JAK CIĘ SŁYSZĄ - TAK CIĘ PISZĄ: O EGIDZIE

21 listopada 1969 roku studenckie studio radiowe "Egida" najoficjalniej na świecie rozpoczęło swoją działalność. Dwudziestą szóstą rocznicę tego wydarzenia obchodzono przecież całkiem niedawno. I cały ten czas "Egida" informuje, bawi, prezentuje, zachęca, czasem irytuje mieszkańców osiedla akademickiego z Ligoty, innymi słowy (... ) towarzyszy w dobrym i złym swej starszej o zaledwie dwa lata Alma Mater- jak pisał rok temu na łamach GU Maciej Rzońca (kierownik administracyjny i naczelny redaktor programowy rozgłośni).

Huczne obchody ćwierćwiecza istnienia studia pozostały już ponad trzysta sześćdziesiąt dni za nami, a sytuacja "Egidy" na "dziś tu i teraz" jest zbyt często tematem wrogich insynuacji i dociekań. Zbyt często, aby nie pokusić się o próbę przynajmniej odpowiedzenia na pytanie dotyczące zasadności jej istnienia. Zarzuty pochodzą z szufladki opatrzonej etykietą: "przeżytki i trudności finansowe", a to oznacza, że czas już najwyższy aby dokonać prezentacji "Egidy" z perspektywy ludzi udzielających się dla niej czynnie oraz mieszkańców ligockiego osiedla, stanowiących przecież tak naprawdę jedyną podstawę istnienia rozgłośni. I od nich zacznie się ów specyficzny dialog: "Jest to fajne radio. Dużo ludzi go tu słucha... No i my też. Podobają mi się prezenterzy "Egidy"". A co na to oni sami, ci zza mikrofonu? "W tej chwili nie wyobrażam sobie życia bez radia. Wiążę z tym swoje plany życiowe. Spędzam tu cały swój wolny czas". Superlatyw ciąg dalszy: "Nie ma czegoś takiego jak nuda i martwota. To, że jest dobra muzyka, dużo polskiej - to mi się podoba". Fakt ten jest spowodowany tym, że "Egidy" nie ogranicza żadna cenzura, kontakty, układy z firmami płytowymi: "Mamy tu możliwość robienia rzeczy, na które nie pozwoliłaby sobie ani nam, żadna inna rozgłosnia". Ale nie tylko muzyka interesuje mieszkańców osiedla akademickiego w Katowicach-Ligocie: "Na bieżąco podawane są informacje dla studentów. Po prostu wiem co i gdzie się dzieje". Taką sytuację zawdzięczać należy kilkunastu zapaleńcom, realnie pracującym w rozgłosni, spotykającym się w komplecie na cotygodniowych, poniedziałkowych "naradach", regularnie odwiedza studio coś około dwudziestu paru osób: "Ciągle brakuje nam ludzi, choć jest już dwa razy więcej niż w zeszłym roku". Wymieńmy dla porządku: "Z miecha Wojciecha" - audycja muzyczna w poniedziałki, we środy "Gwiazda Radia "Egida"... i jego gość" oraz "Żywioł i bronioł", czwartki tradycyjnie kojarzone są już z listą przebojów, a także audycja filmowa i "W sportowym rytmie", w piątki i niedziele dominuje (co zrozumiałe) głównie muzyka. Oprócz wymienionych wyżej programów autorskich, w ramach codziennej jedno lub dwugodzinnej spikerki regularnie prezentowane są serwisy informacyjne, felietony. Prowadzony jest także przegląd prasy dotyczącej spraw studenckich. Chociaż z drugiej strony "tak idealnie to może nie jest, zawsze musi czegoś brakować". "Gdyby tak jakiś koncert, jakaś rozmowa z kimś - chociaż może i są takie, nie wiem, bo nie słucham". Każdy ma przecież prawo robić to, na co ma ochotę - albo nie robić. "Widzimy jednak sens naszej pracy, nawet dla małej liczby osób. To daje niebywałą satysfakcję. Zdarzyło się kiedyś, że ludzie dzwoniąc do studia skłonili nas do kontynuowania audycji aż do 5 rano. Była fantastyczna atmosfera". Ciepły stosunek do słuchaczy do swojego radia bywa też czasem wyrażany w inny, też oryginalny sposób: "Chyba bym się nie zabił, gdyby "Egidy" nie było... ale tak myślę, że jest potrzebna", "Gdyby jej nie było - to byłoby smutno" co pokrywa się całkowicie z poglądami samych "egidowców": "Naszym marzeniem jest zorganizować imprezę we wszystkich czterech akademikach naraz, na wszystkich korytarzach tak, żeby wszyscy bawili się razem z nami i naszą muzyką". Kontakt radiowców ze słuchaczami jest więc jak widać prawie rodzinny to ważne, bo tworzy się w ten sposób specyficzny charakter "Egidy": "Rozgłośni elitarnej" (bo obejmującej zasięgiem ograniczoną kablem ilość pokoi w akademikach); "Przestaliśmy rozpaczać nad tym, że nie dostaliśmy częstotliwości. Z chwilą gdyby to nastąpiło - zaczęłaby się normalna praca. Pojawiłoby się wiele osób zupełnie nie stąd. Komercja... " I należy sobie tylko życzyć, aby studenckie studio radiowe "Egida", jedynie jakie pozostało jeszcze Uniwersytetowi Śląskiemu mogło nadal funkcjonować w wymiarze przynajmniej takim jak dotychczas. Jest to rzeczywiście jedno z ostatnich miejsc, gdzie przyjść może każdy i nauczyć się pracy radiowca dla samej tylko satysfakcji, albo z widokami (szerokimi) na własną przyszłość: SSR"Egida" absolutnie nie jest przeżytkiem. Działa prężnie, daje dużo czadu, mnóstwo dobrej muzyki. Pracują tu niesamowicie interesujący i czadowi ludzie. Jeśli ktoś chce dobrze się zabawić i przy okacji nauczyć się dziennikarstwa radiowego na dobrym poziomie, to zrealizuje to w "Egidzie". Jesteśmy otwarci na współpracę wszystkich chętnych z pomysłami - jak wyjawił jeden z tegorocznych egidowych "pierwszaków".