Przemówienie wygłoszone przez prof. UŚ dr hab. Marię Z. Pulinową, kierownika Zakładu Dydaktyki Geografii na Wydziale Nauk o Ziemi, podczas uroczystości Jubileuszu 70. urodzin

O moich przestrzeniach wewnętrznych

Szanowni Państwo,

to niezwyczajne spotkanie rozpocznę od słów piosenki, którą codziennie śpiewa mi Anna Szałapak. Mam nadzieję, iż słowa te dodadzą mi odwagi w tej trudnej, lecz jakże pięknej godzinie:...ucisz serce, ucisz serce / w białym świetle rozpalonych świec...

Aby na tym spotkaniu przygotować się wspólnie do przeżywania "chwili", zwracam się do Państwa z następującą prośbą: proszę skierować wzrok na sąsiadów; proszę o przekazanie wzajemnie sobie znaku radości i sympatii... Pragnę ogłosić, iż w tej auli spotykają się dziś następujące wspólnoty: akademicka, nauczycielska, hospicyjna, rodzinna oraz krąg przyjaciół i znajomych. Jedno jest pewne - wszystkich nas łączy potrzeba życzliwego dialogu; wszystkich nas łączy potrzeba służenia w różnej postaci drugiemu człowiekowi. Po tym wprowadzeniu, spróbuję przekazać kilka własnych przemyśleń.

Mistrzowie

Na początku tej uroczystej lekcji geografii pragnę złożyć wyrazy wdzięczności moim wielkim mistrzom z dwóch klasycznych szkół geograficznych na północnym przedpolu łuku karpackiego: krakowskiej i lwowskiej: prof. Janowi Flisowi, prof. Marii Dobrowolskiej oraz prof. Alfredowi Jahnowi. Przywołuję też pamięć twórców tych szkół - Eugeniusza Romera i Ludomira Sawickiego. U wszystkich tych mistrzów zachwycił mnie jasny dyskurs i przejrzysty warsztat badawczy.

Dane mi też było bezpośrednio, bliziutko, uczestniczyć w fascynującym życiu podróżnika i badacza przyrody śp. Mariana Puliny. Jako towarzysz życia inspirował i prostował moje ścieżki w przybliżaniu się do prawdy o przyrodzie. Zachowuję głęboką wdzięczność i pamięć o tym spotkaniu, które trwało prawie 50 lat.

W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować współpracownikom Zakładu Dydaktyki Geografii za wielki, wieloletni trud. Dziękuję nauczycielom akademickim - mgr Halinie Olszówce-Rapocie, dr. Michałowi Augustyniakowi, dr. Adamowi Hibszerowi, dr Urszuli Mydze-Piątek oraz dr Marii Pietras. Od kilku lat wspiera nasze przyrodniczo-humanistyczne kształcenie nauczycieli duszpasterz akademicki ks. dr Paweł Sobierajski wraz z mgr. Robertem Siedleckim w zakresie pedagogiki i emisji głosu. Dziękuję też paniom, które kolejno organizowały trudną pracę naszego sekretariatu: mgr Ilonie Witali, śp. Jadwidze Sosnowskiej, mgr Annie Kozłowskiej oraz obecnie wspomagającej nas mgr Joannie Kidawie. W tej pięknej dla nas wszystkich uroczystości nie mogę zanudzić słuchaczy. Niemniej jednak chciałabym wypowiedzieć głośno to, co pojawia się w moich wewnętrznych przestrzeniach. Dotyczy ono dwóch kwestii: dokonywania wyborów i poszukiwania sensów.

O dokonywaniu wyborów

Wielką przygodą naszego życia, tj. mojego i męża Mariana, był Sosnowiec, do którego przybyliśmy w 1976 roku. To życzliwe miasto przyjęło nas z otwartymi ramionami. Tu znaleźliśmy wspaniałe warunki dla rozwoju naszych pasji badawczych i realizacji oryginalnych pomysłów. Na przykład nie przewidywałam, że niewinnie zorganizowane w 1993 roku Dni Ziemi w Sosnowcu staną się coroczną, piękną imprezą dla młodzieży szkolnej w tym mieście.

