ALGORYTM
Od kilku lat zmienily sie zasady podzialu pieniedzy na finansowanie dzialalnosci szkol wyzszych i placowek naukowo-badawczych w Polsce. Dla nas interesujace beda te zasady w odniesieniu do uczelni resortu Ministerstwa Edukacji Narodowej (MEN). Mamy dwa podstawowe zrodla finansowania uczelni. MEN finansuje dzialalnosc dydaktyczna i nasze wynagrodzenia. Komitet Badan Naukowych (KBN) finansuje badania naukowe (dzialalnosc statutowa, badania wlasne, granty, specjalne programy lub urzadzenia badawcze). W czesci pierwszej tego artykulu bede zajmowal sie jedynie finansami pochodzacymi z MEN. W nastepnym numerze postaram sie wyjasnic zasady przydzialu funduszy z KBN.
Jest rzecza oczywista, ze polskie uczelnie (tak jak wszystkie uczelnie na calym swiecie) reprezentuja nierowny poziom naukowy, dydaktyczny i organizacyjny. I jest rzecza naturalna, ze podzial pieniedzy na te placowki nie moze byc dokonywany wedlug najprostszego kryterium ilosciowego: ilosci pracownikow i ilosci studentow. Dlatego tez w naszym ministerstwie powolano zespol, ktory mial za zadanie opracowanie zasad podzialu pieniedzy na finansowanie szkol wyzszych. Zasady te byly modyfikowane, poprawiane i upraszczane. Zostaly one przedstawione w postaci wzoru matematycznego - algorytmu. Wzor ten mowi nam, ile pieniedzy otrzymuje dana uczelnia w okreslonym roku. Aby go przedstawic w postaci dajacej sie latwo zrozumiec, wszystko maksymalnie uproszcze i posluze sie przykladem. Bede rozwazal 1993 rok i nasz Uniwersytet. Zasady te obowiazuja takze w tym roku, lecz nie dysponuje odpowiednimi danymi liczbowymi, aby rozwazac biezacy rok. W 1993 roku nasz Uniwersytet otrzymal dotacje z budzetu MEN w wysokosci okolo 245 mld zl. Oznacze te dotacje jako D(93). Wielkosc D(93)=245 mld zl wynika ze wzoru:
| D(92) 1 St Na | D(93)=B(93)x| 0. 4Q x + 0. 6 x x + | (1) | B(92) 2 628tys. 35tys. |
Rozszyfrujmy ten algorytm:
B(93) - to budzet w 1993 roku na wszystkie uczelnie MEN-u,
B(92) - podobnie, lecz dotyczy 1992 roku.
Te dwie wielkosci sa niezalezne od nas. To co zalezy od poziomu naszego Uniwersytetu, to liczba w duzym nawiasie kwadratowym, ktora zawsze jest ulamkiem. Oczywiscie dotacja D(93) jest czescia calego budzetu B(93).
We wzorze tym brane sa pod uwage nastepujace 3 skladniki:
1. czesc kwoty z poprzedniego roku, oznacze ja przez D(92);
2. tzw. przeliczeniowa liczba studentow, oznacze ja symbolem St;
3. tzw. przeliczeniowa liczba nauczycieli akademickich, oznacze
ja symbolem Na.
Pierwszy skladnik w nawiasie kwadratowym wystepuje ze wspolczynnikiem 0. 4 i uwzglednia wielkosc dotacji naszego Uniwersytetu w poprzednim (1992) roku. Nastepne dwa skladniki sa wystepuja ze wspolcznnikiem 0. 6=1-0. 4. W sumie te dwie liczby (wagi) daja 1 i mowia nam o tym, co jest wazniejsze: dotacja w poprzednim roku czy stan kadrowy i studenci. Jak widzimy, MEN zwraca bardziej uwage na stan i poziom kadry oraz studentow.
