POD PRESJĄ TERRORU

Najprzod Zawiercie, teraz Krakow i jego mieszkancy. Oni przede wszystkim. Ale nie tylko. Na muszce zamachowca cala Polska. Krakow boi sie o siebie. My boimy sie o Krakow. Sledzimy przebieg wydarzen z zapartym tchem. Jednym robi sie mrozno w zylach, inni z wypiekami na twarzy oczekuja kolejnych komunikatow. Jeszcze inni zaczynaja poszukiwac odpowiedzi na rozne dreczace pytania. W mediach, obok mniej lub bardziej sensacyjnego opisu zdarzen zaczynaja tu i owdzie pojawiac sie komentarze, uwzgledniajace psychologiczny aspekt sprawy. Bez wzgledu na to jaki bedzie final tego dramatu - warto ten watek rozwazan rozwinac. Oto kilka refleksji i pytan pojawiajacych sie w zwiazku z tym co sie dzieje w sterroryzowanym miescie i co przykuwalo uwage publiczna przez kilka kolejnych dni wrzesnia.

Scislej mowiac, uwage pomieszana ze strachem, bliskiego szoku. A strach wiadomo, ma wielkie oczy, albo bardzo male. Oczy takie wyolbrzymiaja zagrozenie albo nie widza nic. Wiec pierwsze pytanie, co robic, by strach nie paralizowal, ani wladz, ktorych swietym obowiazkiem jest zapewnic bezpieczenstwo miasta, ani jego mieszkancow, ktorzy maja prawo do normalnego zycia. Obok strachu jest jeszcze zlosc ale i ta emocja, choc w tym wypadku uzasadniona, nie sluzy sprawie. Zlosc, ze wladze sa bezsilne i bezradne, choc tak widowiskowo aktywne w poszukiwaniu przestepcy. Nie zamierzam dawac upustu emocjom. Oczywiscie, boje sie /wlasnie wybieram sie do Krakowa/, ale umierkowanie, i zloszcze, bo wydaje mi sie, ze policja i wladze nawiazuja dialog na plaszczyznie "interesu", dyskutujac techniczne szczegoly przekazania okupu itp. Wladze przyjely hipoteze, ze zamachowcem jest "szakal" /jak mowia: "fachowiec", "perfekcjonista", "zawodowiec", "zimny kalkulator"/, a nie psychopata, czy tez osoba zaburzona psychicznie. Wiec choc skala zagrozenia jest wielka, moze warto nie odrzucac z gory zalozenia bardziej "miekkiego", ze oprocz inteligencji ow grozny "ktos" ma resztki sumienia i uczuc wyzszych?

Mysle, ze terrorysta, kimkolwiek jest, osiagnal juz niewiarygodnie duzo, moze nawet wszystko. Nieprzyjecie okupu wydaje sie byc tu pewnym na to dowodem. Oby tylko zachcial uznac, ze panika, ktora wywolal jest wystarczajaca rekompensata za domniemane lub rzeczywiste krzywdy, jakich doznal w przeszlosci od spoleczenstwa. Bo moze jednak trwac w swej oblakanczej /choc chlodno na pozor wykalkulowanej/ misji, zdeterminowany brakiem okupu. Moze dziala zgodnie z prawem psychologicznym, ktore glosi, ze niedokonczone zadanie bardzo silnie motywuje /prawo Zeigarnick/. A wycofanie sie z realizacji zadania tuz przed osiagnieciem celu powoduje niezwykle silna frustracje. Od niej jeden krok do szalenczego dzialania /por. reakcje zaszczutego zolnierza, ktory pociagnal za spust automatu, pozbawiajac sie zycia, w momencie zblizajacego sie poscigu/. Rezygnacja z podjetego zadania czesto bardziej doskwiera niz jego kontynuacja, nawet gdy wynik staje sie malo atrakcyjny lub wrecz bezsensowny /np. zdemaskowanie sie, oddanie sie w rece sprawiedliwosci, akt samobojczy, slepa agresja wymierzona przypadkowym osobom itp./.

Ale zauwazmy, ze i tropiacy przestepce funkcjonariusze policji sa takze w sytuacji niedokonczonego zadania, oni sa tak samo zdeterminowani, a ich dzialanie wystawione na publiczna ekspozycje, na swiatla jupiterow, kamer, wscibskich oczu dziennikarzy, nie mowiac o przygladajacej sie gawiedzi. Owszem demonstrowane sa dzialania sluzb specjalnych, szeregowych funkcjonariuszy, ich kompetencje i poswiecenie, ale i bezradnosc i brak skutecznosci. Policja chce swoje zadanie dokonczyc lekajac sie skutkow wlasnych zdecydowanych dzialan, by nie sploszyc przestepcy. Taka strategia moze jednak doprowadzic do tego, ze w oczach opinii to policja stanie sie ofiara i dopoki terrorysta pozostaje na wolnosci - fakt ten moze wtornie wzmagac lek mieszkancow, rozzuchwalajac bandyte i jego poczucie bezkarnosci.

