmu: Papierosy są do dupy. Były też slogany antynikotynowe mniej udane, jak ten brzmiący zachęcająco przecież: Papieros przybliży ci niebo.
Znak wolności i stylu stał się kulturowym banitą, od kiedy palacz może oddawać się przyjemności czy nałogowi tylko w miejscach ściśle wyznaczonych, a łamanie zakazu palenia jest penalizowane.
Jako bierny palacz cieszę się z możliwości niewdychania szkodliwego dymu i specyficznego zapachu papierosa, ale też brakuje mi niezapomnianych i nastrojowych scen z tekstów kultury, których ważnym rekwizytem był właśnie papieros.
Kiedy Krystyna Janda w piosence Na zakręcie zapala zapałkę i zaciąga się papierosem, czuję dreszcz emocji. Holly Golightly z e-papierosem w dłoni raczej nie zachwyciłaby widzów.