Czy mamy dzisiaj prawo ten hymn, zaczynajacy sie od radosnego wezwania: "Cieszmy sie" /gaudeamus/, nazywac piesnia "Matki Zywicielki" naszej? Tytulem "Alma Mater" starozytni Rzymianie obdarzali wiele bogin, zwlaszcza Ceres - opiekunke wegetacji i urodzaju /odpowiedniczke greckiej Demeter/ oraz Kybele - dawna, frygijska jeszcze boginie wiosny, plodnosci i urodzaju. Od czasow sredniowiecza, ktore wbrew potocznej opinii nie ze wszystkim byly "mroczne", tytul ten zwyklo sie wiazac z nazwa wyzszej uczelni, w szczegolnosci uniwersytetu. Godzi sie przypomniec czlonkom spolecznosci naszej wszechnicy, wywodzacej sie z tradycji Uniwersytetu Jagiellonskiego, siegajacego swymi korzeniami drugiej polowy XIV wieku.
Spotykamy sie z tym hymnem-piesnia, obco dzis brzmiaca wobec powszechnej niemal niezrozumialosci laciny wsrod absolwentow szkol srednich, w podnioslych zazwyczaj okolicznosciach: towarzyszy nam regularnie podczas uroczystej inauguracji kolejnego roku akademickiego, rzadziej wprowadza ton powagi w trakcie nadawania stopnia naukowego doktora i doktora habilitowanego tym sposrod kolezanek i kolegow, ktorzy postapili wyzej na drodze zglebiania interesujacych ich specjalnosci, wreszcie najrzadziej - uwzniosla swieto Uniwersytetu, jakim jest nadanie tytulu doktora honoris causa wybitnemu uczonemu, ktory rownoczesnie staje sie naszym przyjacielem w madrosci. Trudno jednak oprzec sie wrazeniu, ze przynajmniej czesc tekstu tej piesni nie przystaje do tych akademickich uroczystosci, insygniow Jego Magnificencji Rektora, gronostajow i tog Senatu. W znacznie mniejszym stopniu dotyczy to melodii, ktora pochodzi podobno z XV wieku i zostala w 1717 roku przez Johanna Christiana Guenthera przysposobiona do innej piesni "Brueder, lass lustig sein" /"Weselmy sie, bracia"/. Jaki wplyw na podniosly charakter hymnu srodowisk akademickich wywiera o wiele powazniejsza w melodyce i tresci piesn nieszporna pochodzaca autentycznie z przelomu XIII i XIV wieku /najstarszy zapis z 1372 r. / "Gaude Mater Polonia"/"Raduj sie Matko-Polsko"/ - trudno powiedziec.
Interesujacy nas tekst powstal stosunkowo pozno, bo dopiero w roku 1781, a spisal go dla swojej burszowskiej kompanii student uniwersytetu w Halle C. W. Kinderleben. Trudno o nim powiedziec cos wiecej, nawet rozwinac inicjaly imion. Znakomity leksykon Gero von Wilperta /"Lexikon der Weltliteratur. Biographisch-bibliographisches Handwoerterbuch", Stuttgart 1963/ nie notuje jego nazwiska, chociaz blisko polstronicowe haslo poswieca wspomnianemu tu J. Ch. Guentherowi i opatruje je pokazna bibliografia. Trzeba by tu podjac osobne poszukiwania. Historycznoliterackie kompendia okreslaja autora jako "wedrownego poete niemieckiego", z okresu studiow wypominaja mu nadmierna sklonnosc do kufla i niekoniecznie dobrego wina, podkreslaja fakt, iz ulozona przez niego po lacinie piesn stanowi parodie hymnu pokutnego z 1267 roku. Poczatkowo piesn C. W. Kinderlebena nosila odrebny tytul "De brevitate vitae" /"O krotkosci zycia"/, co swietnie oddawalo tresc utworu, chociaz wnioski wyciagniete z tej refleksji calkowicie zaprzeczaly pokutnemu pierwowzorowi. Z czasem, wraz ze wzrostem popularnosci piesni, tytulem jej stal sie incipit pierwszej zwrotki.