Po mojej habilitacji w 1989 roku pojawiło się pytanie: I co dalej? Czy rozwijać się pionowo, uprawiając jak dotychczas geomorfologię oraz zdobywając coraz to wyższe tytuły naukowe? Czy poszerzać swą wiedzę w kierunku poziomym, podejmując inne poszukiwania? Czemu chciałabym dalej służyć - czy tylko naukom o Ziemi? Czy również człowiekowi? Odpowiedź była prosta: człowiekowi, któremu przełożę nabywaną przez lata wiedzę geograficzną na bardziej zrozumiały język.

I tu się zaczęła najbardziej autentyczna, największa przygoda mojego życia: służba nauczycielska studentom - przyszłym nauczycielom. Stworzyło mi to wielką szansę dla formowania wspólnoty nauczycielskiej. Muszę podkreślić, iż od 32 lat, wraz z zespołem pracowników naukowych Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego, wykształciliśmy ponad trzy tysiące nauczycieli geografii i przyrody.

O poszukiwaniu sensów

Odniosę się tu do trzech pojęć utrwalonych w moich przestrzeniach wewnętrznych: pomiędzy, obrzeże i przyzba. Myśli o świecie, które mnie nurtowały sprawiły, że prawie zawsze czułam się gdzieś P O M I Ę D Z Y - między dobrem a złem; zwątpieniem a pewnością; nadzieją a rozpaczą; - pomiędzy namysłem a działaniem, przy wydłużającym się czasie namysłu - często ukryta przed ludźmi w zielonych od wilgoci łopianach naszego ogrodu.

W drodze badawczej bywałam ostrożna; odwołując się do metafory - przebywałam pomiędzy podnóżem góry a jej szczytem. Miałam świadomość, że mogę się tylko częściowo przybliżyć do prawdy, a to nie uprawniało mnie do osiągnięcia szczytu i ostatecznego rozwiązania danego problemu.

W czasach licznych wędrówek badawczych po górach, moim ulubionym miejscem spoczynku zawsze była przyzba wiejskiej chaty. Pod nią według pradawnych wierzeń mieszkają przodkowie, ochraniający domostwo. A więc, także i tu - na przyzbie bywałam pomiędzy; pomiędzy światem tych, którzy odeszli pozostając z nami w przyjaźni. Dziś często pytam ich o drogę...

Przyzba wiejskiej chaty, to również miejsce pomiędzy oswojonym, ciepłym wnętrzem domu, a otwartą aż do nieskończoności przestrzenią; bezkresem niepoznanym dotąd przez żadnego człowieka...

Czasem bolało mnie, że nie czuję się osadzona w środku - na osi świata. A jednak dobrze, że tak się nie stało. Życie lokowało mnie raczej na okraju; na obrzeżu, a nawet na krawędzi świata.... Przyznam, że z takiej perspektywy łatwiej dostrzega się istotę rzeczy.

Przesłanie

W ostatnim czasie zwalniam tempo życia; odkurzam krajobrazy dzieciństwa. Na ścieżkach krakowskich Bielan uczę się milczenia i dobrej samotności od braci kamedułów. Zamyślam się też nad uważnością benedyktynów tynieckich podczas wykonywania przez nich prac rękodzielniczych. Kilka razy w roku biegnę na cmentarz Salwatorski do profesora Eugeniusza Romera, gdzie wspólnie kontemplujemy plany widokowe Tatr i Beskidów. W ostatnim czasie, zasłuchana w muzykę dawnych mistrzów, znowu powracam do zapisywania myśli. Po odejściu na drugą stronę przełęczy mego ukochanego Mariana, tekstom, które piszę, staram się nadawać głębsze sensy. Wyniki tzw. doświadczeń namysłowych z przyrodoznawstwa wzbogacam o pogłębianą refleksję humanistyczną, nie zawsze dającą się zweryfikować empirycznie. Mam pełną świadomość, że prace te nie spełniają do końca rygorystycznie wymaganego dziś kryterium obiektywności i ścisłości, ale to już nie bardzo mnie interesuje... Stawiam pytania, które są zadaniem dla moich młodszych kolegów - badaczy pogranicza przyroda - człowiek. W ich ręce przekazuję losy mojej małej, własnej, prywatnej myśli geograficznej, której zaczątek otrzymałam w spadku od wielkich mistrzów. Pamiętajcie młodzi przyjaciele, że geografia to piękna nauka, syntetyzująca wiedzę o planecie Ziemi; planecie, która dawno, dawno temu przyjęła gościnnie człowieka - istotę rozumną, posiadającą wolę i umiejętność czynienia refleksji.