Jaka role w tej sytuacji odgrywa prasa i w ogole srodki masowego przekazu? Czy w tej niezwyklej sytuacji kontroluje skutki nadawania swoich komunikatow? Czy zdaje sobie sprawe, ze moze dolewac oliwy do ognia, zamiast tonowac napiecie? Oczywiscie, prasa przede wszystkim informuje, informuje, informuje, co jest jej swietym prawem i obowiazkiem. Ale takze ekscytuje, ekscytuje, ekscytuje - co niebywale podnosi wspolczynnik atrakcyjnosci i zwieksza naklady, ale moze wlasnie straszy spoleczenstwo i rozzuchwala przestepcow: aktualnych i potencjalnych. Rodzi sie wiec tu pytanie: jak i po co informowac o zagrozeniach w ogole, o aktach terroru w szczegolnosci? Do kogo i w jakich okolicznosciach informacje powinny byc adresowane?

Na pierwsze pytanie mozna odpowiedziec, ze informacje o zagrozeniach nie powinny byc instruktazem dla potencjalnych sprawcow, wrecz przeciwnie, powinny skutecznie odwodzic ich od przestepczych zamiarow. Dla tysiecy czytelnikow prasa powinna byc podstawa umozliwiajaca osiagniecie owego optymalnego stanu napiecia. Czyli nie nalezy straszyc ale i nie usypiac czujnosci. A jesli uczyc, to przede wszystkim zachowan obronnych, zmniejszajacych ryzyko szkody lub straty. I dodawac odwagi. Ale prasa moze tez oddzialac w sposob paradoksalny - upowszechniajac portret sciganego moze nagromadzic taka mase pozytywnosci /np. twierdzac, ze to osobnik inteligentny, fachowiec, profesjonalista, itp./ i wystarczy jedynie dodac, ze dba o konkubine i nie przesladuje sasiadow, aby opinia dostrzegla w nim niemal bohatera. A czy mozna takiemu nie sprzyjac po cichu, moze nawet okazac mu pomoc? Przeciez podobnymi slowami charakteryzuje sie obecnie biznesmenow i kandydatow na prestizowe stanowiska /por. sylwetke M. Zacharskiego, w ktorej na pierwszy plan wybijano ceche "profesjonalista wysokiej klasy"/.

Nie wykluczam rowniez mozliwosci oddzialywania prasy na przestepcow. Jesli sa tacy inteligentni to moze i oni czytaja prase i sluchaja radia? Moze jednak za pomoca perswazji mozna byloby ich trwale zniechecac do zapowiedzianych aktow agresji, pokazac atrakcyjnosc innych celow, wreszcie - nastraszyc. A policje wspomagac w jej staraniach okielznania i unieszkodliwienia amatorow terroru. Ktos zapyta, "no dobrze, ale jak oddzialywac na osobe, ktora cechuje chlod emocjonalny, amoralnosc, czy trwale nieprzystosowanie spoleczne? " Przyjecie takiego zalozenia, rzecz jasna, uniemozliwia dialog, zamyka droge apelowania do uczuc wyzszych i glebszych warstw sumienia. Ale moze ow skrywajacy sie psychopata z uczuc tych nie jest calkiem wyzuty?

Na pytanie o okolicznosci, w jakich sie informuje o zagrozeniach odpowiem, ze inaczej przed wykryciem sprawcy, a inaczej po wykryciu. Nadmierne uchylanie rabka tajemnic przed wykryciem moze zaprzepascic jego szanse natomiast pelne informacje nalezy podac po zakonczeniu sprawy.

Jest obawa, ze niezamierzonym skutkiem owych "calkowicie rzetelnych" i "bezwzglednie obiektywnych" i "doskonale precyzyjnych" informacji bedzie makabryczna epidemia "bombowych" zabaw. Wzrosnie liczba mlodocianych nasldowcow, wszelkiego rodzaju "podpalaczy", "dezerterow", samozwanczych egzekutorow sprawiedliwosci, wymierzonej wrogiemu otoczeniu za wszelkie, wyimaginowane i rzeczywiste krzywdy, z brakiem szans na znalezienie pracy i trudne dziecinstwo wlacznie. Terroryzm na zimno wykalkulowany moze zarazic infantylnych frustratow. I znowu pytanie, co zrobic, aby nie rozlal sie fala terroru, w ktorej falszywe alarmy dowcipnisiow i prawdziwe psychopatow porazaly lekiem jednych i doprowadzily do znieczulenia innych. Wowczas bowiem cios prawdziwego "szakala" moze sie okazac jeszcze silniejszy a on pozostac calkiem bezkarny.

Wywolac zagrozenie jest niezmiernie latwo, zapewnic poczucie bezpieczenstwa - znacznie trudniej. I nie chodzi o to by Krakow lub jakies inne miasto zaatakowane powrocilo do swojej beztroskiej formy, lecz o to, by zycie w nim toczylo sie normalnie.

Wlasnie - jak to zrobic? Na razie jest to pytanie retoryczne.