Piesn powstala u schylku epoki Oswiecenia, epoki kultu Rozumu. Nie dostrzegamy w niej szacunku wobec doswiadczenia, powagi starosci. Jesli przypominamy sobie wersy sygnalizujace moment zwatpienia w tragicznych "Trenach" Jana Kochanowskiego: "Gdzieskolwiek jest, jeslis jest... " /Tren X/, bedace zwienczeniem dramatycznych poszukiwan zmarlej Urszulki w rozmaicie w obrebie roznych kultur wyobrazanych rajach, niebach i czyscach, to pamietajmy i o tym, ze poeta odnalazl w Trenie XIX konsolacje, pocieszenie, odnalazl je w wierze, w spotkaniu z cieniem zmarlej matki. W tej piesni dostrzegamy rys oswieceniowego racjonalizmu, moze nawet libertynizmu, przeswiadczenie o tym, ze tych, ktorzy odeszli wczesniej, nie spotykamy ani w niebieskim raju, ani w piekielnych podziemiach. Z krotkosci zycia nalezy wyprowadzic wniosek: "Cieszmy sie, dopoki jestesmy mlodzi" - cieszmy sie swoja mlodoscia. Blizsze to radosci "Piesni filomatow" Adama Mickiewicza, ktory w objasnieniach sam podawal: "Pierwsza strofa jest nasladownictwem burszowskiej piesni niemieckiej", blizsze jego fascynacji mlodoscia w pochodzacej rowniez z grudnia 1820 roku "Odzie do mlodosci".
Ale to nie jedyny rys romantyczny interesujacej nas piesni-hymnu. Inicjalne "cieszmy sie" zostalo wzmocnione spojnikiem igitur, oddawanym w polszczyznie jako: "wiec, zatem, przeto, otoz" i stosowanym, gdy trzeba w tekscie oddac nawiazanie do glownego watku, czy tez przed podsumowaniem wywodu /tu rownoznaczne z: "jednym slowem, krotko mowiac"/. Pojawienie sie tego spojnika w pierwszym wersie wolno wiazac z poetyka romatycznego fragmentu, sugerujacego otwartosc i czastkowosc wypowiedzi, jakby byla glosem w dyskusji, byc moze /ze wzgledu na charakter tego spojnika/ wlasnie jej podsumowaniem - czegokolwiek by nie powiedziec o krotkosci zycia, nieuchronnym i predkim nadejsciu smierci - cieszmy sie mlodoscia!
Dziwne bywaja losy utworow w swym spolecznym odbiorze. Oto na przelomie wiekow XVIII i XIX piesn stala sie hymnem akademickim i fakt ten wiazac trzeba w mniejszym chyba stopniu ze wznoszeniem w strofie czwartej okrzykow /toastow? / na czesc Akademii i jej profesorow, ze wspomnieniem w strofie ostatniej mecenasow studiujacej mlodziezy, w wiekszym - z pewnoscia determinacja wobec przemijania, w ktorej mlody bursz dostrzegal wiecej powabu niz w postawie pokutnej. Nie jedyny to zaskakujacy przypadek w naszej kulturze. Pierwotny, wiernopoddanczy "Hymn na rocznice ogloszenia Krolestwa Polskiego" Alojzego Felinskiego z 1816 roku, holdowniczy wobec cara Aleksandra I, po niezbednych korektach stal sie jedna z najpopularniejszych i najpotezniejszych polskich piesni patriotycznych - "Boze, cos Polske".
"Gaudeamus igitur" spiewamy do dzisiaj w formie pierwotnej, oryginalnej /poza tytulem/, byc moze dlatego, iz jest to tekst lacinski, hermetyczny i elitarny zarazem, ze zrosl sie wspolczesnie z ceremonialem jakze odleglym od miejsca i okolicznosci swego powstania. Czy okreslenie "Matka Zywicielka" przystaje do naszej rzeczywistosci, to juz zagadnienie na szkic.