Blues nad Rawą

Pamiętam to doskonale. Pewnego ponurego i chłodnego dnia, w lutym lub w marcu 1981 roku, w skromnych murach Studenckiego Klubu "Akant" przy ulicy Teatralnej 9 pojawił się - znany wówczas jedynie nielicznym - Irek Dudek i powiedział: "Mam pomysł. Zróbmy w Katowicach ogólnopolski festiwal muzyki bluesowej!': Był pewien, że to się uda , choć myśl mogła się wydawać szalona - w tym czasie wykonawców bluesa w Polsce można było policzyć na palcach jednej ręki, publiczności w związku z tym również było niewiele, w dodatku nikt nie miał pojęcia jak się do tego zabrać od strony organizacyjnej.. Tak właśnie rozpoczęły się dzieje tej wyjątkowej imprezy, która wpisała się już chyba na trwale w pejzaż kulturalny naszego miasta.

Trudno porównywać pierwsze edycje Festiwalu z jego dzisiejszym kształtem. Były to zupełnie inne czasy. Nikomu się wówczas nie śniło, że znajdzie się kiedyś tylu entuzjastów bluesa, by wypełnić katowicki "Spodek". Większość festiwalowych koncertów miała bardzo kameralny charakter i odbywała się na maleńkich scenach w klubach studenckich ( "Akant", "Pod Rurą", "Puls", "Wahadło", "Medyk", "Kwadraty", "Pyrlik", "Gwarek", "Spirala", "Ćwiek" ). Miało to swoje plusy - w tych warunkach oszczędna w środkach wyrazu muzyka akustyczna mogła śmiało rywalizować z zabarwionym rockowo rhythm and bluesem. Pierwsza próba wyjścia z podziemia do szerszej publiczności podczas II Festiwalu w 1982 roku (cykl koncertów w dużych halach Katowic, Sosnowca, Jastrzębia, Chrzanowa i Dąbrowy Górniczej) zakończyła się niepowodzeniem. Było na to jeszcze za wcześnie.

Od początku "Rawa Blues" była przede wszystkim imprezą czysto muzyczną, konsekwentnie broniła się przed ideologicznym zaszufladkowaniem. Większość uczestników tych pierwszych Festiwali łączyła jednak jakaś więź, której podstawę stanowił brak zgody na to co widać wokół - w ten sposób blues stawał się swoistą formą zbiorowej pokojowej kontestacji. Wystarczyło spojrzeć na umieszczone na pierwszym plakacie z 1981 r. rury tryskające czarną cieczą, by zrozumieć, że jednak o coś w tym wszystkim chodzi - harmonia między treścią i sensem bluesa a turpizmem elementów śląskiego industrialnego krajobrazu była zbyt uderzająca, by można było przejść obok tego zupełnie obojętnie.

Poziom uczestników pierwszych edycji Festiwalu był bardzo różny. Prezentowana przez nich muzyka nie zawsze mieściła się dokładnie w przyjętej formule imprezy. Zdarzały się artystyczne nieporozumienia, próby przemycenia pod hasłem blues kiepskiej rockowej chałtury. Od początku jednak na scenach "nawy" pojawiali się także wykonawcy naprawdę utalentowani. Dla wielu z nich była to pierwsza tej rangi impreza, niektórzy debiutowali w ogóle. Festiwal był ważnym punktem w rozwoju muzycznym m.in. grup Dżem, Easy Rider, Nocna Zmiana Bluesa, After Blues, Wielka Łódź. Wielokrotnie brali w nim udział Tadeusz Nalepa, Krzak, Kasa Chorych z Ryszardem Skibińskim, Martyna Jakubowicz, Paweł Ostafil, Jan i Józef Skrzekowie. Naturalnym dzieckiem "nawy" był i jest pod dzień dzisiejszy, z roku na rok coraz lepszy, Blues Big Band Ireneusza Dudka, korzystający mocno od początku ze wsparcia studentów śląskiej Akademii Muzycznej.

W październiku 1983 roku w klubie "Akant" ruszyła Piwnica Bluesowa Ireneusza Dudka. W ciągu kilku następnych lat przewinęła się przez nią cała czołówka polskiego bluesa. Niezapomniane piątkowe koncerty i jamy w klubie zintegrowały wykonawców i miłośników tej muzyki z całej Polski, tworząc naturalny pomost między kolejnymi edycjami "Rawy", przedłużając jej trwanie praktycznie na cały rok. Powstały dzięki temu znacznie lepsze możliwości selekcji debiutantów. Zaowocowało to wyraźnym wzrostem poziomu artystycznego imprezy.

Niewątpliwie najbardziej przełomowym momentem w historii Festiwalu był rok 1985. Kiedy większość dotychczasowych sponsorów wycofała w ostatniej chwili swoje materialne wsparcie, los "Rawy" zawisnął na włosku. Cały ciężar organizacyjny i ryzyko finansowe zdecydowali się wziąć na swoje barki działacze klubu "Akant". Nigdy dotąd impreza nie była dochodowa - tym razem trzeba było zaryzykować. Wtedy właśnie pojawiła się myśl zorganizowania, oprócz festiwalowego przeglądu w ciasnym "Akancie", otwartego dla wszystkich chatnych dużego koncertu w katowickiej Hali Widowiskowo-Sportowej. Pomogło życzliwe stanowisko kierownictwa "Spodka", które zgodziło się wynająć go na kredyt. Wyglądało to właściwie początkowo na gest czysto charytatywny - nikt nie przypuszczał bowiem, by udało się wypełnić tę ogromną salę chociaż w połowie. Tymczasem, ku zaskoczeniu samych organizatorów, był komplet przyszło blisko 7 tysięcy ludzi biorąc po raz pierwszy udział w wielogodzinnym maratonie z udziałem laureatów przeglądu i całej czołówki polskich wykonawców muzyki bluesowej. Wymyślona wówczas, w tym krytycznym momencie, formuła Festiwalu przetrwała praktycznie do dziś.

Przypominam w tym miejscu w skrócie historię "nawy" nie bez powodu. Przez jedenaście lat swego istnienia był to bowiem w pewnym sensie - choć określenie to może wydać się mniej wtajemniczonym nieco zaskakujące festiwal studencki. W najtrudniejszych latach, podobnie jak wiele innych zjawisk alternatywnych w naszej kulturze, blues znalazł schronienie właśnie w klubach studenckich były one jednym z niewielu miejsc gdzie można było go usłyszeć.

Zakończony sukcesem komercyjnym i artystycznym tegoroczny XII Festiwal "Rawa Blues" otworzył nowy okres w dziejach tej imprezy. Nie chodzi tu jedynie o potrzebne i udane poszerzenie jego formuły o udział zagranicznych gości. "nawa" sprywatyzowała się i sprofesjonalizowała, wychodząc definitywnie spod opiekuńczych skrzydeł studenckiego mecenasa. I jest to chyba zupełnie naturalna kolej rzeczy. Podobne były losy festiwali jazzowych z Jazz Jamboree na czele. Miejmy nadzieję, że przez wiele następnych lat Katowice będą, jak dotąd, stałym miejscem spotkań wykonawców i sympatyków bluesa z całej Polski. A tych - co łatwo można było dostrzec 19 października w wypełnionym po brzegi katowickim "Spodku" - mimo ogólnego kryzysu, nie. brakuje.