STUDENCI
Przeliczeniowa liczba studentow St uwzglednia koszty ksztalcenia studentow w zaleznosci od kierunku studiow i od tego, czy sa to studenci studiow stacjonarnych, zaocznych, doktoranckich, itd. I znowu w tym przypadku mozna byloby napisac odpowiedni wzor. Ma on postac:
St = K x ( 1 x stacjonarni + 0. 4 x wieczorowi + 0. 4 x zaoczni + 5 x doktoranci ) + 0. 5 x obcokrajowcy (2)
We wzorze tym wystepuje liczba studentow studiow stacjonarnych (dziennych) z waga 1, wieczorowych i zaocznych z waga 0. 4, sluchaczy studiow doktoranckich z waga 5 oraz studiow jezyka polskiego dla obcokrajowcow z waga 0. 5. Liczba K mowi o kierunku studiow. Nie uwzglednia sie bezposrednio studentow pierwszego roku studiow. Natomiast liczba studentow drugiego roku studiow jest mnozona przez 2. W ten sposob bierze sie pod uwage efektywnosc ksztalcenia i kryteria przyjmowania ludzi na I rok studiow. I tu posluze sie przykladem z wlasnego podworka. Na kierunku Fizyka nie ma egzaminow wstepnych, lecz jedynie konkurs swiadectw. Od kilku lat na I rok przyjmuje sie okolo 250 ludzi. Natomiast na II roku studiuje ponixej 80 studentow (czasami 40). MEN nie daje pieniedzy na 250 studentow, lecz z rocznym opoznieniem finansuje tylko tych, ktorzy zdali wszystkie egzaminy na pierwszym roku.
Jak wynika z powyzszego wzoru, bardzo cenieni sa doktoranci. I tu znowu wazne obostrzenie. Uwzglednia sie tylko tych doktorantow, ktorzy pobieraja stypendia doktoranckie. Nieznajomosc tego faktu moze drogo kosztowac. Przykladem niech bedzie studium doktoranckie na Wydziale Prawa i Administracji. W 1993 roku przyjeto 151 osob, lecz tylko 1 doktorant pobieral stypendium i tylko jego ksztalcenie jest w tym roku finansowane przez MEN.
Jak juz wspomnialem, liczba przeliczeniowa uwzglednia kierunek studiow, od ktorego zalezy liczba K. Na przyklad K=1 dla socjologii, filologii polskiej czy historii, K=1. 5 dla filologii obcych i matematyki, K=2 dla geografii i wychowania plastycznego, K=2. 5 dla biologii, fizyki i chemii, K=3 dla rezyserii. Mozna teraz pobawic sie w porownania, licytacje, spekulacje, itd. I tak jeden doktorant fizyki "jest tyle wart" co 12. 5 studentow socjologii (2. 5x5=12. 5) lub 31 studentow studiow zaocznych filologii polskiej (2. 5x5/0. 4=31). Lecz uwaga, trzeba zachowac ostroznosc w interpretacji tych liczb i nie wyciagac z tego prostych wnioskow na temat kierunkow ksztalcenia studentow. Jest rzecza oczywista, ze wyksztalcenie jednego doktoranta fizyki kosztuje znacznie wiecej niz wyksztalcenie studenta pedagogiki. Procz uczeszczania na zajecia dydaktyczne w ramach studium doktoranckiego, doktorant fizyki prowadzi badania naukowe. I jezeli jest to fizyk-eksperymentator, korzysta z nieslychanie drogiej apararury naukowej.
NAUCZYCIELE AKADEMICCY
W przeliczeniowej liczbie nauczycieli akademickich Na uwzglednia sie liczbe osob ze stopniem doktora (Dr), doktora habilitowanego (Hab) i tytulem naukowym profesora (Prof). Musza to byc osoby zatrudnione jako nauczyciele akademiccy i musi to byc ich pierwsze miejsce pracy. I tak na przyklad osoby ze stopniem naukowym doktora, zatrudnieni na stanowiskach inxynieryjno - technicznych nie sa wliczani do naszego algorytmu. Wzor na NA ma prosta postac:
Na = 1 x Dr + 1. 5 x Hab + 2 x Prof (3)Wynika z niego, ze jeden profesor belwederski "jest tyle wart" co 2 doktorow. Z kolei 1 doktor daje taki wklad finansowy, jak 3. 5 doktoranta prawa lub 1. 5 doktoranta fizyki. Czy z tych relacji powinny wyplywac relacje placowe w poszczegolnych grupach pracowniczych? Na pewno nie powinny to byc relacje liniowe.
