Zagłębie Dąbrowskie – dzisiaj i jutro

Pod koniec września tego roku w sosnowieckiej Mediatece miała miejsce promocja Pomocnika do edukacji regionalnej w Zagłębiu Dąbrowskim. Ta niewątpliwie potrzebna publikacja pod reakcją prof. Dariusza Nawrota, w której i ja popełniłem rozdział dotyczący geografii tytułowego regionu, po raz kolejny stała się pretekstem do pytania o zagłębiowską tożsamość – czy z innej perspektywy – zagłębiowskość.

Elektrociepłownia Będzin widziana z dachu Instytutu Nauk o Ziemi
w Sosnowcu
Elektrociepłownia Będzin widziana z dachu Instytutu Nauk o Ziemi w Sosnowcu

Jak nigdy dotąd oba te terminy współistnieją współcześnie nie tylko kontekstualnie z tożsamościami sąsiednich regionów, ale także zjawiskami i procesami bardziej ogólnymi, które są wyzwaniami społecznymi samymi przez się. Mam tu na myśli globalizację, wirtualizację i personalizację rzeczywistości, postępującą depopulację i starzenie się społeczeństwa, rywalizację czy kreowanie miejsc i regionów „nigdzie”. Oczywiście tych zjawisk i procesów jest więcej, dotyczą nie tylko Zagłębia, ale to one z mojej perspektywy badacza i mieszkańca wydają się tymi, które unaoczniają się najbardziej.

Do końca XX wieku Zagłębie Dąbrowskie było regionem rozwijającym się, o dość wyraźnym profilu gospodarczym i społecznym oraz w ograniczonym stopniu zglobalizowanym. Transformacja początku lat 90. XX wieku w wymiarach od lokalnego po światowy zaczęła „testować” region, czy – jak się przyjęło określać ostatnio – sprawdzać jego odporność. Efekty tych interakcji na półmilionowym obszarze kulturowo- historycznym były bardzo różne. Bo oto dokonana 10 lat temu ostateczna likwidacja górnictwa węgla kamiennego kazała zapytać o to, co teraz dobywane będzie z głębin Zagłębia? Nazwa przecież zawsze zobowiązuje. Odpowiedź pojawiła się w ciągu ostatnich 10 lat. W wymiarze gospodarczym, biorąc pod uwagę liczbę miejsc pracy i samych obiektów: produkty z licznych centrów logistycznych usianych od Sarnowa po sosnowiecki Jęzor i od Sławkowa po Czeladź. Dobrze, że są, ale niedobrze, że to jednak nie dziesiątki tysięcy miejsc pracy w nowoczesnych branżach przemysłu i usług, które chętniej wybierają miasta, nie regiony, a na pewno nie według kryterium historycznego. Dlatego są w Katowicach, a także w Gliwicach, nie na całym Śląsku. A w Zagłębiu? Incydentalnie, punktowo.

Stabilizacja potencjału gospodarczego po traumatycznym dla Zagłębia Dąbrowskiego przełomie wieków, kiedy odnotowywano 20-procentowy wskaźnik bezrobocia, pozostawiła jednak poważniejsze wyzwania – demograficzne. Rok po roku region traci kilka tysięcy mieszkańców. Złe lub bardzo złe na tle innych części województwa śląskiego są także inne cechy demograficzne i społeczne regionu. Paradoksalnie dzieje się to w czasach, gdy to pracodawcy poszukują pracowników. I nie tylko w Zagłębiu.

Oprócz bardziej ogólnych negatywnych czynników wpływających na ten stan rzeczy trzeba wskazać trzy bardzo istotne – globalizację rzeczywistości, wirtualizację bytu i indywidualizację postaw. Szczególnie dla kolejnych generacji młodych mieszkańców (w większości) czynniki te w zderzeniu z zagłębiowską rzeczywistość stanowią tło jednokierunkowych wyborów. O ile tylko jest taka możliwość, resztę życia spędzić gdzieś indziej. Ta smutna obserwacja, ale także badania innych i własne oraz usłyszane opinie cudzoziemców sprowadzające się do ritzerowskiego (Georg Ritzer) określenia regionu „nigdzie” stawiają pytanie o Zagłębie AD 2050. Na tle niewątpliwie pesymistycznych wizji powinniśmy się spodziewać prawdopodobnie pojawienia się punktu oporu. Oporu słabego, który wyhamuje te zjawiska, ale ich nie zahamuje. Oczywiście wyhamuje nie bezwarunkowo. Region potrzebuje bowiem wzmocnienia szacunku do przeszłości zmaterializowanej. Modelowa polityka Czeladzi pod tym względem to zbyt mało dla jeszcze półmilionowego regionu. Szacunek do obiektów ważnych, historycznych, budujących tożsamość, pozwalających być dumnym z miejsca zamieszkania powinien mieć jednak stosowny anturaż. To właśnie braki w zakresie ładu przestrzennego w połączeniu z powszechnością tego, co jest „wszędzie”, każą moim rozmówcom nie mówić tego, co chcieli powiedzieć (jesteśmy „nigdzie”), a przed czym powstrzymuje ich znane im moje przywiązanie do Zagłębia i zagłębiowskiej zalewajki. Tyle, że kurtuazja w dzisiejszym świecie łatwo przegrywa z bogactwem wyboru tego, co w Polsce, Europie, na świecie.

Autorzy: Robert Krzysztofik
Fotografie: Agnieszka Sikora