I tak Wałbrzych ma swoich gwarków, czyli górników. W Kołobrzegu natkniemy się na mariany – zawadiackie, psotne mewy: mewa rowerzysta to widok robiący wrażenie. W Zielonej Górze zobaczymy oczywiście figlarne bachusiki. W Bielsku-Białej w spacerze po „małym Wiedniu” pomoże Szlak Bajkowy. Wszak to miejsce filmowych narodzin Bolka i Lolka, Reksia, szpiega z Krainy Deszczowców – Don Pedra de Pommidore… W Gdańsku poznamy różne wcielenia Lwa Heweliona. W Toruniu pojawił się pierwszy anioł, JOnasz, czyli… będą następne. W nazwie pobrzmiewa nawiązanie do gwary toruńskiej: jo jest nie tylko partykułą w odpowiedzi twierdzącej, ale może też przybrać formę pytajnika albo wyrażać zaniepokojenie czy zdziwienie.
Katowice opanowały beboki różnej płci – urocze, zabawne, czyli niestraszne! Jest ich już 90, na kampusie są trzy: Poli(sh)- -glotek witający przy wejściu na Wydział Humanistyczny, Szerlok przed budynkiem Wydziału Prawa i Administracji, Cinibek przed gmachem Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej – CINiB-y. Wywołują uśmiech na twarzach osób przyglądających się tym dziwnym stworkom, podobnym ludziom, ale nie do końca.
Katowicki Szlak Beboków przyciąga chyba z równą siłą co Katowicki Szlak Moderny, pozwalający podziwiać architekturę o niesłabnącym potencjale intelektualnym i estetycznym. Nie sposób przejść obojętnie obok Drapacza Chmur (zbudowanego w latach 1929–1934) czy domu Tadeusza Michejdy (budowa trwała w latach 1926–1930), a nawet byłej siedziby Wydziału Filologicznego (pierwotnie był to Gmach Urzędów Niezespolonych, budowany w latach 1935−1937), przyciągającej wzrok wyrafinowaną prostotą.
Ale, ale… jak to: beboki niestraszne?! Przecież jeszcze nie tak dawno niegrzeczne, nieposłuszne, niesforne dzieci rodzice i dziadkowie straszyli: „Uwŏżej, bo cie bebok zjy” czy „Niy rōb tak, bo cie bebok weźnie”. I to było BARDZO skuteczne straszenie!
Nawet AI jest przekonana o niegodziwości beboków- -potworów, kiedy mówi: „Bebok w górnośląskich podaniach to stworzenie legendy, które straszyło niegrzeczne dzieci. Jest to mały, kudłaty stwór, często z kijem lub workiem (…). Jego celem było karcenie i odstraszanie dzieci od niepożądanych zachowań i miejsc, takich jak ciemne piwnice czy las”.
A więc są dwa biegunowo odmienne wizerunki. Demon, potwór, straszydło, wcielone zło, wrogie człowiekowi niegdyś. Dziś stworki po prostu miłe, żyjące w swoim świecie obok świata ludzi, w poprawnej, bynajmniej nieszorstkiej kohabitacji, może lubiące płatać figle, ale na pewno niewyrządzające krzywd. Jak to się stało?
Beboki zostały bohaterkami i bohaterami akwarel Grzegorza Chudego, który pokazuje ich życie codzienne, ale przecież nienudne, w magicznej scenerii zabytkowego Nikisza i innych dzielnic Kato. Chyba planują też dalsze wyprawy.
Współczesny wizerunek zawdzięczają córce artysty. Kiedy na jej prośbę narysował beboka – takiego ze wspomnień śląskiego dziecka: szablozębną postać mającą wywoływać strach – dziewczyna zaprotestowała: bebok to nie bestia. „Masz narysować miłego beboka”. I tak narodził się bebok w nowym wcieleniu, jako stworek miły, budzący sympatię, bo przyjacielsko usposobiony do świata, swoich pobratymców i ludzi. A inne postaci z mitologii czy demonologii śląskiej pozostają zamknięte w swoim świecie, który przeminął, są składnikiem archiwum kultury ludowej, eksponatami w skansenie. Dzisiejszy beboczek z jednego z najnowszych rysunków Grzegorza Chudego z sentymentem komentuje swoje wcześniejsze, pierwotne, diaboliczne wcielenie: „Lubia tyn mōj czorny PR”.
Ja lubię oba wizerunki, tak odmienne. Rewitalizacja odniosła sukces: przywołała niejednoznaczną – straszaka i strażnika porządku społecznego – postać z dawnego folkloru, nadała jej nowy look: miłego, zabawnego symbolu miasta.