DYWAGACJE
Aby do konca rozszyfrowac wzor (1), naleza sie dwa wyjasnienia. Przeliczeniowa liczba studentow St dzielona jest przez 628 tys. Tyle bylo w przyblizeniu "przeliczeniowych" studentow we wszystkich szkolach wyxszych finansowanych przez MEN. To samo dotyczy liczby nauczycieli akadamickich. Przeliczeniowo, bylo ich okolo 35 tys. (przypominam, dane z konca 1992 roku).
Nalezy wyraznie zaznaczyc, ze nie sa finansowani bezposrednio
poprzez algorytm (1):
- asystenci bez doktoratu,
- pozostali pracownicy uczelni nie bedacy nauczycielami
akademickimi (jak na przyklad pracownicy inzynieryjno-techniczni,
administracyjni, bibliotekarze, pracownicy obslugi).
Wydaje sie, ze MEN chce usmiercic instytucje asystenta i zastapic ja instytucja doktoranta. Jest to sluszny punkt widzenia. Asystent moze bez wiekszych konsekwencji "przezimowac" 8 lat, nie robiac doktoratu. Natomiast doktorant ma na przygotowanie rozprawy doktorskiej 4 lata (mozna ten okres wydluzyc, zmieniajac regulamin studiow doktoranckich) pod grozba zwrotu stypendium doktoranckiego. Jest to dobry straszak.
Ministerstwo nie ingereuje w polityke kadrowa pracownikow nie bedacych nauczycielami akademickimi. Problem ten kazda uczelnia rozwiazuje sama. I tak dla przykladu w naszym Uniwersytecie bylo zatrudnionych okolo 3500 ludzi, w tym okolo 1600 nauczycieli akademickich (w tym ponad 700 nauczycieli akademickich bez doktoratu). Natomiast przeliczeniowa liczba nauczycieli Na=1025. Faktycznie bylo to okolo 840 nauczycieli, o ktorych mowa we wzorze (3). Czy jest to dobra relacja? Jasne jest, ze wspolczynnik liczbowy wszystkich zatrudnionych do liczby przeliczeniowej Na powinien byc jak najmniejszy. Wspolczynnik ten mowi nam z grubsza, na ilu pracownikow rozdzielane sa pieniadze pochodzace od wkladu na 1 "przeliczeniowego" nauczyciela. W skrajnym przypadku moze on byc mniejszy od 1, ale to doprowadziloby do absurdu i unieruchomienia pracy uczelni. Kazdy rozumie, ze potrzebni sa pracownicy administracyjni czy bibliotekarze. I znowu rodzi sie pytanie, czy relacje sa odpowiednie? Podam kilka liczb, ktore beda moja odpowiedzia na to pytanie. Zatrudniamy okolo 400 pracownikow administracji, 170 bibliotekarzy, 700 pracownikow obslugi i 120 robotnikow. U nas stosunek liczbowy wszystkich pracownikow do liczby przeliczeniowej nauczycieli wynosi 3. 38, na Uniwersytecie Warszawskim - 2. 21, Jagiellonskim - 2. 29. U nas wskaznik ten jest wysoki z dwoch powodow: duza liczba nie-nauczycieli i jakosc kadry naukowej. Za malo jest wysokokwalifikowanej kadry naukowej, zwlaszcza osob z tytulem naukowym profesora (belwederczykow).
Teraz pokusze sie o zbadanie przyczynku pochodzacego od liczby przeliczeniowej studentow i nauczycieli. Te dwa skladniki wchodza do wzoru (1) z waga 1/2. W zdecydowanej wiekszosci uniwersytetow nauczyciele akademiccy daja wiekszy wklad do sumy w algorytmie (1). U nas, niestety, studenci daja wiekszy wklad finansowy. To takxe potwierdza teze o stanie naszej kadry naukowej. Czy studenci nas dotuja? Moja odpowiedz brzmi: tak. Wynika to nie tylko z algorytmu, ale takze z faktu pobierania oplat za studia zaoczne, co stanowi niebagatelna czesc budzetu naszego Uniwersytetu.
Mozna byloby podawac jeszcze szereg innych wskaznikow liczbowych, wyciagac z nich przerozne wnioski i spekulowac na rozne tematy. Ale czy "w tym szalenstwie jest metoda"?